Opowieści z Przeklętej Doliny: Ucięta Mowa - część VI
Dziewczyna z determinacją pociągnęła za drzwi ale ponieważ nie dawało to żadnego rezultatu, ze łzami w oczach usiadła na podłodze i ukryła twarz w dłoniach. Jak dziecko zacisnęła pięści i przetarła nimi oczy. Gazeta, którą wcześniej upuściła jej dziwna towarzyszka podróży, leżała teraz w zasięgu ręki dziewczyny. John nie czekał aż usłyszy po raz trzeci tajemniczy krzyk. Już wychodził z przedziału gdy w szybie drzwi zobaczył jakieś odbicie. Był pewny, że odbiło się coś, jakby ubranie i, że to odbicie się w szybie musiało pochodzić od okna. Zbliżył się do niego, otworzył i wyjrzał na zewnątrz pociągu. To co zobaczył nawet jego przyprawiło o mdłości, detektywa, który był świadkiem już niejednej śmierci. Ale nie takiej. Ciało jakiejś kobiety na jego oczach zostało rozjechane przez pociąg. Jeszcze widział zakrwawione torowisko. Miał nawet wrażenie, że słyszał chrzęst łamanych kości, może czaszki, i widział przez chwilę wleczoną, zaczepioną na kole zakrwawioną, oderwaną rękę. Ku jego zdziwieniu maszynista nawet nie zwolnił szybkości jazdy. "Może nic nie wie, pociąg jest długi i głośny." - pomyślał. Był pewien, że w tym pociągu popełniono morderstwo. I miał już podejrzenia kto mógł je popełnić. Na kolejnym zakręcie dostrzegł w którymś przedziale otwarte okno. Wszystkie pozostałe były pozamykane. - "Jeśli to nie tam popełniono morderstwo to może chociaż pasażerowie coś słyszeli. - pomyślał. - "Wszystko powinno się wyjaśnić jak odnajdę Hrabiego". Wybiegł z przedziału nie dbając o pozostawione bez opieki bagaże i poszedł wzdłuż pociągu. Ponieważ siedział w ostatnim przedziale, zaglądał do każdego mijanego ale nie dostrzegał w nich niczego podejrzanego. To tylko utwierdzało go w przekonaniu, że morderca dokonał zabójstwa w przedziale z otwartym oknem. Poza tym nadal nie natknął się na Cagliostra a minął już kilkanaście przedziałów i kilka wagonów, nie liczył nawet ile. Otworzył drzwi oddzielające kolejne wagony i stanął zupełnie nie wiedząc co powinien zrobić. Hrabia, którego ponoć żaden z podróżnych nie widział gdy ten przemykał się koło ich przedziałów, stał teraz kilkanaście kroków przed detektywem, zwrócony do niego bokiem a przodem do drzwi przedziału. Mothman domyślił się, że to w tym przedziale zostało popełnione morderstwo a podejrzanym był oczywiście Hrabia. Detektyw miał ochotę rzucić się na niego i wycisnąć z niego wszystkie wiadomości ale wiedział, że na razie nie mógł niczego podobnego uczynić. Potrzebował zebrać przeciwko niemu niezbite dowody a póki co miał tylko poszlaki i podejrzenia. Ostrożnie zaczął zbliżać się do Hrabiego. Ten widocznie usłyszał jego kroki bo odwrócił się w jego stronę a Mothman stanął i zaczął mu się dokładnie przyglądać. Pierwsze co przykuło jego uwagę to była jakaś zmiana, która zaszła w Hrabim. Najbardziej widać to było w jego oczach - były nadal nieprzystępne ale teraz smutniejsze i jeszcze zimniejsze niż zwykle. Już nie widział w nich tej iskry życia, tak jakby ich właściciel w ciągu tej krótkiej podróży bardzo się postarzał. Znalazło to odbicie w całej jego twarzy: jej rysy stały się ostrzejsze i bardziej widoczne. Gdy tak stał oparłszy się mocno o swoją laskę bardziej teraz przypominał trawionego śmiertelną chorobą starca aniżeli pełnego prawie młodzieńczej energii mężczyznę, który kilka godzin wcześniej przyszedł do Mothmans Library. Johnowi, im dłużej na niego patrzył tym bardziej robiło mu się go żal. "Może ma teraz wyrzuty sumienia po dokonanej zbrodni." - pomyślał. - "Mimo to jest jej winny. Z drugiej jednak strony czy świadomie odważyłby się popełnić morderstwo wiedząc, że jestem detektywem? Czy zaryzykowałby zdemaskowanie? Nie, głupi nie jest: jego inteligencja jest raczej równa przebiegłości. A może to rodzaj testu dla mnie, może mnie sprawdza. Jeśli tak to zagrajmy". Kąciki ust zadrgały mu w ledwo widocznym uśmiechu. Miał nadzieję, że Hrabia nie dostrzeże tego, co rozgrywa się teraz w jego myślach i duszy. I chyba tak było. Mothman podszedł do niego zdecydowanie. Caglios