Pluszowe serce
Lubiła środy i piątki. Z kilku względów. Miała wtedy dłuższą przerwę miedzy lekcjami i to w te dni on przychodził do niej.
Wtedy też była środa. Omawiała starożytne cywilizacje, gdy usłyszała pukanie. Otworzyła drzwi i zobaczyła go. Malutki blondynek w czerwonych okularach stał i głośno się śmiał. Nawet nie zauważyła, jak wskoczył jej na ręce.
- Musiałam go do ciebie przyprowadzić. Na moich zajęciach wszedł pod ławkę i powiedział mi, że jak tu nie przyjdziemy, to nie będzie nic robił - mówiła nauczycielka, która z nim przyszła.
- Dziękuję - odparła, przytulając malca.
Po chwili stali już obok biurka i szafki, w której trzymała książki i ...
- Masz kabanoski? - zapytał i otworzył bez pytania dolną szufladę. Trzymała tam cukierki, którymi częstowała uczniów i kabanosy, tak uwielbiane przez niego.
- Mam - powiedziała i otworzyła paczkę, która przyciągnęła jego wzrok.
Jadł jeszcze, gdy otworzył szafkę i wskazał na pluszowe serce.
- Dasz mi je? - zapytał szybko chłopczyk.
- Nie, nie. To moje serce. Nie mogę ci go dać - powiedziała twardo i szybko sięgnęła po pluszową maskotkę.
Nie lubiła, jak ktoś jej dotykał. Zapomniała rano powiesić ją na oknie. Zawsze tak robiła po przyjściu do pracy.
Czerwone, pluszowe serduszko. Lubiła je dotykać, gdy była zdenerwowana lub się czegoś bała. Czasami, gdy była sama, zdejmowała je. Dotyk delikatnego materiału pozwalał jej się wyciszyć.
- Musimy już iść - usłyszała słowa koleżanki.
On znowu wskoczył jej na ręce, mocno przytulił i szepnął, żeby nikt nie usłyszał: "W piątek przyjdę." Wiedziała, że już niedługo nie będzie jej odwiedzał. Czekał na nauczanie indywidualne.
Po lekcji ścierała tablicę, gdy usłyszała jak otwierają się drzwi. Wiedziała, kto wszedł do sali.
- Jeszcze cztery godziny. Nigdzie nie idę. Zostaję u pani. Zgoda? - usłyszała donośny głos i dźwięk odkładanego na ławkę plecaka.
- Nie, teraz mamy historię. Potem idziesz na swoje lekcje - próbowała być stanowcza.
- Nie, nie, nie - mówił, chodząc po klasie. - Może pomogę te rysunki powiesić albo gazetkę zmienię.
Lubił jej pomagać. Wieszał prace uczniów, podlewał kwiatki. Zmieniał dekoracje w sali.
Usłyszała dzwonek.
- Chodź, zaczynamy lekcję - powiedziała, gdy on stał koło szafek. Układał książki, przekładał mapy.
Omawiali rewolucję przemysłową. W klasie panowała cisza. Wszyscy dostrzegli, że była zamyślona. Kiedy szukali ważnych informacji w podręczniku, ona stała przy oknie. Patrzyła przed siebie. Obserwowała ludzi, którzy przechodzili obok budynku szkoły, dzieci bawiące się w parku. Uczniowie w milczeniu pracowali, od czasu do czasu podnosili głowy znad ksiązek. Sprawdzali chyba, w jakim jest nastroju.
Nagle usłyszała jego głos: "A gdzie jest serce?"
Spojrzała na okno i przypomniała sobie, że zapomniała je powiesić. Leżało na biurku. Sięgnęła po nie.
- Bije? Niech pani sprawdzi, czy bije - dodał szybko.
Uśmiechnęła się. On też. Nie lubił, jak była taka milcząca. Nie lubił jej smutku.
- Bije, bije - powiedziała i dotknęła miękkiego materiału.
Po lekcji wszyscy wyszli. On stał obok ławki. Czekał, aż sala będzie pusta.
- Życie jest piękne - powiedział nagle i podszedł do tablicy. Zaczął ją ścierać.
Zawsze emanował pozytywną energią. Starał się przyjmować życie takim, jakie jest. Szukał w nim radości i taką radość zawsze starał się przekazać jej.
- Tak, jest. Ale trudne też jest - odpowiedziała powoli.
- Piękne i kolorowe. Niech pani o tym pamięta - dodał tak szybko, by nic o tych trudnościach nie zaczęła mówić. Ani o nich myśleć.
- Trzy lekcje. Może jednak zostanę, coś pomogę zrobić - powiedział ciszej i niepewnie przy drzwiach. Jakby spodziewał się, że się nie zgodzi. Spojrzała na niego. Kiedyś często spędzał przerwy w jej sali. Opowiadał o tym, dlaczego dostał uwagę, dlaczego krzyknął na lekcji, czemu odezwał się niestosownie do jakiegoś nauczyciela. Ona go uspokajała. Tłumaczyła, co zrobić, gdy jest zdenerowowany. Mówiła, jak przeprosić. Motywowała do poprawy, ocen i zachowania.