Pamiętnik podczłowieka przeklętego
- jednocześnie zawierające przeżytki z przeszłości, w stylu jak i w treści
- nie dla masowego czytelnika
- zbyt nowatorskie
Nożeszkurwajepier... (dalszy zapis nieczytelny)
18 Grudzień 1958
Miałem znów ochotę na jakąś panienkę, a że nie chciało mi się szukać na ulicy, to poprosiłem Michała, by mi jakąś podesłał. Wieczorem usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem. Serce mi stanęło, gdy ujrzałem twarz Marii. Przyszła! Po tylu latach! Znalazła mnie! Przyszła! Dlaczego tylko była ubrana jak tania dziwka?
Nie poznała mnie od razu. Powiedziała kto ją przysłał. Nie mogąc wydusić z siebie słowa, zaprosiłem ją do środka ręką. Dopiero w środku spojrzała na moją twarz i mnie poznała. Zmroziła mnie jej obojętność.
„Och. Tak czułam, że prędzej czy później na ciebie trafię”
Zapragnąłem jej. Zapragnąłem tak, jak nigdy w życiu. Była to najbardziej kurewska i zwierzęca żądza, jaką można było poczuć.
Posuwałem się coraz dalej i dalej. Nie było żadnej granicy. Robiłem z nią rzeczy, których nawet nie zaproponowałbym w przeszłości. Robiłem z nią rzeczy na które większość dziwek się nie godziła. A potem...
A potem powiedziałem jej, że ja wciąż... że ja dalej...
Roześmiała się.
Nic nigdy nie rozdarło mnie tak, jak ten śmiech. Śmiech, który wprawiał w drżenie komórki mego ciała, tak jak wysokie dźwięki działają na szkło. Chciałem, by ten śmiech umilkł. Na zawsze.
Moje dłonie zacisnęły się na jej szyi. Nie podduszałem jej tak, jak w trakcie seksu. Po prostu zablokowałem dopływ śmiechu. Choć wywróciła oczy, choć ślina leciała jej z buzi, śmiech wciąż trwał. Dopiero kiedy przestała się ruszać, stopniowo umilkł. I zostaliśmy sami. Ja i ona. W końcu razem. W ciszy i spokoju. W przytulnym mieszkanku. Tak jak zawsze planowaliśmy.
31 Grudzień 1958
Wszystkiego najlepszego z Nowym Rokiem, Najdroższa. Dzisiaj nasze zgniłe ciała w końcu się połączą, a my staniemy się jednością.