Ogień zgasł
Widzę jego słodką, szczęśliwą buźkę, kiedy mu czytam, a on słucha i uderza piąstką w książkę, kiedy żuk puka w okienko biedronki, albo pokazuje na paluszkach, że były dwa koguty...
Widzę Magdę jak rozmawiamy wieczorem, przytulam i całuję jej głowę…
Nie mam już siły przełykać, żal dusi coraz bardziej, trwa o wiele za długo i staje się nie do zniesienia.
Wypuszczam z ręki kubek, a resztka whisky wylewa się na trawę. Nie zauważam tego, nie zwracam uwagi na to, co się ze mną dzieje. Przewracam się na bok i kładę na ławce. Myślę tylko o nich, że już ich nie przytulę.
Sąsiadki siedzą od dłuższej chwili w oknach i płaczą, nawet ich mężowie ronią łzę. Nie mają pojęcia, że właśnie pęka mi serce.
Jeszcze słyszę głos żony.
‘Misiaczku, tylko nie siedź za długo, żebyś jutro był czynny.’
I widzę, jak mama łapie się za usta, kiedy mnie znajduje na ławce. Ogień zgasł. Tylko żar w palenisku długo jest gorący, jeszcze kiedy mnie chowają przy żonie i synku.