Bajka o rybce
Siedzi Maniuś nad Wartą, coś sobie mruczy pod nosem. Sam nie wiedział, skąd się znalazł w tym miejscu, skoro na dobre powinien być na wykładach. Rozbieganym wzrokiem rozejrzał się dookoła, jego plecak leżał metr od niego, tuż przy nim okulary. - Co za cholera, mnie tutaj przyniosła? – zaklął by sobie ulżyć. Leniwie podniósł się z miejsca i ruszył w kierunku plecaka. Włożył na nos okulary, zajrzał do plecaka w którym był jeden zeszyt, długopis, dwie drożdżówki i jabłko. Z tego wynika, że najprawdopodobniej wyszedł na zajęcia. Z wściekłością rzucił plecakiem o ziemię, kopnął go dwa razy i wrócił na swoje dawne miejsce. Spojrzał w niebo, słońce wydawało się dość ostre – więc przeniósł się pod stojące w pobliżu drzewo. Teraz było znacznie przyjemniej. Słońce prześwitywało przez rozłożyste gałęzie, a lekki wietrzyk muskał delikatnie jego skronie. Ułożył się wygodnie na boku, głowę wsparł na dłoni i zaczął się przyglądać płynącej rzece. Nagle jego znużonym oczom ukazała się nieduża rybka, która właśnie zażywała porannej kąpieli i bezczelnie chlapała wodą. Otworzył szeroko oczy i przyjrzał jej się uważniej. Rybka jakby na złość Maniusiowi, zaczęła chlapać jeszcze bardziej.
- Spływaj mała, bo cię złowię na haczyk, wypatroszę, usmażę i schrupię na śniadanie.
- Mam dużo ości, nie będę ci smakować - odpowiedziała i pomachała do niego rybim ogonkiem.
Maniuś o mało nie zachłysną się własną śliną ze zdziwienia. A kiedy trochę ochłonął, pozbierał obok leżące kamyki i zaczął nimi ciskać w rybkę. Biedna, z ledwością uniknęła ciosów, które spadały do wody niczym gradobicie z nieba.
- A to łobuz! - krzyknęła urażona. Wystawiła z wody swój maleńki pyszczek, wybałuszyła swoje paciorkowate ślepka i zaczęła się przyglądać Maniusiowi. Prawdę powiedziawszy nie wyglądał jej na kogoś wyjątkowego. Na pierwszy rzut oka, robił wrażenie wierutnego lenia, nieroba i nieudacznika.
- Coś się mnie tak uczepiła, flądro? - spytał Maniuś i zaczął się rozglądać, czym tu jeszcze rzucić. Rybka plusnęła wodą raz i drugi, potem jakby nigdy nic postukała się ogonem po rybim czole. Tego było już za wiele. - Jeszcze raz głupia flądro zakpisz ze mnie, to zrobię z tobą porządek! - krzyknął i rzucił w rybkę sporym kamieniem.
- Co robisz ludzka kreaturo? Chcesz mnie zabić? - nie dawała za wygrane rybka.
- Właśnie taki mam zamiar - odparł wesoło.
- Posłuchaj ludzka kreaturo. Jeśli ponownie ciśniesz we mnie kamieniem - zostaniesz ukarany.
- He! He! He! - zarechotał Maniuś i rzucił tym razem butelką po piwie.
Rybka podskoczyła ponad metr nad wodę, niczym akrobatka. Odbiła ogonem butelkę, która skierowała się wprost na Maniusia. Maniusiowi pociemniało przed oczami, jego członkami zawładną paraliż i runął nieruchomo na trawnik. Leżałby Pan Bóg wie, jak długo, gdyby dzielna rybka nie zrobiła mu sztucznego oddychania, usta w usta i śliskim ogonem dała mu po policzkach. Maniusiowi powoli wracała świadomość.
- Nareszcie sprowadziłam cię na ziemię – odetchnęła rybka.
Maniuś uniósł wzrok i nie mógł uwierzyć własnym oczom.
- Znowuż ty? – zapytał.
- Jak widzisz. Nie odstępuję cię, ani na krok. A teraz żarty się skończyły, wstawaj i zabieraj się do roboty. Śmierdzący leniu!
- Do jakiej roboty? Przecież ja się uczę. A poza tym, nigdzie mnie nie chcą?
- Posłuchaj ludzka kreaturo, mnie nie nabierzesz na swoje sztuczki! Na ucznia, ty mi nie wyglądasz, żebyś kochał pracę; też nie. A skoro nigdzie cię nie chcą, jak twierdzisz. To znaczy, że jesteś skończonym gamoniem.
- A ty flądro, za kogo się uważasz, skoro prawisz mi kazania?
- Podobnie jak ty, pochodzę z rodziny okoni. Inaczej mówiąc jestem rybka ’’Okoniówna’’. I jeszcze jedno ci powiem, kształciłam się za oceanem.