Zdeptane dzieciństwo cz2
W dzień pogrzebu matki
To był okropny dzień, dzień ostatniego pożegnania matki. Zjechała się nawet najdalsza rodzina. Pół godziny przed uroczystością dziewczynka wraz z najbliższymi poszła do kaplicy. Wszystkimi targały niepojęte emocje, pogrążeni w żałobie przy otwartej trumnie modlili się nad ciałem kobiety. Zosia widząc matkę, leżącą już bez życia dopiero teraz uświadomiła sobie, że ona naprawdę odeszła. W kondukcie pogrzebowym płakała, strasznie płakała. Nie myślała wtedy o niczym, miała straszną pustkę w głowie a jeszcze większą w sercu. Czuła tak jakby obce dłonie szarpały jej umysłem. Chciała być silna, nie dać po sobie poznać słabości, lecz serce łamało się na wskroś.
Na cmentarzu, podczas uroczystości końcowych dziadek nie wytrzymał . Kiedy mężczyźni spuszczali trumnę z ciałem do dołu próbował rzucić się za nią, krzycząc:
- Córeczko nie odchodź!
Ludzie w ostatniej chwili go odciągnęli.
Już po wszystkim. Bóg zabrał dziewczynce matkę. Dlaczego tak szybko?
- Jak dalej mamy bez niej żyć – myślała w duchu.
Potem jeszcze te wyrazy współczucia, kondolencje.
- Ci ludzie nawet nie wiedzą, jak straszny ból przeżywam, niech sobie wsadzą swoje współczucie – myślała.
Neutralny dom
Po tym, co spotkało rodziną starali się egzystować w miarę normalnie. Pogodzili się z brutalną rzeczywistością, że przecież Jej już nie ma.
- Czuwa nad nami nie chcę, abyśmy byli smutni- pocieszali się tą świadomością.
Z upływem czasu, w domu atmosfera była coraz gorsza. Tata z dziadkiem częściej się kłócili, nawet z byle powodu. Dom kiedyś pełen miłości teraz stał się poligonem codziennej walki. W końcu ojciec nie wytrzymał, ciągle powtarzał, że nienawidzi dziadka, wyprowadził się do babci. Dziewczynka została sama z dziadkiem. Było lepiej, ale tylko przez chwile. Dziadek uciekł w swój świat, nic go nie interesowało. Zaczął rozmawiać sam ze sobą, zamknął się we własnych myślach. Zosia uciekła do taty, poprosiła go o wsparcie, myślała, że choć u niego będzie dobrze. Ojciec złożył wniosek do sądu o przywrócenie mu pełni władzy rodzicielskiej. Obiecywał złote góry, że stworzy ciepły dom. Nie potrafił dać jednego – zwykłej, ojcowskiej miłości. Wolał pić, topił swoje smutki w alkoholu. Zapominał wtedy o wszystkim, był szczęśliwy.
- Ale czemu moim kosztem- myślała
W końcu nadeszło to, czego dziewczynka najbardziej się obawiała. Ludzie zainteresowani ciągłymi libacjami w jej domu zgłosili ten fakt do odpowiednich instytucji. Po jakimś czasie przyszło pismo o decyzji umieszczenia Zosi w domu dziecka.
- To takie niesprawiedliwe, dlaczego to spotkało właśnie mnie- myślała.
Bała się, tak strasznie się bała. Wtedy przypomniała sobie słowa, które przed śmiercią wypowiedziała matka:
- Mirek tylko nie dopuść, aby nasza mała córeczka znalazła się w domu dziecka.
Wygarnęła te słowa ojcu prosto w twarz, a on z bezczelnym uśmiechem odpowiedział, ze to nie jego wina.
Dziewczynka żyła w ciągłym strachu, przecież w każdej chwili mogli po nią przyjechać i zabrać do tego okropnego miejsca, gdzie depcze się godność człowieka.
Nowa szkoła była jedynym miejscem, w którym czuła się bezpieczna. Nie widziała pijanego ojca, pustych puszek po piwie, zbitych butelek.
cdn...