Para rękawiczek część 2 - 5 lipca c.d.
-Co się czepiasz? Będzie chciał, to sobie skróci- powiedziała Natasza obojętnie- Chodźcie już.
-To co?- odezwał się Thom- Każdy bierze jedną panią pod rękę?
-Jednej pani nam brakuje- zauważył Ben słusznie.
-Dokładnie- potwierdził Thom- Ty będziesz bez.
-Dlaczego?- zapytał zdumiony.
-Bo nie podjąłeś wysiłku, żeby przynajmniej na imprezie wyglądać lepiej- poinformowała go Iwona.
-I skrytykowałeś wygląd Iwony- dodała Natalia.
-Ale ja żartowałem...
Biedny Ben patrzał jak Thom bierze pod rękę Nataszę, Nathan Natalię, a Eric Iwonę. Wszyscy skierowali się do wyjścia, a on stał i nie ruszał się z miejsca.
-Idziesz, kapeluszniku, czy nie?- Nathan odwrócił się do niego przez ramię.
Ben naburmuszony włożył ręce do kieszeni i podreptał za nimi.
-Poderwij recepcjonistkę- zaproponował mu Eric- Na pewno będzie chciała z tobą pójść.
-Stary, ona jest ze trzydzieści lat starsza!
-No i co z tego? Wiek nie gra żadnej roli.
-Widziałeś jak ona wygląda?- Ben ściszył głos przy tym pytaniu.
Wszyscy zaczęli chichotać. Iwona jedynie się uśmiechnęła. Całkowicie go rozumiała. Wyciągnęła do niego drugą rękę.
-Chodź.
-Nie, spoko, żartowałem.
-No chodź, mówię.
-Dobra.
Szli tak w trójkę pod rękę za całą resztą po ulicach Berlina, aż zrobiło się całkowicie ciemno. Noc była ciepła. Wspólne towarzystwo sprawiło, że Iwona poczuła się bezpieczna. Już nie tak bardzo obawiała się ludzi, których mijała, bo miała po swoich bokach dwóch rosłych chłopów. No, może nie takich rosłych, bo Ben był niski jak dla niej, mniej więcej jej wzrostu bez kapelusza, Eric zaś był wyższy, ale nie znowu jakiś paker. W każdym bądź razie czuła, że nic jej nie grozi. Doszła do wniosku, że tym ludziom, których ma przed sobą i obok, będzie mogła zaufać. Nie dali jej zostać samej w hotelu i użalać się nad sobą. Co prawda nie miała zamiaru się użalać, ale jakby została sama z własnymi myślami, to prędzej czy później na pewno by do tego doszło. A Iwona postanowiła sobie, że jak najszybciej wróci do normalności, tak, jakby przezycia ostatnich miesięcy w ogóle nie miały miejsca. Eric mówił jej, żeby skupiała myśli na pozytywach. I teraz właśnie tak robi. Spacerują sobie po mieście nocą, gadają o byle czym, przeważnie o głupotach, śmieją się, jest fajnie. Iwona była im wszystkim niezmiernie wdzięczna. Miała ochotę uściskać ich wszystkich na raz. Zamiast tego uśmiechnęła się do siebie i jeszcze bardziej wtuliła się w ramię Erica.
„Matko kochana, kobieto, uspokój się! To nie jest ani twój brat, ani twój facet i tak ma być dalej!” zrugała się w myślach i natychmiast rozluźniła uścisk. „Bo znowu sobie coś pomyśli”.
I faktycznie pomyślał. Właściwie to cały czas myślał, żeby nie dawać za wygraną. A ten uścisk tylko go w tym upewnił. Po takich przeżyciach dziewczyna potrzebuje więcej czasu. Głupi był, że się tak nachalnie do iej stawiał przez ostatnie dni. Powinien był zatroszczyć się o jej potrzeby, a nie tak samolubnie dążyć do swojego. Nie pomyślał, że kobieta ulepiona jest z miękkiej gliny i że teraz ta glina jest potłuczona. Musi się z nią obchodzić delikatnie. Jeszcze mu nie powidziała, co dokładnie wydarzyło się tamtego lata, ale mu powie.
A teraz czas wrócić do czegoś, czego nie robił od miesięcy. Wyciągnął smartphone’a i włączył kamerkę.
-Witajcie, witajcie! Co tam u was? Dawno nie było live’a, co? Nie było za bardzo czasu, robiło się to i owo, myślało o tym i tamtym... ale stary Eric ‘Rider’ o was nie zapomniał. Poznajecie tę miłą panią?...