Oniryczne zbrodnie
II.
WPO od rana nie mogła zaznać spokoju. Sny obywateli przyprawiały ją o migrenę. Nie mogła sobie wytłumaczyć, jak można tak śnić. Ona rozumie sny, w których tłumy składają jej podziękowania, klękają i wiwatują, gdy pojawia się w oknie pałacu i spogląda na swoje miasto, uśmiechnięte twarze mieszkańców. Ona rozumie, kiedy władzę się kocha, ale takie sny? Jakim zwyrodnialcem, jakim zwierzęciem trzeba być, aby tak śnić?
Młody asystent ukłonił się wchodząc do gabinetu.
-Pojmali go, proszę pani. Czekają na dalsze instrukcje.
-Czekają? Na co oni czekają? Czy już aparat sprawiedliwości nie potrafi działać bez mojego bezpośredniego udziału? Czy na prawdę nie wiedzą, jak postępować z takimi terrorystami? Proszę im przekazać, że należy ukarać przykładnie, bo to jest jak, jak jakaś zaraza, jeden zacznie śnić, potem następny, i następny. Wszyscy będą śnić o odcinaniu głowy, marzyć, aż w końcu, sny staną się rzeczywistością. Granica między nimi nigdy nie jest zbyt ostra.
-Myśli pani chyba o urojeniach?
-Ja wiem o czym myślę – oburzyła się WPO. – Nie potrzebuję tłumacza. Coś jeszcze?
-Raport w sprawie podpaleń w dzielnicy X. Podobno potrzebuje pani do rozpałki w kominku.
-Skoro już napisali, to niech się do czegoś przyda. Człowiek tyle się musi namęczyć, aby wszystko dobrze działało. A co w zamian otrzymuje?
-Łapówki?
-Sny! Złe sny, które mogą stać się przyczyną zamętu, chaosu, totalnej destrukcji.
III.
Przewieziono J. do specjalnego pomieszczenia w podziemiach komisariatu przy ulicy T. Dwóch rosłych funkcjonariuszy usiadło naprzeciw podejrzanego.
-Śniło się, co? – zagaił niższy.
J. wzruszył ramionami.
-Zdarza się każdemu – odparł J.
-Taka wymówka. Kiepska, kiepska, dupy ci nie uratuje. Zachciało się władzę znieważać, zasady współżycia podważać, to się teraz ma, na co się zasłużyło.
-Co niby jest złego w opowiedzeniu swojego snu?
-Jeszcze indywidualnie, to może niby nic, ale proszę sobie wyobrazić, co to by było, gdyby każdy mówił, co mu się przyśniło. Sny są objawem tego, co naturalne, tego, co podziemne, dobrze mówię? – zwrócił się do milczącego kolegi.
-A skąd mam wiedzieć, mnie zawsze nudziło to psychologiczne hokus pokus. Koleś jest terrorystą, nawet jeżeli onirycznym terrorystą to terrorystą, nie? Więc do paki gada, pod prąd, a nie gadać. Zacznie śpiewać, jak mu, ku chwale ojczyzny, jaja do akumulatorka podłączymy…
-Spokojnie, spokojnie, na wszystko przyjdzie czas. Zachowujmy się z godnością i zgodnie z prawem. To delikatna sprawa, sama WPO jest nią zainteresowana. W każdym razie, gdyby każdy, wracając do tematu, to, gdyby tak każdy, wszystkim, opowiadał o snach, to społeczeństwo, to społeczeństwo by tego nie wytrzymało. Cenzura jest potrzeba, bez cenzury, nie ma dyskursu publicznego, a takie wstawki, takie osobiste, to nie wypada, to jest właśnie pokazanie chuja władzy, a władza tego nie lubi.
-No, nie lubi, nie lubi… - wtrącił milczek zaciskając pięść.
J. nie odpowiadał. Siedział patrząc przed siebie. Zastanawiał się, czy to czasem nie jest sen. I na ile takie śnienie można uznać za sennozbrodnię.
-My się w sny nikomu nie mieszamy, o ile są prawowite, o ile nie są obsceniczne. Ale gdy są obsceniczne i jeszcze upubliczniane, to zareagować musimy.
-Długo mnie będziecie trzymać? – spytał wreszcie J.
-Tyle ile trzeba. Wiesz, dla dobra społeczeństwa.
-Społeczeństwa – powtórzył z przekąsem J. – Zawsze społeczeństwa.
-Tylko i wyłącznie – odparli na raz funkcjonariusze wybuchając gromkim śmiechem.