Obraz Doskonały
Tego dnia spóźnił się na zajęcia. Siedząc na końcu sali, gniótł gniewnie karteczkę, którą zostawiła mu Sroczka. Żółta kartka z numerem telefonu, i słowami „Zadzwoń do niego”. Nie miał zamiaru. Spotkał ją w trakcie przerwy, kiedy połowa studentów chodziła zapalić, a druga część zjeść coś. Stała w małej grupce znajomych, większość znał dobrze. Trzymali się razem, dobrzy znajomi z imprez i szkolnego korytarza. – Cześć wam. – Rzucił szybko wspomagając się dobrą miną. Chciał pogadać z nią w cztery oczy, nie chciał jednak wywlekać tego przy wszystkich, nie miał również zamiaru odciągać jej od znajomych. Zacisnął zęby, i śmiał się razem z nimi, plotkującymi o ostatnich wydażeniach. Dzień znów wlókł się, nie widać było końca. Marzył o tym, żeby znów zasnąć.
Tym razem wieczór nie zastał go w domu. Ani jego przyjaciółki. Cisza w mieszkaniu była gęsta jak smoła.
Chwile wytchnienia. Siedzieli w kawiarence na rogu dwóch spokojnych uliczek, za oknem naprzeciwko ich stolika gasły światła sklepików i mieszkań starego miasta. Nie mówili już o niczym ważnym, ani o nieszczęsnej historii przyjaźni szkolnych kolegów, ani o pięknej Niezapominajce – ostatni sen Michał opisał przyjaciółce bardzo dokładnie, na co stwierdziła tylko, że chyba coś o tym napisze. Czekała na swój debiut literacki, jak dotąd szło jej nie zupełnie po myśli. Maile zwrotne oznaczały tylko odmowy. Czekała cierpliwie, nie widać po niej było nigdy śladu znurzenia niepowodzeniem. Mówili właśnie o tym.
- Wiesz co mi napisali? Że moja powieść jest monotonna, że nie dzieje się nic. Może redaktor lubi czytać tylko cholerne space-opery, w końcu tam akcja jest zawrotna. Albo o gangsterskich porachunkach. Ja sama tego nie znoszę, wiesz o tym. Gdzie miejsce na odrobinę tajemnicy, ukrytych uczuć, czegoś, co sprawi że zastanawiasz się nad sensem różnych rzeczy, zamiast śledzić bohatera, który musi w każdym rozdziale kogoś spacyfikować. – Mówiła spokojnie, nie ważąc w rzeczywistości słów. Po prostu płynęła z tematem, a Michał potakiwał jej, nie z grzeczności, ale zupełnie się z nią zgadzając. Przynajmniej w kwestii wszystkich gwiezdnych wojowników. Nie lubił tego gatunku.
Nie zwrócili najmniejszej uwagi, kiedy otworzyły się drzwi. Kawiarenka była już nieco zatłoczona, choć spokojna, co chwile napływali nowi ludzie – szczęśliwe, rozszczebiotane pary, zmeczeni trudami psychicznej pracy biznesmeni, z żadka trafiał się samotny człowiek z przenośnym komputerem, który w tej kawiarence pisywał swoje wiersze. Atmosfera lepsza niż domowa, twierdziła zgodnie dwójka przyjaciół.