o pewnej organizacji, dziewczynie i skutkach niedoinformowania

Autor: ironicperson
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

   Wytrzeszczyłam oczy.  Ten widok był totalną abstrakcją! Cały czas mówił przez ramię przypatrując się mi. Tak, że miałam wrażenie iż jestem okazem rzadkiego egzotycznego zwierzaka, którego odkrył.

   Wystawiłam język. Tak, wiem, bardzo dojrzale.

   - No cóż mogę powiedzieć?- Chrypka ustępowała.-  Tylko przyznać rację.

   Odchyliłam się lekko w bok by zobaczyć Matta. Oczywiście moje ciało znalazło kilka nowych miejsc bólu, o których pędem mnie poinformowało. Postanowiłam je zignorować. Co w niego wstąpiło? Nic dobrego sądząc po tym uśmieszku błąkającym się w kącikach ust.

   I koniec. Reszta działa się za szybko bym zdołała zapamiętać. Ogólny zarys: Matt obezwładnił wszystkich w pomieszczeniu i tanecznym krokiem ruszył w moją stronę na co Henry zareagował stalą na moim gardle.

   -Oj, oj, oj. Od kiedy to się za babami chowały Strażniku Bram?

   Było tyle bolących miejsc, że już nie robiły na mnie wrażenia. Mój mózg obudził się do pracy. Co to do cholery za strażnik i sanctus?!

   Nie zareagowałam gdy dotyk metalu zniknął. Dopiero krzyk Matta żebym ruszyła dupę i uciekała przywrócił mnie do bieżących wydarzeń. Moje ręce były wolne. Sznur leżał kawałek dalej. Skorzystałam z tego i wzięłam nogi za pas.

   Nie jestem tchórzem. Próbować zrobić cokolwiek oprócz tego, kiedy ledwie trzymasz się na nogach to nie akt odwagi. Tylko samobójstwo. Więc wytoczyłam się na schody.

   Świetnie. Miliony schodów w górę. Tego mi trzeba kiedy prawie lunatykuję.

   Ściany były zimne, chropowate i mokre. To dzięki nim jakoś poruszałam się do przodu. Schody były prawie nieobecne i występowały w zbyt dużej ilości. A to źle. Przerwałam to podziwianie teranu i podjęłam dalszą wędrówkę na czworakach.

***

   Było ciemno. Noc.

   I wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy wylądowałam ze schodów na cmentarzu. Jak jakiś film. Niech to szlag trafi.

   Łup!

   To z dołu. Nie chcę czekać kto wygrał. Teraz już całkowicie przytomna rzuciłam się przed siebie.

Moje ciało wyraziło protest. W ogóle byłam jednym wielkim sprzeciwem dla ruchu.

   Bum.

Wpadłam na grób.

   Ból. Niwelował nawet moją próbę stratowania nagrobku. Był natrętny, zaczynał swój bieg na plecach.

   Padłam.

   Osunęłam się obok rzeszy innych trupów. Było mi dziwnie.

   Chwila.

   Trochę dłużej.

   Kres świadomości.

***

   Szept. Jedną nogą w nieświadomości. Słyszałam. Mój mózg to rejestrował. Szloch.

   - Słuchaj Raven… Wybacz… Ta strzała… Mam tu bajoro twojej krwi…

   No świetnie. Ten to potrafi podnieść na duchu.

   _Mmpfff…

   Ehe, to ja.

   - Nic nie mów. Słuchaj dopóki jesteś.- To był tekst ‘słuchaj i milcz’. Posłuchałam z braku lepszych możliwości.- Sanctus to organizacja Przebudzonych. Różnej maści: wampirów, wilkołaków, czarodziei… Ty masz w sobie krew niezbędną do przebudzenia. Pogódź się ze śmiercią. Reszte powiem jeśli wrócisz.

   ‘Jeśli’ nie brzmi zbyt optymistycznie.  I tak zostałam sama. Odetchnęłam paniką. Umierająca. Pobierająca mniej powietrza niż potrzeba do wypełnienia płuc. Śmierć to nic fajnego.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
ironicperson
Użytkownik - ironicperson

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2014-09-18 11:51:48