Ona i on
Ona: Dziś będzie miły wieczór. Zawsze przed otwarciem sezonu idą z ojcem do Buddha Club. Zawsze od czasu, kiedy przez przypadek złapał ich deszcz na chodniku i weszli do środka. Oboje lubią to miejsce przywodzące im na myśl wspólne podróże. Je z ojcem kolację, śmieją się, niespiesznie wychodzą, ojciec jak zawsze obejmuje ją na koniec i całuje w czółko, podaje płaszcz. Robi tak od lat. Ona uwielbia tę jego kurtuazję. Chciałaby, żeby jej mężczyzna też taki był.
On: Po kilku tygodniach gonienia wspomnienia uśmiechu i najwspanialszego projektu, jaki przyszło mu realizować w życiu, umawia się w końcu na randkę. Buddha Club? Ależ sobie wymyśliła. Dlaczego się zgodził? Nie dość, że randka w ciemno, to jeszcze rachunek po jego stronie. Dobrze wiedział jaki. Był tam kiedyś na służbowej kolacji. Wchodzi. Tak, ma zamówiony stolik. Ooo, jest ona! Z kim? Dużo starszy mężczyzna obejmuje ją ramieniem i całuje w czoło. Ona z takim? Przecież mógłby być jej ojcem! Wstaje i wychodzi. Nie, nie ma ochoty poznawać dziś nikogo. Dzwoni i przeprasza. Nagle rozbolał go brzuch. Kiedy? Nie, jeszcze nie wie kiedy, zadzwoni.
Ona i on jadą dziś razem w windzie. Do pracy. Ona uśmiecha się bez słowa, on też. On wysiada na piątym piętrze. Ona zatrzymuje na nim wzrok. Jakby nieco dłużej niż pozwala biznesowa etykieta.