Ona i on
On: Jest drobiazgowy i skrupulatny, jak nigdy przedtem. Staje się obiektem drobnych żartów, albowiem koledzy twierdzą, że przedstawicielka nowego zleceniodawcy szczególnie wpadła mu w oko. Tak, trzeba przyznać, że spływające po ramionach czarne włosy absorbują jego myśli nie tylko podczas biznesowych spotkań. On nie przeoczył żadnej okazji do spotkania z nią, wszystko ustala osobiście. Ona ma poczucie humoru i jest niezwykle pogodna. I tylko dla niego chyba pozostawia na twarzy uśmiech dłużej niż zwykle. Nigdy w życiu tak nie pragnął zamiany biznesowych spotkań na prywatne. On też szuka, ma nawet założone konto na jednym z internetowych portali i od czasu do czasu spotyka się z kimś nowym. Jednak odkąd prowadzą ten nowy projekt inne spotkania są rzadsze, a kolejne kandydatki wypadają blado na jej tle. Tylko ona jest tak mądra, tak dowcipna, tylko ona ma śliczne czarne włosy spływające po ramionach, ona jedna tak się do niego uśmiecha. Czy to możliwe, żeby ona była sama? Czy to jest prawdopodobne, żeby perłę pośród kamieni spotkać w pracy?
Ona: Znów tańczy w klubie, zamawia kolejne mojito i szuka go w tłumie. Znów ta sama grupka, zmieniły się dziewczyny. Miała rację, te 2 nieznajome zamieniły się na nowe 3. Wśród nich atrakcyjne blond włosy i roześmiana twarz. Przekrzywiona na bok głowa spostrzegawczemu obserwatorowi daje znak, że to on jest obiektem jej sztuki uwodzenia. Uśmiecha się do niej, prawie tak, jak wtedy, gdy kolejny raz omawiają te same detale projektu. Dlaczego wtedy, w pracy ona nie zapyta go, czy się z nią umówi? Śmieszne, ona profesjonalistka, z takim pytaniem. Też coś, kolejne mojito i ona wraca na parkiet. Rozzłoszczona poprzednim obrazem już nie patrzy w jego stronę.
On: Teraz już ma pewność, to ona była wtedy na parkiecie. I te kolejne kilka razy później też. Trudniej jest mu obserwować postacie w klubie, bo zmęczone oczy nie chcą już dobrze widzieć przez soczewki. Dziś też jest. Nie ma mowy o pomyłce. Sama płaciła za swoje drinki. I ubrana jest inaczej niż pozostałe. Tak, jakby przyszła tu tylko tańczyć. Nie rozgląda się, nie szuka z nikim wzrokowego kontaktu, może z kimś jest, kto nie lubi tańczyć i dlatego przychodzi z koleżankami? Te same są, co wtedy. Jedna z nich wyraźnie skanuje teren i rozgląda się niczym wytrawny myśliwy w poszukiwaniu odpowiedniej zdobyczy. Spuszczony z łańcucha pies zasłania mu widok. Nieźle, tym razem trzy. Szeroki uśmiech starannego blond balejażu wskazuje, że on będzie obiektem polowania. Wyeksponowany biust nie pozostawia nawet odrobiny przestrzeni wyobraźni. Mało lotna rozmowa angażuje go. Nie, on chce już tylko ją. Pracują tak blisko siebie, chodzą do tego samego lokalu, niemożliwe, żeby w tych spotkaniach był tylko kontekst zawodowy. On zostawia towarzystwo. Zdecydowany otrzymać kosza od spływających włosów rusza w kierunku parkietu. Nie ma jej! Niemożliwe. Nigdy tak wcześnie nie wychodziła.
Ona: W zasadzie dlaczego tak ją ten wieczór rozzłościł? Przecież nic ich nie łączy. Poza półrocznym projektem. Kto jej dał prawo do myślenia o nim, jak o kimś bliskim? Może miał spojrzenie podobne do ojca, może tym swoim uśmiechem przywoływał na myśl szczęśliwe chwile? Może miał coś w tych rysach dającego złudne poczucie bezpieczeństwa? Nie pójdzie do tego klubu nigdy więcej. A przynajmniej do czasu, kiedy o nim nie zapomni. Kokietujące spojrzenie blondynki uwodzące uśmiech zarezerwowany tylko dla niej znów krąży jej przed oczami. Rano odwraca na drugą stronę mokrą od łez poduszkę.
On: Kolejnego tygodnia nie ma jej w klubie, następnego też nie. On jest pewien, że ona jest wyjątkowa, że jest inna od tych wszystkich otaczających go kobiet. Dlaczego nigdy nie dała mu znaku, że jest nim zainteresowana? Choć sugestia, że chętnie spędzi z nim jedno popołudnie. Nigdy nie rozmawiali na temat życia prywatnego. Nie, nie w ogóle. Znał historie jej życia, znał pasje. Ale nie wiedział czy jest sama czy z kimś. A nie chciał pytać. Trudno było mu się przyznać samemu przed sobą, że każda chwila spędzona z nią była jak wielobarwny, śliczny motyl, który niespodziewanie siada na ramieniu. Wtedy stoisz nieruchomo, żeby go nie spłoszyć. I on kontemplował każdą chwilę z nią, każdy uśmiech, każdy zsunięty z ramion kosmyk włosów. Bał się zapytać o najważniejsze. Żeby nachalnym pytaniem o życie prywatne nie pozbawić się tego, co ma. W zasadzie co ma? Projekt się już skończył, kolejna butelka whisky też.