Opowieści z Przeklętej Doliny: Ucięta Mowa - część IV
y, żeby ktoś mu przeszkadzał. Zanim oczy przyzwyczaiły mu się do ciemności potknął się o coś, jakby krzesło leżące na środku biura ale nie przypominał sobie, żeby je przestawiał. Po paru krokach dotarł do okna i otworzył okiennice. O mało nie krzyknął z przerażenia gdy pierwsze promienie wschodzącego słońca ogarnęły pomieszczenie. Nie było go zaledwie dwa dni a nie poznawał swojego biura. Dokumenty potargane, niektóre pomięte leżały prawie wszędzie, gdzie się rozejrzał. Meble połamane, nie miał nawet na czym usiąść. Z każdym krokiem, gdy przemierzał biuro, słyszał pod butami chrzęst drzazg. Nawet metalowy sejf miał wyłamany zamek. - "Ktoś się nieźle natrudził. Ale czego szukał? Może tego co ja". - Pomyślał i zaczął grzebać w papierach. Szukał jakichś gazet, wycinków prasowych albo notatek służbowych. Nic, co mogłoby go naprowadzić chociaż na ślad Cagliostra. Zawiedziony usiadł na podłodze i ukrył twarz w dłoniach. Nie miał już innego wyjścia, musiał jechać w ciemno i zaufać przeznaczeniu. Wszystkie możliwe dowody przemawiające przeciwko Hrabiemu przepadły. Podniósł z podłogi kawałek papieru i poszukał czegoś do pisania i do przytwierdzenia jej do drzwi. Znalazł ołówek, sam nie wiedział gdzie, jakby sam nawinął mu się pod rękę. Napisał kilka słów i przyczepił kartkę do futryny od strony korytarza. Ponownie zamknął okiennice i wyszedł z budynku tak jak wszedł. Nikogo nie zawiadomił o włamaniu - wolał wszystko załatwić osobiście. Gdy zszedł po schodach, skierował się w stronę domu. Postanowił się przespacerować, może powiew świeżego powietrza podsunie mu jakiś pomysł do głowy. * Z drugiej strony Guardian Street do Budynku Straży, zaprzągnięta w kilka koni zbliżała się furmanka. Siedzący w niej mężczyźni co i raz poganiali woźnicę okrzykami. - Obyśmy tylko zdążyli! - Basowy głos dochodził z jej środka. C.D.N. Konrad Staszewski