"Po stronie cienia" ( IX)
IX
1.
Mój ojciec, krótko przed śmiercią, skarżył się w rozmowie telefonicznej swojemu bratu, też byłemu wojskowemu, na brak sprawiedliwości społecznej. Stary wojak miał mieć obniżoną emeryturę za służbę w Ludowym Wojsku Polskim.
Pomyślałem, dlaczego się skarży akurat na brak sprawiedliwości społecznej? Ten napowietrzny twór zawsze był zależny od humoru motłochu, nawiedzonych naprawiaczy świata, czy też od koniunktury gospodarczej.
Socjalizm miał uchodzić za ustrój sprawiedliwości społecznej; zapewniał pełną michę żarcia, pracę i przywileje - byle morda w kubeł. A teraz? Kurdupel – psychopata, przy władzy, z klerem i żądną odwetu gwardią siepaczy, i klakierów. Po co więc pytać o sprawiedliwość społeczną skoro nigdy nie istniała, choć jej zdrowe przejawy kiedyś się ukazywały? No tak…
Teraz jednak odwet i zemsta poszły za daleko.
…Ale mój ojciec umarł. Nie dowie się już nigdy dlaczego wciąż nie ma sprawiedliwości społecznej.
Dowie się, i roześmieje w grobie, że go zdegradują z pułkownika do szeregowca. Taki czarny humor.
Siedziałem przy swoim biurku, na którym wciąż leżała książka: „Bez wczoraj i bez jutra” J.W.
„Czym jest teraźniejszość” – pomyślałem. – „Czy potrzebne jest postanowienie samobójstwa, by docenić urok chwili?”
- Chyba nie – mruknąłem. Wstałem i podszedłem do okna balkonowego, odsunąłem firanę. – Chyba nie… - westchnąłem, ciut niepewnie. Za oknem nic się nie działo. Przyczajone samochody na parkingu, i ani człowieka, ni psa. Cisza. „Moje życie, to nie kino akcji” – pomyślałem.
„Gdyby Joanna pieprzyła się ze mną…” – przypomniałem sobie. I roześmiałem się z tej odpowiedzi na nudę istnienia. I już w weselszym nastroju odwróciłem się w stronę pokoju i spojrzałem na wszędobylskie książki na półkach, szafkach i na podłodze. „Kurwa! „ – zakląłem w myślach. – „Przecież ja tego w życiu nie przeczytam.”
2.
Joanna nigdy nie była damą. Ale, gdyby była damą, czy bym ją pokochał?
Niedawno mi się zwierzyła, jak to jest z Pawełkiem. Pierwszy raz, gdy spali ze sobą, do seksu nie doszło. Rączką zrobili sobie nawzajem dobrze, po dwa razy. Potem ona spała dwa razy u niego, i on dwa razy spał u niej. Już był normalny seks. Zapytałem ją, jak ma się Pawełek do Leszka. Odpowiedziała, chichocząc, że Pawełek ma cieńszego, tak… na dwa palce. Leszek ma na trzy palce. „Bo obwód jest ważny” – dodała z powagą.
Siedzieliśmy na kanapie przytuleni do siebie. Wesoło mi było, i smutno jednocześnie. Zadowolony byłem, i wściekły zarazem. Ambiwalentne uczucia rozrywały mnie od wewnątrz granatem. Mimo wszystko, zwierzała się. Najważniejsze, że rozmawiała o swych intymnych sprawach. Lecz, jednocześnie, nie uświadamiała sobie, że moja zazdrość jest mi męką. Ciekawe, co?