Para rękawiczek część 2 - 5 lipca c.d.
W drodze do Berlina Iwona postanowiła postawić sprawę między nim a Eric’iem jasno: nie kocha go, nie chce z nim być i nigdy nie będzie. Mogą ich łączyć co najwyżej więzi koleżeńskie.
-Dobrze- powiedział.
-Serio?- nie mogła uwierzyć, że tak zareagował. Spodziewała się raczej kolejnej kłótni.
-Tak.
-Wczoraj, jak to mówiłam, nie byłeś zadowolony.
-Byłem zdenerwowany. Nie wziąłem pod uwagę, że możesz jeszcze nie być gotowa po tym wszystkim, co cię spotkało. Ale może jednak kiedyś, w przyszłości, kto wie?
-Nawet w przyszłości.
-Nawet w przyszłości nie będziesz gotowa?
-Nawet w przyszłości- powtórzyła Iwona z naciskiem. Pominęła fakt, że znowu się czepiał.
Przez chwilę się nie odezwał.
-OK- spojrzał na Iwonę odrywając na chwilę wzrok znad kierownicy.
-Chciałabym, żebyśmy byli kumplami. Tak, jak rok temu.
-Rok temu żeśmy się jeszcze nie znali.
-No, to niecały rok temu- Iwonie nie chciało się liczyć, ile to miesięcy dokładnie.
-Chcesz, żebym znowu robił ci na złość?
-Nie no, nie to miałam na myśli- Iwona przewróciła oczami- Przestań się czepiać!
-Dobrze, już dobrze- zaśmiał się- Przepraszam.
-Chodzi mi o to, co robią kumple. Nie patrzą tymi dziwnymi maślanymi oczami ani nie tulą się do siebie z byle powodu. Tylko gadają ze sobą normalnie, traktują siebie nawzajem jak brata albo siostrę. Zresztą, co ja gadam. Wiesz, o co chodzi.
-Wiem- zapewnił Eric gorąco- Postaram się wcielić w twojego kumpla najwierniej, jak potrafię.
-Super. Cieszy mnie to niezmiernie.
Iwona odetchnęła z ulgą.
-Teraz oddawaj telefon- powiedział, wyciągając lewą dłoń, nie odrywając wzroku od drogi.
-Co?
-Oddawaj telefon. Widziałem, jak go sobie wczoraj wzięłaś. Jako starszy brat mam chyba prawo, nie?
-Nie.
-A łaskotać?
Iwona automatycznie przywarła do drzwi samochodu.
-Nie!
-Czyli rozumiem, że tak- i nie pytając o zgodę wyciągnął rękę do Iwony i chwycił za szyję.
-Nie!- pisnęła śmiejąc się- Patrz na drogę!
Eric puścił ją.
-Tak może być?
-Co może być?
-Tak się zachowują kumple, nie?
-No, coś w tym stylu- Iwona potwierdziła.
-Ale wiesz, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje?
-A kto mówi tu o przyjaźni? Zwykli koledzy, co się poznali na wakacjach i spotkali po roku.
-Kumple, a koledzy to nie to samo?
-Dla mnie na jedno wychodzi.
-Aha. No, to kumpelko, poszukaj jakiejś fajnej płyty, bo strszanie tu cicho jakoś.
Iwona posłusznie otworzyła skrytkę. Była cała zawalona płytami.
-Wow! Fajna kolekcja- pochwaliła i wyciągnęła pierwszy album z brzegu- „Badge from the edge” James Arthur. Lubię, ale w tej chwili posłuchałabym sobie czegoś wesołego. Masz coś takiego?
-One Direction?
-Coś w ten deseń, albo lepsze. Alexander Rybak?
-Kto to jest?
-Nie znasz Rybaka?
-Nie.
-Żałuj.
-Żałuję.
Iwona wyciągnęła stosik płyt i przejrzała.
-Masz „Made in the A.M.”?
-Gdzieś tam jest, poszukaj.
Wyciągnęła drugi stosik płyt, a potem trzeci. W końcu znalazła. Włożyła płytę do odtwarzacza, a resztę odłożyła na miejsce. Z głośników popłynęła muzyka. Iwona zaczęła śpiewać.
Hey Angel, do you know the reasons why
We look up to the sky?
Hey Angel, do you look at us and laugh
When we hold on to the past?
Hey Angel
Gdy utwór się skończył, Eric ściszył głośniki.
-Dawna Iwona wraca?
-Staram się jak mogę, żeby wróciła. Ale to nie jest łatwe- przyznała- Słucham takiej muzyki, bo mnie pozytywnie nastraja, co pozwala nie myśleć o tym, co było. Ale są momenty, że jak mnie najdzie zły nastrój, to nawet to nie pomaga, bo tamto jest silniejsze ode mnie. Wtedy przerzucam się na rocka, albo całkiem wyłączam muzykę. Przweważnie robię to pierwsze, coć wiem, że to nie wskazane.