Pocztówka (dokończenie)
Charles Berg,
Pocztówka (dokończenie)
Montag 27sten Juli
Od wielogodzinnego siedzenia nad stertami gazet rozbolały mnie plecy, ale w końcu znalazłem to czego szukałem. Podczas rozmowy z Gerhardem specjalnie nie poruszyłem tego tematu, ale zarówno Kamile jak i Charlotte nie były jedynymi młodymi kobietami jakie zaginęły w przeciągu ostatnich miesięcy.
Na łamach Neueste Nachrichten, Vorpostena i Volkstimme naliczyłem, poczynając od maja, siedemnaście przypadków zaginięcia. Dwanaście z nich dotyczyło kobiet w wieku od piętnastu do dwudziestu dwóch lat. Pozostałe zgłoszenia dotyczyły dwóch gimnazjalistów, mężczyzny w średnim wieku – chyba jakiegoś robotnika portowego, starszej kobiety i małego chłopca, który, jak się potem okazało, zgubił się podczas zakupów.
Z dwunastu zaginionych dziewcząt jedynie dwie były obywatelkami Freistadt, pozostałe przyjechały tutaj na wycieczkę, kolonie albo do pracy. Przeważnie nie znały nikogo w mieście i mieszkały w wynajętych pokojach albo tanich motelach. Ich zniknięcie zgłaszane było zazwyczaj z kilkudniowym opóźnieniem, szybko zanotowałem imiona i nazwiska dziewczyn, krótki opis wyglądu oraz numery telefonu pod jakie należało dzwonić w przypadku posiadania jakichkolwiek wiadomości o zaginionej.
Uzbrojony w nowe informacje opuściłem bibliotekę miejską i pojechałem do swojego mieszkania. Kiedy znalazłem się już u siebie położyłem notes na biurku i przysuwając telefon nieco bliżej zadzwoniłem na centralę i poprosiłem o połączenie. Pierwsza na liście była Clara Zenkow. Po podaniu telefonistce numeru usłyszałem standardowe „proszę czekać na połączenie”, a następnie charakterystyczny dźwięk towarzyszący przełączaniu rozmowy. Chwili później w słuchawce rozległ się melodyjny kobiecy głos.
-Clara Zenkow, słucham.
Spojrzałem na nazwisko zapisane w notesie i już zacząłem odkładać słuchawkę, gdy przyszła mi do głowy pewna myśl:
-Clara Zenkow, lat osiemnaście? – zapytałem. Wolałem się upewnić, zawsze istniało drobne prawdopodobieństwo, że matka i córka mają to samo imię.
-Tak, przy telefonie, kto .. – nie usłyszałem reszty pytania, choć łatwo mogłem się domyślić jego treści, odłożyłem słuchawkę i skreśliłem pierwszą osobę z listy. Zostało jeszcze jedenaście nazwisk.
Słońce powoli zachodziło, gdy kończyłem ostatnią rozmowę. Spośród dwunastu wynotowanych przeze mnie dziewczyn odnalazło się pięć, tyle samo nadal było zaginionych, pozostałe dwie – bliźniaczki Lizzy i Emmy Pankow zginęły – utonęły w Bałtyku. Chyba utonęły? Ze słów wyraźnie zdenerwowanego ojca dziewczynek wnioskowałem, że zdanie „moje kochane córeczki wyciągnięto martwe z morza, czego Pan ode mnie chce” oznaczało utonięcie, ale mogłem się mylić.
Żałowałem, że nie zadałem sobie więcej trudu i oprócz notowania informacji o zaginionych nie skupiałem sie na nekrologach, notatkach o zabójstwach, utonięciach itp. Przez swoje lenistwo czekała mnie kolejna wizyta w bibliotece, gdzie kolejny raz będę musiał przejrzeć wszystkie numery, zaczynając od majowych, jednak tym razem dokładniej.
Spojrzałem na zegarek, była za kwadrans dziewiąta. Zakląłem pod nosem i szybko zabrałem marynarkę i kapelusz wychodząc z mieszkania. O dziewiątej miałem spotkać się z Gerhardem. Co najdziwniejsze policjant sam zaproponował spotkanie. Czyżby liczył na to, że z moją pomocą uda mu się rozwiązać sprawę? Nie zamierzałem wyprowadzać go z błędu, zwłaszcza, że dysponował informacjami zarówno na temat Kamile jak i pozostałych zaginionych dziewczyn.