Osobowość schizoidalna
Nikt jej nie powiedział tego wprost (chociaż zapewne to tylko kwestia czasu), ale ona wiedziała, wiedziała, że jest już za późno aby beztrosko szczebiotać z koleżankami, za późno, aby znaleźć przyjaciółkę, która będzie jej najlepszą powiernicą, a przede wszystkim zbyt późno, aby znaleźć kogoś, kto ją oczaruje, kto będzie ją zdobywał… Cóż jej zostało? Wirtualne rozmowy, każdego dnia jako ktoś inny, wstydziła się bowiem swej własnej, osobistej beznadziejności. Zostały jej marzenia, które każdego wieczoru przy kieliszku Martini mogła przerabiać i udoskonalać, nawet zapisywać atramentem na białych kartkach, zraszać łzami i w końcu rytualnie palić w kominku.
Teraz wiedziała, że tak dłużej nie można żyć. W każdym razie, ona nie chciała tak żyć. Bo i dlaczego? Czy jeśli jej nie będzie, ktoś to zauważy, ktoś będzie tęsknił? A nawet jeśli, to co ją to obchodziło. Żadne z jej marzeń nie ziściło się. Wszystko było nie tak jak sobie przez całe lata planowała. Nie, nie mam sensu tego dłużej ciągnąć.
Spojrzała w dół. Piekielna otchłań otwierała się przed nią. Zapraszała. Strach? Nie! Tego akurat, nie mogła sobie zarzucić. Nigdy nie była tchórzem. Nigdy! Ona zwyczajnie nie chciała. Nie chciała spotkań z ludźmi za którymi nie przepadała, nie chciała spotkań, które przebiegały według innego planu niż sobie wymarzyła. Nie chciała, żeby los dawał jej jałmużnę. O nie! Na to była zbyt dumna. Wolała z klasą zakończyć to, co nie mogło się nawet zacząć.
Oślepiające światła. Szum wody. Śliska barierka. To takie proste. Takie wzniosłe. Pozbawione wszelkiego banału. Teraz wszyscy się dowiedzą, że miała swoją godność, swoje zdanie, charakter!
Zamknęła oczy. Teraz wystarczy policzyć do dziesięciu i zsunąć się z barierki. A może lepiej policzyć od dziesięciu do jednego? Albo do zera? To bez znaczenia.
Ból? To potrwa tylko chwilę. Zresztą zawsze była silna, odporna na ból. Na każdy jego rodzaj.
Zwyczajnie nie chciała żeby ktoś się nad nią użalał.
Chciała żeby mówiono o niej „kobieta z klasą”.
To kwestia dumy.
Jej dumy.
Teraz!
Już!
Tak!
Skoczna melodyjka przerwała trans. Cholerny telefon! Dlaczego go nie wyłączyła? Szybkim ruchem wyszarpała go z kieszeni. Kiedy oderwała ręce od barierki zakręciło jej się w głowie. Chwyciła się kurczowo. Przecież mogła się zsunąć, dlaczego znów się złapała? To jakiś znak? Bez znaczenia. Zaraz wyrzuci telefon i dokona swego – być może największego w życiu – dzieła. Wyświetlacz telefonu migał upierdliwie. Wyciągnęła rękę, żeby wrzucić go do wody. Dlaczego on ciągle dzwoni? Kto tak długo chce z nią rozmawiać? Jakie to ma znaczenia? Jest ciekawa. Tylko tyle. Sprawdzi kto to i wyrzuci telefon. Chyba może tylko sprawdzić kto do niej dzwoni w takiej chwili! Zerknęła na wyświetlacz. Obok ikony ze słoneczkiem widniał napis DAREK. Odruchowo podniosła telefon do ucha.