Oddzwonimy.
harcerz, ministrant blablabla… wychowywany przez matkę..blablabla... Ale mniejsza z tym, co my tu mamy na ostatniej kartce… ooo… kolejny dzisiaj hurtownik, zgadza się?
- Ech… można tak to ująć, choć szczerze to nie lubię tego określenia. Brzmi jakbym był zwykłym robolem a przecież obydwaj doskonale wiemy, że nim nie jestem. Gdyby nie to, to nie byłoby mnie tutaj, prawda?
- Dobra dobra - uciął - Opłacalna robota?
- Dawniej bywało różnie, ale teraz muszę przyznać, że interes kręci się nieźle. Kasy w bród. Ale w końcu jak się dobrze zarządza to przychodzą efekty.
- Ale oszukujemy w pracy?
- Ech… praca jak każda więc i oszukać czasem trzeba, święty nie jestem.
- Racja. – zaczął ponownie czytać dokumenty - Ooo... to będzie dobre. Lubisz gry w skojarzenia?
- To znaczy?
- No takie „Jak oni zgadują”. Zagrajmy – zaproponował - dwa słowa będą: sędzia, jopek.
- Nie rozumiem dalej.
- No, że zgadujesz: sędzia, jopek, sędzia, jopek, sędzia, jopek – powtarzał nieprzerwanie.
Rozmówca siedział zdezorientowany.
- Nie dość, że sztywny to jeszcze mało błyskotliwy. Podpowiem ci: Anna Maria. Dwa romanse w ciągu jednego roku. I nawet sądząc po zdjęciach to dobre dupy z nich nie były. A ty nie zgadłeś, czyli sumienie nie gryzie ani nawet nie poszczy.. poczczy.. nie szczypie. Oj słabe to kolego. Nic dziwnego, że rodzina patologiczna. Zbiór alkoholików i ćpunów – podsumował.
- Wypraszam sobie - dbam o nich, staram się, żeby niczego im nie brakowało. Wiem, że bywa różnie, ale nie są jakimiś degeneratami spod sklepu…
- Taa.. i jeszcze mi zaśpiewaj „Tatę dilera”. Dbasz, żeby nie czuć przy nich obciachu albo żeby oni później w razie czego dbali o ciebie. – stwierdził.
Wstał i podszedł do okna.
- Skończmy to w ogóle. Wiesz, może i jesteś inteligentny, może i sympatyczny, ale dziwny. Nie siedzę od wczoraj w tej robocie i wiem co mówię. A w dodatku głodny się robię co raz bardziej. Mówiąc oficjalnie, oddzwonimy do pana.
- Oddzwonicie? Przecież tak się spławia ludzi. Nie mówiłem nic wcześniej, ale co to w ogóle za rozmowa? Albo robisz sobie z mnie jaja albo wytykasz mi moje błędy. Wielki święty Piotr się znalazł. Czemu nie znajdziesz w tych swoich papierkach co dobrego zrobiłem. Znam doskonale swoją wartość i nie poddam się tak szybko.
- Czyli dobrego miałem nosa. Niepokorny typ z ciebie – roześmiał się – W takim razie zadzwoń jeszcze dzisiaj pod ten numer – podał mu wizytówkę.
Przeczytał numer telefonu i zdziwiony zapytał:
- Sześćset sześćdziesiąt sześć?
- Niestety ojcze Mareczku...