Panna Krum i goście

Autor: mara
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

y potężnym korkiem.   Tylko wprawiony poskromiciel dratwy mógłby jej stawić czoła gdyby przypadkiem wydostała się z beczki. Stąd też pan Dratwa cieszył się w okolicy zasłużonym chociaż (przyznajmy) umiarkowanym uznaniem. Dratwa była jednak było nie było dość mało wyrafinowanym żeby nie powiedzieć pospolitym zjawiskiem. To nie była nić jedwabna która zarazem była egzotyczna jak i wyrabiana daleko poza Guzikowem i dlatego sprowadzana z dala. Nawet jeśli podejmowano próby chodowli jej z miejscowych motyli ale to było na nic.    Były zupełnie nieprzydatne.  
Tymczasem pan Guzik nadal szedł przed siebie pogrążony w rozważaniach. Och, czas już niedługi jak zdemaskuję ową pannę wątpliwego prowadzenia się  powiedział sam do siebie w duchu i zagzrzytał zębami a raczej czterema dziurami z przodu surduta przez które przyszyty był do nieco już znoszonego i sfatygowanego ubrania.  Nad redakcją lokalnego dziennika gdzie bywało drukował jeśli nie były to sążniste artykuły pisane na papierze po maśle na przykład czy papierze samokopiującym (na którym odrysowywano szablony zamówionych na sprzedaż poza granice Guzikowa przeróżnych wyrobów takich jak surduty, spodnie, suknie balowe i weselne oraz wiele innych rzeczy z dziedziny krawiectwa lekkiego i ciężkiego).  Owe sążniste artykuły pisane odręcznie rozrzucał z wzgórza licząc na pomyślny kierunek wiatru i to, że poniesie je on gdzie trzeba. Czasami nawet tak było i rynek zaścielały elaboraty myśli pana Guzika a czasami cały wysiłek szedł na marne gdyż niepomyślny wiatr wywiewał  jak jedną wszystkie kartki poza dolinę.   A poza doliną doprawdy nie rozumiano co też było zapisane na tych dziwacznych karteluszkach pomijając to, że język był inny poza doliną i wzniosłe myśli pana Guzika służyły a raczej papier na którym je spisano celom których nawet nie podejrzewał.  Natomiast jak powstawały drukowne artykuły i ich odbitki czyli lokalny dziennik?Kopie jednodniowego wydania Dziennika Guzikowa robił za pomocą ręcznej pralki. Wałki oklejał tekstem po czym wyciągał z bębna papier i przekręcał przez wyżymarkę złożoną z dwóch wałków.  Wraz z wyciskaną wodą odciskał się tekst na papierze. A dlaczego jednodniowe wydanie? Gdyż po przeczytaniu papier trafiał znowu do pralki (mieszkańcy byli niezwykle oszczędni i praktyczni) i po wypraniu z tekstu oraz wyżęciu i wysuszeniu służył za papierowe obrusy oraz wycinane wzorzyste serwetki na szczególnie uroczyste okazje.
A wracając do wyglądu pana Guzika.  Taki sam Guzik który nieomal przesłaniał pana Guzika od frontu (tak był ciężki i proporcjonalnie duży w stosunku do jego postaci) tylko rzecz jasna większego formatu wisiał nad wejściem do redakcji lokalnego dziennika.  Był on znakiem rozpoznawczym.  Bywały jednak okresy, że redakcja składał się wyłącznie z pana Guzika gdyż miejscowi woleli wyciskać twaróg czy ser  z  długo dojrzewającej miejscowej trawy,  łapać w czasie przelotu wczesną jesienią nad doliną stada migrujących dzikich winogron lub zbierać runo leśne.Ambicja pana Guzika było jednak pisać o czymś więcej niż o krawiectwie i garbarstwie czy wyrobach produktów lokalnej kuchni.  23/12/2012








Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
mara
Użytkownik - mara

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2023-06-01 06:27:38