Ostatni list opowieść o chorobie afektywnej dwubiegunowej
ani nieba ani róży ptaka gniazda drzewa
świętego Franciszka Achillesa i Hektora
Przez sześć lat buchał w nozdrza opar krwi
Nie wierzę w przemianę wody w wino
nie wierzę w grzechów odpuszczenie
nie wierzę w ciała zmartwychwastanie
Tadeusz Różewicz
Rozmawiam z ludźmi by podtrzymać kontakty, by mnie lubili, by uważali
mnie za normalną. Tymczasen nie wierzę w nic.Nie mam nadziei Nie
odczuwam do nikogo sympatii.Inaczej było w szpitalu. Tam byli prawdziwi
ludzie. Podobni do mnie. Męczy mnie to. Tak na prawdę nie chcę z nikim
rozmawiać, gdy mam klony potrzebni mi faceci z pieniędzmi. Wyjątkiem
jest Krzysiek. Jest w nim coś co spowodowało zburzenie muru szkła między
mna a ludźmi.Rzadko odczuwam coś innego prócz głodu clonazepamu ,
pogardy dla mężczyzn, którzy zdradzają żony na "szybki numerek". Nie
wiem już czy mam jakiekolwiek wartości. Zakopałam je w najgłębszym
miejscu swojego serca. Slużyłam ludziom , nie kontaktowaam się z nimi.
Nie pamiętam kiedy ostatnio śmiałam się na prawdę z czegoś. Pamiętam że
płakałam kilka dni temu. Zachowuje się jak robot napędzany
farmakologią.W snach powraca motyw śmierci bliskich. Połroczne hospicjum
jakie mialam w domu.Wieczorem sie wyłączam. Nocą przychodzi lęk, drżenie, panika.W piątek
trzynastego anhedonia przykleja uśmiech na moich ustach, sztuczny
uśmiech jokera do ludzi.Łukasz z czatu powiedział że mam się iść
wyspowiadać do ktoreś ze świątyń ociekających złoconymi elementami,
wtedy nie będę mieć pod górkę. Ateiści mają pod gorkę.Pojdę się
wyspowiadać a potem wrócę do mojego dnia, do piątku trzymastego.
Depresja
Wymazał deszcz jasne oczy gwiazd
Cichy spokój stawu zmącił
O jak smutno...
Mokry chłód w okno puka
Mokre nuty na szybie jak sekundy jesieni spływają
O jak smutno...
Porwał deszcz dziecka sen
Śliczne bajki porwał deszcz
O jak smutno...
Szły symfonie mokrych nut nie zasnęło dziecko już
O jak smutno...
Edward Stachura
Zahowanie robota. Rano zmuszam się do wstania, ubrania się, często nie
jem. Jak robot wykonuję czynności w ciągu dnia. Prawa ręka w lewo, lewa
w prawo, idę tą samą czarną ulicą, wsiadam do tego samego czarnego
autobusu. Jak najszybciej chcę znaleźć się w ukryciu przed czarnym
glośnym miastem, w ktorym nie ma dla mnie miejsca. Ta sama ulica, ten
sam sklep, oświadczenie ojca że nie mogę sie do niego wprowadzić więc
zostaję na ulicy. Rozpacz, świat rozsypuje mi sie na kawalki. Po 36
latach dowiaduje się że ojciec też mnie odrzucił, jak matka. Myślę że
czerń zasłoniła świat w 1995roku. Zmarli wtedy jedyni ludzie którzy
kochali mnie za nic. Trudno mi to pojąć, że za nic. Ludzie tak dobrzy
nie zaslużyli na śmierć agonalną,jaką przyszło im doświadczyć. Nie
pochowałam ich do dnia dzisiejszego.Nie pogodzilam się z tym. Matka
chrzestna zmarła w 2005 roku na raka trzustki. Widzialam ten jej
strach. Ten strach niby osoby wierzącej, ktorą wszyscy oklamywali że
będzie żyć.Od 1995 roku miałam w domu hospicjum. 13 w piątek Bóg mnie
opuścił. Eli lama samachtani. Samotne wieczory są najgorsze. Internet,
znajomości z czatów. Normalni ludzie.Normalni ludzie w piątek
trzynastego w ktorym nie obdarzę ich czułością, zażyłością i przyjaźnią.
Siedzę sama każdego wieczoru i czuję to całkowite poczucie wyizolowania.
I to moja wina. Boje się "tzw" normalnych ludzi. Wszystko jest moja
wina. Nie Przelamuje się, nie idę do dziewuch których co drugie slowo to
kurwa, tak cwanych że sprzedały by mnie za 100zl. Jestem
niedorozwinięta. Nie rozumiem kobiet w moim wieku ktore wszystkie mają
dzieci i po co żyć. Nie urodzily ich w piatek trzynastego.
Siedzę sama każdego wieczoru i czuję to całkowite poczucie wyizolowania.
I to moja wina. Boje się "tzw" normalnych ludzi.
Nocami czuje zapach duchów
Tak zwani normalni ludzie wiedzą że to moja wina. Nie jestem chora,
tylko jestem nieudacznikiem bez odwagi, udaje.Mam zespół wyuczonej
bezradności. Mam się za siebie wziąć, wtedy kiedy o czwartej nad ranem
przychodzi panika i nie wiem czy mam 36 lat czy nadal jestem nastolatką,
ktorej umieraja bliscy aż w końcu zostaje sama.Kiedy męczy mnie w kółko
powtarzający się koszmar. Ja w domu w ktoym umierali mi bliscy, nie moge
zapalić światła, przepalone żarówki i czuje węchem ich obecność. Czuję
zapach duchów. W piątek trzynastego, czyli co ktoryś dzień w miesiącu
przechodzi przeze mnie we śnie elektryczność duchów i ich zapach.
Ojczyzna
Dziadkowie nasi ginęli za "ojczyznę".Dlatego teraz 4mln Polaków
wyjechało za granice szukać pracy. Do Niemców.Anglii,Holandii. Nasze
rodaczki opiekują się strszymi osobami,które w latach 40tych były
prawdodpodobnie wielbicielkami Adolfa i jego tez. Dlatego że Polska jest
Zieloną wyspą teraz w czerwcu musiałam zrezygnować z mieszkania, bo
zarobiłam 600zl. Mialam do wyboru albo mieszkać albo jeść. Najlepsze są
umowy śmieciowe. Gdy ma się dlug komornik zabiera całość. Bogaci
nazywają Polskę zieloną wyspą. Społeczeństwo jest tak podzielone, że tzw
elitarny świat, nie ma prawa zetknąć sie z biedą. Osiedla strzeżone,
samochody, ekskluzywne eklepy. Slużba zdrowia jest osobnym
tematem.Zmagam się z brakiem mieszkania, jestem bezdomna, grozi mi
wyrzucaenie z ciku. Co kilka miesięcy ląduje w szpitalu
psychiatrycznym. Tam jedynie czuje się normalnie. Nie zgłębiałam jeszcze
tego zagadnienia. Kiedyś, gdy żył mój dziadek i wpajał mi patriotyzm to
była moja ojczyzna.