Ofiara – opowiadanie kryminalne
Franek Marczak podszedł do okna i lekko odchylił wypłowiałą zasłonę. Z tej strony motelu miał widok na parking. Stało tam tylko kilka samochodów. Nerwowo spojrzał na zegarek. Beata była spóźniona już ponad godzinę.
Odetchnął z ulgą, gdy zobaczył ją spieszącą w kierunku motelowego wejścia. Starała się zachować ostrożność i dojeżdżała zawsze parę ulic dalej.
Spotykali się od pół roku. Kochali się, ale Beata panicznie bała się swego zaborczego i agresywnego męża. Był bogatym i ustosunkowanym człowiekiem.
- Co się stało? – spytał z niepokojem. – Wczoraj dzwoniłem chyba z dwadzieścia razy. Umierałem z niepokoju!
- Przepraszam – szepnęła. – Miał wyjechać, ale cały dzień był w domu. Wyszedł dopiero po południu na brydża. Powinien wrócić nad ranem. Bałam się… - nie dokończyła. Pochyliła głowę i zdjęła ciemne okulary. Od razu zauważył siniak na policzku kobiety.
- Co za bydlak! – Przytulił ją do siebie. Czuł drżenie szczupłego ciała.
- To nic, kochany. Najważniejsze, że mam ciebie – w głosie Beaty wychwycił nutę rezygnacji.
Stanęła przed lustrem i zdarła z głowy ciemną perukę. Złociste włosy rozsypały się na ramiona. Dotknęła siniaka. Ich spojrzenia skrzyżowały się.
- Nie możesz tak żyć! – rzekł stanowczo. – Posłuchaj, musisz iść na policję.
Uśmiechnęła się z goryczą.
- On ma całą armię najlepszych prawników. Powiedział, że zrobi ze mnie wariatkę i wsadzi do czubków… - głos jej się załamał. – Gdy próbowałam mu wczoraj powiedzieć, że odchodzę, wpadł w szał i… - Zaszklone łzami oczy Beaty, wydały mu się jeszcze piękniejsze.
Podeszła i delikatnie dotknęła drgającego z wściekłości policzka mężczyzny. Otoczyła ramionami jego szyję.
-Nie psujmy tej chwili, kochanie. Ona należy tylko do nas.
* * *
Na jego usilne błagania w końcu przełamała się. Franek oznajmił bez ogródek, że boi się o jej życie.
Miała spakować jedynie niezbędne rzeczy i przyjechać do niego.
Wspólnie doszli do wniosku, że najlepszym sposobem jest wyjazd za granicę i przeprowadzenie rozwodu za pośrednictwem adwokata. Beata ze łzami przysięgała, że na pewno się nie wycofa.
* * *
Po powrocie do domu Franek natychmiast usiadł do komputera. Chciał sprawdzić połączenia lotnicze. W Austrii mieszkali krewni jego matki, z którymi na szczęście, utrzymywał kontakt. Być może mogliby im pomóc.
Był szczęśliwy. Wiedział, jak panicznie Beata boi się męża i ostatnio stracił już nadzieję, że im się uda. Teraz ich marzenia o wspólnym życiu miały się ziścić.
* * *
Gdy o osiemnastej jeszcze jej nie było i nie zadzwoniła, zaczął się niepokoić. Z wahaniem wybrał numer. Po chwili zgłosiła się poczta głosowa. W ciągu dwóch godzin dzwonił tyle razy, że już sam stracił rachubę.
Uświadomił sobie nagle, że jej mąż mógł przecież zmienić plany i wrócić wcześniej do domu. Gdyby zastał żonę, pakującą walizkę…
Biegiem ruszył na parking. Ręce tak mu się trzęsły, że nie od razu trafił kluczykiem w stacyjkę. Ruszył z piskiem opon.
Zatrzymał samochód tuż przy domu Zarębskich. Ku jego zdziwieniu furtka była uchylona. Zobaczył, że na podjeździe stoją dwa pojazdy. Od razu rozpoznał Forda Beaty. Drugie auto, luksusowy Mercedes-Benz Sprinter, z pewnością należało do jej męża…
Błyskawicznie pokonał schody i zadzwonił. Po chwili usłyszał czyjeś kroki. W drzwiach stanął niewysoki korpulentny mężczyzna. Pod rozchyloną na włochatej piersi koszulą zalśnił złoty łańcuch.
- Słucham- obrzucił przybyłego zdziwionym spojrzeniem. – Jak pan tu wszedł?
- Gdzie jest Beata? – spytał Franek zdławionym głosem.