Obraz Doskonały
- Misiek, obudź się. – Znów to ona pełniła rolę budzika. Zaspane oczy rozbiegły się po kuchni. Cudem tylko nie spadł ze stołka. Herbata wystygła. – Sorki że nie powiedziałam tobie wcześniej. Kulpelka wyciągnęła mnie do kina. Wiesz kogo tam spotkałam? – Uśmiechnęła się zalotnie, i złośliwie zarazem. – No nie wiem... Kamila pewnie. – Trzasnęła zaspanego chłopaka lekko w ucho. – Nie, twoją ukochaną. Nie powiem, całkiem ładnie ci ten obraz wyszedł. Jakby ktoś jej zdjęcie zrobił, tylko z genialnym światłocieniem. – W odpowiedzi podparł się dłonią o policzek. – To nie żadna moja ukochana. Raz ją widziełem. A to że ją namalowałem... A ty byś nie namalowała? – Sroczka zupełnie rozpogodzona, bez śladu zmęczenia po długim dniu przytuliła się do niego, uścisnęła. – Rzuciła na ciebie urok, lowelasie jeden. I dobrze. Coś czuję, że jeszcze się spotkacie. A jak nie, to minie ci szybko. W końcu nie pierwszy raz jesteś w tkim stanie. – Oczywiście miała rację. Raz na jakiś czas przypominał sobie o swojej samotności i szalał za jakąś dziewczyną. Czasem one za nim, jednak nigdy się to nie pokrywało. Długo już był sam, pustka w sercu pokryła się kurzem.
Była już druga w nocy. Nie zastanawiając się długo rzucił się na nieposłane łóżko, i zasnął jak kamień. Na szczęście jutro on szedł do szkoły na późniejszą godzinę. A Zuzka sobie poradzi, ranny ptaszek.
Tym razem od razu zorientował się, że to sen. Był tego w pełni świadomy. Stał na środku pustej ulicy. Z ciekawości skierował kroki w kierunku galerii. Chciał ją spotkać. Doszedł szybko, umysł pod jego kontrolą w jakiś sposób skrócił drogę do minimum. Galeria była pełna obrazów, na największym stojaku wciąż stał portret człowieka we fraku, jego pędzla oczywiście. Wyszedł pospiesznie, jednak nie pojawił się na ulicy. Od razu rozpoznał błękitne ściany, oraz wielkie okno, z którego widać było doskonałą tarczę słońca. W kącie, oparta o ścianę stała ona. Miała na sobie suknię, taką jakie nosiły bogate paryżanki na początku osiemnastego wieku, bogato zdobioną, zasłaniającą ramiona. Patrzyła na niego ciepło. Wypalił od razu, bojąc się, żeby nie spłoszyć dziewczyny, nie wybudzić się z cudownego snu. – Jak masz na imię? – Nie odpowiedziała nic, za to wyciągnęła do niego rękę, dotychczas schowaną za sobą. Z cienia wyłonił się mały bukiecik niezapominajek. Jeden kwiat wyciągnęła z pęku, i uczepiła we włosach. Wziął z jej rąk resztę wyśnionego bukietu. – A więc Niezapominajka. – Powiedział, na co gorliwie pokiwała głową. Podeszła lekkim krokiem do okna. Podszedł za nią. Dlugo patrzyli na wspaniały świat, rozciągający się jak namalowany – zazielenione wzgórza, pokryte łatami z białych kwiatów, słońce, tak prawdziwie ciepłe, a także ptaki, przachadzające się jelenie i wszędobylskie króliki. – Gdzie jesteśmy? – Pytanie wywołało tylko wzruszenie ramionami kobiety, która oparła się teraz zupełnie na parapecie. Chwyciła go za rękę. To tylko sen, pomyślał. Jednak chciał dowiedzieć się czegoś więcej o tajemniczym gościu galerii. – Dlaczego nic nie mówisz? – Zasępiła się troszkę, z twarzy zniknął uśmiech. Słońce zaszło za chmury, zwierzęta uciekły spłoszone, z nieznanego nikomu powodu. Wskazała palcem na usta, przecząco pokręciła głową. Zapytał ciekawie,ale nieśmiało. – Nie mówisz? W ogóle? – Smutno spuściła głowę. Wiedział już, że tak. Postanowił, że zrobi wszystko, żeby ją pocieszyć, choć była tylko częścią jego snu. – Nie martw się. Opowiadasz mi o sobie więcej obrazami, lepiej niż ktokolwiek inny spisując autobiografię. – Zaśmiał się delikatnie, żeby nie zrozumiała tego jako obelgi. I faktycznie, może za sprawą autosugestii, dziewczyna rozpogodziła się, wszystko wokół pojaśniało, wróciło do poprzedniego stanu. Szybkim ruchem uwolniła swoją dłoń z jego ręki, i wyskoczyła przez okno. - Nie! – Krzyk wypełnił krainę, choć pozostał bez wpływu na otaczającą naturę. Nie stało się nic. Spojrzał w dół. Niezapominajka szybowała w dół. I razem z powiewem wiatru, zmieniła kierunek, lądując bezpiecznie na łące. Pomachała mu tylko. Wszystko wyblakło, jasnoniebieska tapeta zniknęła, potem cały pokój.