Pan Szalony (cz.2)
- Hhhhhh – ee – jjjj~ - w jednym momencie podskoczyłem, poczułem jak mięśnie twarzy mi tężeją i wydałem z siebie dziwny dźwięk, przypominający zduszony krzyk. Cofnąłem się, przy okazji potykając się o własne nogi i przywarłem plecami do ściany równoległej do skały.
- No dobra, to na pewno był tylko wiatr. Przecież drzwi są otwarte, okna bez szyb, przeciąg może się zrobić – zerknąłem na okienko i z rosnącym niepokojem zobaczyłem tylko delikatnie ruszający się kurz na tle księżycowego światła.
- Nosz kurwa, czego ja się tak boję co? Rozum płata mi figle, to wszystko. No już, obudź się! - podniosłem rękę, żeby potargać się za włosy i w jednej chwili spod pachy wyleciała mi trzymana tam dotąd książka. Upadając, otworzyła się na czystej stronie. Poczułem jak krew znowu spływa mi w dół, a włoski na całym ciele stają dęba, kiedy na czystej stronie zaczął pojawiać się napis w niezrozumiałym dla mnie języku. Wszystko zaczęło zwalniać. Dostrzegając napis, usłyszałem też okropny w tej chwili dźwięk. Jakby ktoś rzucał kamieniami o mur. Podniosłem wzrok. Moje skojarzenie było przerażająco blisko prawdy, bo dźwięk pochodził właśni z kamiennej kobiety. Skała na moich oczach zaczynała się kruszyć, a kamienna powłoka opadać na ziemię. Szybkim ruchem, jakby wiedziony instynktem, złapałem leżąca na ziemi książkę i przeskoczyłem do pierwszego rzędu ławek. Nie poruszając się, obserwowałem. Widziałem, jak pokruszona warstwa kamieni opada na posadzkę, unosząc kłęby dymu w górę. Widziałem, ja kamienna dziewczyna, już pełna koloru, odrywa się od skały i wykonuje takie ruchy, jakby właśni wstała z łóżka. A co najgorsze, widziałem, jak jej głowa odwraca się w moją stronę, a jej oczy, w kolorze złoto – brązowym, zaczynają mi się bacznie przyglądać.
Chociaż byłem w pełni świadomy sytuacji, nie mogłem się poruszyć. Kurz powoli zaczął opadać. Czułem, jak ucieka mi czas na podjęcie jakiejkolwiek decyzji. Uciekać? Nie. Bez butów po tych kamieniach daleko nie zabiegnę. Głośno przełknąłem ślinę. Może nawet za głośno, w tej otaczającej ciszy, bo na usta dziewczyny wstąpił delikatny uśmiech. Dalej, cały spięty, przyglądałem się pięknej postaci, która, jak zauważyłem, wyglądała na całkiem wyluzowaną i rozbawioną. W jednej chwili uśmiech na jej twarzy się powiększył, a ona sama zrobiła coś, co całkiem nie pasowało do całej sytuacji.
- Hahahahahah, pró-próbowałam być poważna, ale jak na ciebie patrzę, to po prostu nie mogę się nie śmiać! - powiedziała cały czas w śmiechu.
- Uhh – w tej chwili nie potrafiłem wydać z siebie więcej. To są chyba jakieś jaja, albo ukryta kamera. Spodziewałem się dzikiego warknięcia, szalonego uśmiech, albo groźby pożarcia duszy, a nie... tego. Ciężko opadłem na ławkę, odrzucając głowę do tyłu i kładąc na nią rękę. Też się zaśmiałem, ale mój śmiech był bardziej histeryczny. Nie udało mi się tego stłamsić.
- No wiesz, nie spodziewałam się takiej reakcji, po osobie, która jeszcze przed chwilą wyglądała na wystraszoną... - spojrzałem na mówczynię. Teraz zauważyłem, że wygląda dość młodo. Wcześniej zwątpiłem, bo jej włosy, długie i tak jasne, że prawie białe, przypisałem jakiejś staruszce. Oparła rękę na biodrze.
- Ja też spodziewałem się innej reakcji, po osobie, która właśni wstała z kamiennego groby – odpowiedziałem nieprzemyśliwający tego. Kto wie, czy nie weźmie tego za obrazę, a obrazy, które wcześniej miałem w głowie, nie staną się rzeczywistością.
- To nie był grup. Po prostu kamień... - przez moment wyglądała na zakłopotaną, ale po chwili wróciła do „normalnego” stanu. - Tak, czy inaczej. Możesz oddać mi tę książkę, której się tak kurczowo trzymasz? Już jak ją niosłeś pod pachą to pewnie całą zapociłeś. To dla mnie ważne!