Patrycja i ja, czyli historia pewnej miłości na Facebooku [fragment 3]
Już miałem zlikwidować konto na Facebooku, kiedy…
Dwudziestego szóstego lipca e – mail od Patrycji:
A czy ja mam o wszystkim pamiętać.
„Masz, babo, placek!” – pomyślałem.
Na głos zaś:
- Potrzepana Kasia.
Potem było drugie podobne spotkanie.
Rano jechałem do pracy. W Antoninowie wsiadła Patrycja. Przeszła koło mnie, jakbyśmy się nie znali. Usiadła na końcu busa. Kiedy dojechaliśmy do Otwocka, wstała pierwsza i skierowała się w stronę wyjścia. Po drodze zatrzymała się przy siedzącym przede mną swoim znajomym, zażartowała z nim ostentacyjnie i wysiadła niezwykle zadowolona z siebie.
K……..a! Robi sobie ze mnie jaja!
Puchar goryczy przelała pierwsza wypłata za cały miesiąc pracy.
Siedemset złoty netto, minus trzysta na dojazdy {to jak już załapałem się na busa wynajmowanego przez firmę}, wcześniej pięćset pięćdziesiąt złoty {wraz z MPK}, kiedy dojeżdżałem „normalną” linią. Zostawało czterysta złoty na tzw. życie. Za dużo by umrzeć, za mało by żyć. Na mojej pracy obławiała się tylko tzw. firma zewnętrzna.
***
Od tego momentu zaczynają się same oryginalne e – maile: moje i Patrycji, które zacząłem zapisywać na dysku twardym swojego komputera. Dlatego dla odróżnienia ich od wcześniejszych, z których część odtwarzałem z pamięci, wyróżniłem je nie tylko kursywą, ale i pogrubioną czcionką. Wiadomości poprzedzają informację takie jak: od kogo do kogo, data, godzina wysłania, podobnie, jak to jest wyświetlane na Facebooku.
No to! Zaczynajmy!
Robert Kowalski do Patrycji, 1 sierpnia, 15:34
Czego Ty właściwie chcesz ode mnie, Dziewczyno? To jakaś gra? Może Ty sama nie wiesz? Spotkajmy się, porozmawiajmy, niezobowiązująco, jak dorośli ludzie - taką piękną przecież mamy teraz pogodę.
Za jakieś dwa tygodnie prawdopodobnie wyjadę na trochę. Odezwij się, proszę, w ciągu tych dwu tygodni. Jeżeli nie masz czasu , nie chcesz, nie zawracajmy sobie więcej głowy, zgoda?
PS. Serdeczne pozdrowienia
PS. NAPISZ!
Robert Kowalski do Patrycji, 1 sierpnia, 15:45
A może Ty byś chciała, żebym ja był Bohunem i po kozacku z Tobą zagrał? No cóż. Wdzieje różowe szarawary, niebieską koszulę i – jak to w mołojeckim zwyczaju - łeb sobie podgolę, tylko czub zostawię. Wczesnym rankiem w Antoninowie Cię najadę.
Robert Kowalski do Patrycji, 1 sierpnia, 16:00
Polecam Ci bardzo dobry polski film z 1991r. z Markiem Bukowskim i Joanną Trzepiecińską. Obejrzyj koniecznie.
PS. A tak poważnie: odezwij się.
Robert Kowalski Do Patrycji, 1 sierpnia, 16:50
Zapomniałem podać Ci tytuł filmu - "Nad rzeką, której nie ma".
Dla tych, co nie kojarzą tego filmu, wyjaśniam, że to historia zakochanych w sobie dziewczyny i chłopaka. Rzecz dzieje się w małym polskim miasteczku w czasie wakacji. Bohaterka grana przez Joannę Trzepiecińską, nie potrafi okazać uczucia Markowi Bukowskiemu {chłopak}, w którym jest zakochana. Mężczyzna w końcu uznaję, że dziewczyna nie interesuję się nim i przestaję zabiegać o jej względy. W końcowej scenie filmu młoda kobieta czeka na stacji, wyglądając z pociągu przez otwarte drzwi, szuka jednocześnie wzrokiem chłopaka. Ten oczywiście nie przychodzi. Ona odjeżdża {przyjechała tu tylko na lato}, on zostaję.