Ponowny wybór

Autor: Rinoa017
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- To dla ciebie...

 

Gdybym wiedziała, że na jednej z półek skalnych czeka mnie przeklęta wyrwa, w życiu nie zdecydowałabym się na wspinaczkę. Teraz mogłam tylko wyklinać na siebie, zdenerwowana, zirytowana, posiniaczona. Spojrzałam w górę. Wysoko nade mną widniało błękitne niebo.

Byłam w niezłym szoku, gdy zauważyłam, że nadal żyję po upadku z tak wysoka. Co prawda, słyszałam o wielu przypadkach, jak choćby "gumowe kości" i inne tego typu dziwne wypadki, gdzie ludzie pomimo wysokości nadal mieli się całkiem nieźle. Oczywiście nie wliczam w to upadków na miękkie rzeczy.

Spadłam prosto na skały... Pokryte mchem i dziwnymi, purpurowymi kwiatami, ale nadal była to skała. I strasznie duża odległość w górę.

Rozejrzałam się i wytrzepałam lekko czarne spodnie z pyłu. Chwilę później bardzo tego pożałowałam - ból dał o sobie znać aż nad wyraz mocno. Syknęłam z bólu, łapiąc się za miejsce nieco poniżej kolana. Przez chwilę miałam wrażenie, jakbym miała część ukruszoną, jednak w następnej chwili uświadomiłam sobie, że to niemożliwe. Nie mogłabym wstać, a mimo to jakoś mi się to udało.

Pomijając cud, że nadal żyłam po takim upadku, byłam caluteńka w kurzu i jakimś dziwnym, szarym pyle przypominającym nieco popioły. Próby otrzepania spodni i ciemno-niebieskiej koszulki kończyły się za każdym razem salwą bólu. A pył powodował dziwne kręcenie w nosie, dlatego chciałam się go pozbyć jak najszybciej.

Otrząsnęłam się dosyć szybko z szoku. Zaczęłam się rozglądać i z bólem uświadomiłam sobie, że mój towarzysz spadł razem ze mną. Uderzyłam się lekko w czoło, by po chwili odczuć kolejną salwę bólu, tym razem w dłoni. Stwierdziłam, że wykonywanie jakichkolwiek innych ruchów niż te najpotrzebniejsze jak chód, przysiad, skok czy tego typu inne, nie powinny mieć miejsca.

- Trzymasz się, Atreyu? - Zapytałam, podając dłoń młodszemu o kilka lat chłopakowi. Jego ciemne włosy przypominały teraz srebrny hełm przez ten kurz. Nie było go za to widać na jego jasnych, niemalże białych ubraniach o niebieskim zabarwieniu. Błękitne oczy patrzyły na mnie z rozbawieniem.

- Przypominasz rycerza z tym pyłem. Brak ci tylko miecza! - Zawołał i schwycił moją dłoń. Wykrzywiłam się w bólu, on także. Zaraz potem oboje buchnęliśmy śmiechem, by znowu skrzywić się w bólu. Oboje byliśmy tak samo obtłuczeni.

- To cud, że żyjemy. - Powiedziałam po chwili, gdy udało mi się już wstępnie pokonać ból spowodowany śmiechem. - Choć teraz mam wrażenie, że mam połamane wszystkie żebra...

- Taaa... - Zdołał tylko westchnąć. Po chwili chyba nastawił uszu, przynajmniej dziwnie się ożywił. Już chciałam się odezwać, gdy uniósł rękę do góry, by mi przerwać.

Przekrzywiłam lekko głowę, jednak czekałam cierpliwie. Coś wyraźnie słyszał, więc nie chciałam mu przeszkadzać. Także zaczęłam nasłuchiwać, może usłyszę to, co on...?

- Woda. - Wyszeptałam w końcu.

- A tam, gdzie woda, tam i wyjście. - Powiedział Atreyu z uśmiechem na twarzy. Skinęłam mu głową. Stwierdziliśmy, że gdy tylko dojdziemy do wody, powinniśmy nieco dać odpocząć obolałym ciałom. Może po kilku godzinach ból choć trochę ustąpi... Do tego zimna woda powinna go nieco złagodzić, a wątpię szczerze, by podziemny strumyk był gorący.

Małymi kroczkami, bardzo powoli, ruszyliśmy w stronę szumu. Po około dwóch godzinach mordęgi, stękania i uciążliwego bólu udało nam się dojść nad brzeg rzeki. Atreyu jak zwykle cieszył się jak dziecko. W sumie... To w pewnym sensie nadal nim był. Szesnaście lat to wcale nie dorosłość.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Sama dzisiaj kończyłam dwadzieścia cztery lata... Ale w sumie co to ma do rzeczy?

Mój towarzysz natychmiastowo wskoczył do wody i zanurzył się po sam czubek głowy. Po chwili się wynurzył i spojrzał na mnie.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Rinoa017
Użytkownik - Rinoa017

O sobie samym: Nie ma dobrej i złej strony. Są tylko dwa punkty widzenia...
Ostatnio widziany: 2024-11-25 21:43:03