Ostatni dołek

Autor: renhoelder
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

edziałam, co się wokół dzieje. Wstąpiła we mnie nowa, wściekła siła. Nawet ta siła jednak przegrała z podstępnym ukłuciem prosto w świeżo oswobodzone ramię. Po niedługiej chwili, gdy świadomość zaczęła sobie ze mnie kpić, a nogi wiotczeć, dotarły do mnie słowa doktora: 
- Thorazine biedaczce pomoże. Położymy ją o tu… 

* * * 

Wszędzie cię szukaliśmy! Wszyscy za tobą tęsknią! Anno, zobacz, kto w końcu do nas przyszedł… 
Ouu, ty niedobry, ile kazałeś nam czekać?
 Perlisty dziewczęcy śmiech potoczył się po okolicy. Doczołgałem się do jakiegoś domku. Ludzie, którzy tu mieszkają, są mili i twierdzą, że mnie znają. Całkiem możliwe, biorąc pod uwagę, że błąkałem się po pustyni ponad trzy miesiące, gadałem do siebie, miałem zwidy i do reszty traciłem przytomność. Mam zanik pamięci, ale Dziadek DoDo, jak go nazywają, mówi, że z czasem wszystko sobie przypomnę. Opiekują się mną z sercem, tym bardziej więc jest mi głupio, że ciągle ich nie kojarzę. Za to, kiedy zasypiam, widzę zarys świetlistej zjawy, która kiedyś nawiedziła mnie na pustyni. Opowiedziałem o niej Dziadkowi, ale on wytłumaczył, że ludzie w takim stanie często w podobny sposób personifikują samą śmierć. Dobrze, że za nią wtedy nie poszedłem. Czuję, jak stopniowo wracam do sił. Jednak sen z tą kobietą nie chce dać mi spokoju. Skąd w kieszeniach wzięło się tyle małych karteczek? 

* * * 

Widzimy piękną kobietę w kwiecie wieku, kobietę o zawziętej urodzie. Kobieta wita się z lekarzami, po czym pyta, czy przypadkiem syn nie życzył sobie, by zaznaczono go jako DNR. Nic im o tym nie wiadomo. Ale informacja ta, cokolwiek by się działo, powinna być znana w ich szpitalu. Formularzy nikt ze sobą nie nosi, nieprawdaż? Kobieta uśmiecha się blado i prosi, by ją TAM zaprowadzono. Pyta, ile czasu już trwa gehenna. Mówią, że dziewięćdziesiąt cztery dni. Kobieta z żalem kręci głową. Była w dalekiej podróży, ale to jest ściśle tajne i nie mogła się pojawić. Jej wszystkie numery telefonu są znane jedynie pracodawcom; to, czym ona się zajmuje, jest absolutnie absorbujące. Matka z wytrenowanym drżeniem kolan powoli, majestatycznie przekracza próg. Zażyczyła sobie, by orszak nie wchodził za nią, gdy się będzie z nim żegnać. Tłumaczy, że tak naprawdę to tylko ona go kocha, a ta zdzira, która leży otumaniona w gabinecie, to zła kobieta. Głos trzęsie jej się coraz bardziej. Dawkuje mocne słowa. Zręcznie sprawia wrażenie roztrzęsionej i zmartwionej. W takich chwilach czasem trzeba coś dodać- myśli sobie, zadowolona z efektu. Nadeszła chwila sam na sam. 
-Wreszcie .- szepce matka. –Tyle lat przede mną uciekałeś. Takich, jak ty powinno się uśmiercać od razu. Jesteście niebezpieczni. Gdzie jesteś teraz? Na tej swojej bezpiecznej sawannie? Czy w Cudownym Lesie, pożal się boże? 
Kobieta pochyla się nad łóżkiem. Wyciąga rękę, dotyka czoła Juliana. Z daleka gest ten wygląda niesamowicie czule. Oto matka rozpacza nad swoim jedynym dzieckiem, które samo nawet wegetować nie jest w stanie. Przez tę właśnie rękę przechodzi ją znajomy prąd. Ou, ty niedobry. Jej dusza się śmieje. Lekko kiwa głową w kierunku uchylonych drzwi. Podchodzi Dwóch Lekarzy, Duża Berta i Popychadło Oddziałowe. Jeden z Lekarzy zbliża się dostojnie do wezgłowia. 
-Godzina druga po południu, minut dwadzieścia trzy.- mówi.
 

* * *
_________________

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
renhoelder
Użytkownik - renhoelder

O sobie samym: MAMUSIU TYLE RAZY CI MOWILEM, NIE WCHODZ NA MOJE KONTO I MI NIE OCENIAJ DLA JAJ Z MOJEGO, BO WSTYD! ZALOZ SOBIE WLASNE
Ostatnio widziany: 2011-05-11 02:20:25