Nowy Tekst palcem po szybie pisany
zie do łazienki i zagląda do pralki. Ubrania grzecznie czekają; nie zgniły. Wlewa płyn do odpowiedniej przegródki, zamyka pokrywę i nastawia. Żadna filozofia. Ma teraz dwie godziny.
Wzdycha. No dobra, przechodzi jej przez głowę, zmierz się ze swoimi koszmarami.
PO POŁUDNIE (godzina 13.04).
Jedzie samochodem przez puste miasto. Co się dziwić, wszyscy wyjechali gdzieś na wakacje. Tylko ona siedzi w mieście. Ale lubi je, więc nie narzeka. W radiu leci jakiś kawałek, bodajże happysad. Kończy się, zaczyna inny. Teraz to na pewno AC/DC. T.N.T. pozna wszędzie. Ale zaraz będzie musiała wyłączyć. Zbliża się do pracy.
Koniec podróży. Prosimy po sobie posprzątać. Linie nielotnicze firmy toyota yaris zapraszając ponownie.
Wchodzi do budynku; teraz musi się uśmiechać. Nie chce, by ktoś wziął ją za ponuraka.
- Hej, Skarbie! - Podnosi rękę na powitanie ze zmienniczką. Idzie na zaplecze.
Spogląda w lustro. Postanawia zmienić kolor włosów.
- Cześć, Olka. Co jest?
- Dobry. A wie pani, jadę do schroniska jutro. Chciałam zawieźć trochę karmy, kocy i innych pierdół. Jakbyście miały coś z dziewczynami, co wam niepotrzebne to mówcie, bo będę tam raz na miesiąc jeździła.
Szefowa drapie się po głowie.
- Poszukam. - Zapewnia.
- Przydałoby mi się trochę kasy. Da się coś wybulić?
- Jasne. Miałam ci wypłatę jutro dać, ale mogę dzisiaj; bez różnicy.
Lekki uśmiech.
- Dzięki, szefowa. Jesteś zajebista.
Śmiech.
Siedzi jeszcze trochę z nimi. Nie chce, by ta wizyta była przez nie odebrana, taką jaką była naprawdę. Ale powoli ucieka. Tłumaczy się wizytą u rodziców. I nie kłamie. Choć ten pomysł wcale jej się nie podoba. Ale jedzie.
Po drodze zatrzymuje się tylko na światłach. Ot, cholerny przymus.
Rozmowa z rodzicami idzie ciężko. Mama chce je uwierzyć, że się zmieniła, ale ojciec twierdzi, że skoro nie wraca do nich do mieszkania, to nie będzie jej płacił rachunków. Dlatego też dziewczyna wspomina o szkole. Matka się cieszy; ojciec zelżał, jednak za chwilę twierdzi, że długo w niej nie wytrzyma i stawia warunek: jeśli pierwszy semestr będzie zaliczony przynajmniej na cztery, zgodzi się opłacać mieszkanie, nawet, jeśli będzie pracowała w trakcie nauki. Stwierdził również, iż to niemożliwe. Dziewczyna podejmuje się wyzwania. Wie, że nie będzie łatwo. Ale nie będzie sama. Odzyskała swoje życie. I rodzinę. Bo chociaż ojciec nadal podchodził do tego sceptycznie, wiedziała, iż w głębi serca bardzo się cieszy.
Noc postanawia spędzić u rodziców. Może im dzięki temu opowiedzieć swoje plany na życie. Najpierw zaczęła od tego, że była u siostry. Następnie wspomniała o kocie. I pyta, czy nie dadzą jej czegoś do schroniska. Ojciec, oczywiście, warczy, że lepiej, gdyby dla siebie wzięła jakiś koc, a nie dla obcych wypłoszy. Obie kobiety przewracają oczami. Kochany tatuś.
Dziewczyna czuje się tak dobrze, że aż ma wyrzuty sumienia. Ale czasem chyba trzeba zejść na złą drogę, by obudzić się i wrócić na tę dobrą. No cóż. Naprawdę no cóż.
DZIEŃ SZÓSTY
RANO (godzina 10.05).
Wstaje, pełna energii. Zjada szybkie śniadanie; nie może się doczekać. Chce zabrać koc oraz kilka ręczników i jechać do pracy. Matka nie chce jej puścić, ale trochę po jedenastej godzinie spasuje.
Dziewczyna całuje ją w policzek i prawie wybiega przez drzwi. Wskakuje do samochodu. Z trudem utrzymuje dozwoloną prędkość.
Rozmowa z szefową trwa chwilę. Bierze co trzeba i wychodzi.
Zatrzymuje samochód przed schroniskiem. Miejsce jest w miarę zadbane. Ale nie na to zwraca uwagę. zabiera potrzebne rzeczy ze sobą. Podchodzi do recepcji.
- Przyjechałam po kotka - informuje.
- T