Ostatni dołek

Autor: renhoelder
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

ótni między mężczyzną a kobietą. Coś jednak tkwiło zdecydowanie głębiej, niż same słowa użyte w kłótni. Ciarki przeszły mi po plecach od spojrzenia jej oczu. Zupełnie, jakby mnie widziała. Jej oczy mówiły Uciekaj stąd jak najszybciej, ja cię nie mogę ochraniać. 
Popatrzyła wprost na mnie, gdy tylko mężczyzna wyszedł, trzaskając drzwiami. Z oka potoczyła się napęczniała goryczą, jedyna, niema łza. Obraz zamigotał, jak w starym telewizorze, po czym rozpłynął się w powietrzu. :Postanowiłem delikatnie stąpać po zamierzchłym trzasku parkietu. Ostatni raz omiotłem cały pokój czujnym spojrzeniem. Mocno wstrząśnięty, opuściłem Czerwony Pokój. W poprzednich pomieszczeniach widziałem i słyszałem różne rzeczy. Jednak właśnie tam uderzyła mnie pewność, że odtąd moje powodzenie zależy od interpretacji ułudy. Kuszącej, lecz jednak ułudy. Nie zdziwił mnie widok zupełnie innego korytarza, gdy wyszedłem. W zasadzie nic mnie nie miało prawa już dziwić. Nos odczuł gwałtowną napaść w postaci cudownego, zwodniczego zapachu, roznoszącego się wszędzie. Wielki, błękitny, cudowny zapach, który, nie tyle, że się roznosił, to wręcz pełznął. Czułem, jak rozprzestrzenia się z najniższych warstw, czepiając się łapczywie nogawek, wędruje coraz wyżej. Zupełnie, jakby to woń badała mnie, a nie odwrotnie. Ogarnęła mnie pełna słodyczy błogość. Nagroda za zszargane ostatnią próbą nerwy…? Nie… Raczej kolejna, bardziej wyrafinowana pokusa. Zapach szepnął mi, skąd przybywa. Nachyliłem nosa i słuchałem uważnie, dokąd mnie obiecuje zaprowadzić. Następne drzwi były, przysięgam! sterylne i stalowe. Tak je mogę opisać, bo nigdy nie interesowały mnie takie szczegóły (ku zmartwieniu matki). Zapach jednak delikatnie popchnął mnie w ich kierunku, uspokajając niepewność. Uniosłem sztabę i popchnąłem drzwi. Oślepiające południowe słońce i szum wysokich traw kołyszących się na wietrze zachwyciły mnie i opatuliły zmęczony umysł. Ćśśś… zdawały się szeptać trzciny. Wszystko będzie dobrze… 

* * * 

- Zechce pani wyjść, zaraz będzie obchód. 
Popatrzyłam na kobietę ubraną na biało, jakby była z kosmosu. 
- No już, kochanie, wszystko rozumiem… 
Mówiąc to, delikatnie położyła mi rękę na ramieniu. 
-Proszę mnie informować… ja… ja muszę być na bieżąco. –cudem pozbierałam rozsypane gdzieś pod czaszką słowa. Wiedziałam, że głos mi drży. Wiedziałam, że wyglądam jak zapijaczona wariatka. Wszystko przez zapuchnięte cały czas oczy i czerwony od płaczu nos. Przez zmarniałą cerę i wszystkie inne objawy nieprzespanych nocy. Wielka pielęgniarka, która objawiła mi się jako anioł, pomogła mi wstać. 
- Niech pani wreszcie odpocznie. Wiem, co zrobimy. Pójdziemy do mnie do kanciapy, mam akurat świetną szarlotkę. 
Chciałam odmówić, ale podobno siostrze przełożonej Dużej Bercie się nie odmawia. Gdy lekarze dryfowali przez drzwi Sali 37, łopocząc kitlami, ja mimowolnie odpłynęłam w nieświadomość na kozetce Dużej Berty. Tak bardzo chcę cię spotkać, tak bardzo… 

* * * 


Zapach niecierpliwie szarpnął mnie za spodnie. Bardzo chciał pokazać mi swoją domenę. Nachyliłem się posłusznie. Pod moimi stopami rozpościerał się najcudowniejszy kobierzec świata. Dla mnie nadzieja ma kolor błękitny. Padłem na kolana, głośno się śmiejąc. Przywitałem moją osobistą nadzieję. Zatopiłem się w czystym Pięknie. 

* * * 

-To zapaść! Szykujcie zestaw do reanimacji! Ale biegiem! 

* * * 

Poczułem, że coś chyba chce rozszarpać mi serce na kawałeczki. Zdecydowanie nie polecam takich wrażeń. Byłem zbyt zmęczony, by się chociaż

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
renhoelder
Użytkownik - renhoelder

O sobie samym: MAMUSIU TYLE RAZY CI MOWILEM, NIE WCHODZ NA MOJE KONTO I MI NIE OCENIAJ DLA JAJ Z MOJEGO, BO WSTYD! ZALOZ SOBIE WLASNE
Ostatnio widziany: 2011-05-11 02:20:25