Opowiadania z lumpeksu - SKROMNE PRAGNIENIE
„Człowiek jest tylko epizodem w życiu przedmiotu”
Franciszek Starowieyski
***
Przez duże szklane okno sklepu z używaną odzieżą słońce oświetla wieszaki ze spodniami.
Te są najbliżej okna. Za nimi wiszą spódnice
a potem długim szeregiem bluzki, sweterki, dziecinne ubranka i kurtki. W koszach na podłodze budzą się buty i torebki. Biustonosze i bielizna kłębią się plącząc zapachy wielu ciał.
Personel sklepu jeszcze śpi w swoich domach. Za dwie godziny, żaluzja podniesie się majestatycznie a klucze zadźwięczą w zamku. Drzwi otworzą się i świeże powietrze wtargnie w zduszony zapach chemicznego prania i jakąś nieokreśloną woń rzeczy porzuconych.
Za trzy godziny sklep zapełni się kobietami. Z rozbieganymi oczami
lub w skupieniu godnym filozofa będą szacować rzeczy, oglądać je pod światło, zastanawiać się nad kupnem albo odrzucą coś zdecydowanie.
Rzeczy będą się starać, aby je zauważono. Jak to możliwe?
A jednak!
***
W niebieskim plastikowym koszu, splątane paskami, leżą torebki. Jedna z nich wygląda zbyt dobrze.
To zawsze widać po sposobie szycia, jakości skóry, którą prawdopodobnie wzięto za sztuczną.
Napis Hermes chyba nic nie mówił komuś, kto torebki segregował.
Jest już południe. Kobietom nie chce się schylać do niebieskiego kosza. Wyjątkiem jest jedna dziewczyna, która podnosi torebkę, przyciska
ją do piersi i szybko idzie do kasy.
***
Szła w deszczu, chroniąc się pod parasolem. Granatowy welon jej stroju szarytki na plecach był już całkiem mokry i ciężki. Wracała od chorej. Dwa razy dziennie, każdego dnia, Siostra Amele Girard przemierzała tę samą trasę od Place
de la Madeleine, przez Rue Royal, Rue du Faubourg, aż do Rue d’Anjou
gdzie mieszkała jej podopieczna.
Pod numerem dziewiątym, najpierw przekraczała małe podwórze, potem wchodziła przez duże drewniane drzwi. Budynek, jak prawie wszystkie
w Paryżu, miał wysokie okna, opatrzone charakterystycznymi kutymi balustradkami i okiennicami z poziomych listew. Madamme Etienne Vallier
od dawna prawie nie wstawała z łóżka. Miała osiemdziesiąt siedem lat i ciężką chorobę kręgosłupa. Jeszcze tylko wstawała do toalety wspierając się na kulach, ale była już zupełnie niesamodzielna. Jej dawna gosposia gotowała trzy razy w tygodniu i robiła zakupy. Siostra Amele, podawała leki, myła ją, masowała, poprawiała pościel, wietrzyła pokoje. Była jej opiekunką.
- A, to ty, Amele! – Tak dawno Cie nie było! Wieki całe! – skarżyła się Madamme Etienne. W jej wieku czasem czas rozciągał się jak guma. Pamiętała doskonale swoją młodość a czasem gubiła się w tym, co było wczoraj. Leżała w staromodnej pościeli z wysoko postawionym zagłówkiem, z pilotem do telewizora w ręku.
- Ależ Madamme Etienne! Byłam u pani wczoraj wieczorem! Jestem u pani dwa razy dziennie, niech pani sobie przypomni, proszę.
- No może masz i rację, ale ten czas tak leci, na nic człowiek nie ma czasu!