Piekło
Kiedy dowiedziałam się o jego zdradzie nie mogłam przystać na to obojętnie. Ubrałam się jak najszybciej i pojechałam do lasu tam, gdzie zawsze się spotykaliśmy. To było nasze wspólne miejsce, magiczne miejsce. Stało tam wielkie piękne drzewo które w nietypowy sposób się wyróżniało. Na jego gałęziach rosły biało różowe małe kwiatki które zawsze przyciągały uwagę. Usiadłam pod nim i zaczęłam płakać. Nagle słyszę czyjeś kroki które ktoś stawiał blisko mnie na bujnej trawie ale nie podniosłam wzroku by zobaczyć kto przybył. Po chwili poczułam że coś złego się dzieje z otaczającym mnie z góry drzewem. Podniosłam głowę i spojrzałam na nie. To co ujrzałam wstrząsnęło mną tak mocno że nie potrafiłam oderwać od tego zdarzenia wzroku. Kwiatki straciły swój piękny kolor a zastąpiła je czerń. Złowieszcza czerń która niszczyła z każdą sekundą coraz to bardziej drzewo powodując jego rozpad. Zebrałam się w garść i spojrzałam na osobę która przed chwilą przyszła. To był on. Wstałam i będąc niczym wewnętrzna ruina zaczęłam krzyczeć i kopać kamienie które skrywały się wśród trawy. Niespodziewanie poczułam dotyk czyjejś ręki na mojej i to tak łagodny i ciepły że aż mnie przeszyły wspomnienia. Przybliżył się do mnie powolutku przystawiając swoją twarz do mojej. Jego błękitne głębokie niebieskie oczy przeszywały mnie na wylot a ciemne blond włosy zasłaniały trochę twarz która była mi tak dobrze znana że aż poczułam jak serce mi trzepocze w piersi. Wpatrywał się w moje czarne jak atrament oczy oraz brązowe niczym mleczna czekolada włosy. Po chwili pocałował mnie głęboko i namiętnie że poczułam się jak w piekle, ponieważ stamtąd pochodziłam a świadectwem tego były moje oczy oraz uroda. Gdy lekko odsunęłam się od niego poczułam przeszywający mnie do szpiku kości strach oraz ból gdy zobaczyła jego twarz. Była niczym marmurowa posadzka zimna i bez wyrazu oraz mroczna. Upadł na trawę a jego ciało wchłonął mrok. Po policzkach poleciały mi jak po chwili zauważyłam czarne łzy które pojawiły się pierwszy raz odkąd pamiętam. Nagle usłyszałam szmer za moimi plecami i błyskawicznie się odwróciłam. To był mój ojciec, władca piekła i ciemności, czyste zło stojące przed moim obliczem. Nim zdążyłam się odezwał on mnie uprzedził słowami „Córeczko moja najdroższa, wiem że straciłaś właśnie kogoś kogo kochałaś ale on zasłużył na taki los. Zranił cię a ja to poczułem. To drzewo jest uosobieniem twoich uczuć i powstało po to, by czuwać nad tobą na Ziemi. Jego misja się skończyła a ty wracasz ze mną do mego królestwa”. Po tych słowach uniósł łuk i szybkim precyzyjnym ruchem wypuścił strzałę w moim kierunku. Upadając na ziemię poczułam krew spływającą po moich rubinowych ustach która znaczyła na mnie śmierć.