Nocny zgiełk
Kiedy ruszyliśmy z miejsca, zaczęło padać. Grube krople bębniły o dach pędzącej taksówki, szyby ukazywały jedynie rozmyty świat świateł i cieni. Milczeliśmy. Ona spoglądała za okno, a ja bezczelnie lustrowałem każdy kawałek jej ciała.Powoli, bez pośpiechu mój wzrok wędrował od nagich stóp, przez łydki, kolana i uda. Pewnie odsłoniła je specjalnie zakładając nogę na nogę. Ramiona skrzyżowała na piersiach, unosząc swe kobiece kształty w górę. Przyjrzałem się szyji i odsłoniętemu uchu, musiałem ugryźć się w język wyobrażając sobie smak jej małżowiny usznej w moich ustach. Zatrzymałem się na dłużej przy włosach, wciąż pamiętałem ten charakterystyczny zapach i jedwabistą stukturę. Nagle rzuciło mi się w oczy, odbicie jej twarzy w szybie. Ona też przyglądała mi się cały czas.
- No i jak? Zmieniłam się?
- Nie. Nadal jesteś najpiękniejszą kobietą jaką kiedykolwiek spotkałem - Uśmiechnęła się delikatnie. Był to banalny komplement ale przynajmniej szczery. Musiał wywołać w niej uczucie dumy, ale czy czułaby to samo gdybym powiedział jej wszystko? Przez pryzmat czasu widziałem teraz jaką była egoistyczną, chłodną, i zadufaną w sobie..!
Ach ..Kurwa! To moja wina. Zawsze fascynowały mnie te ładne i złe dziewczyny. Więc po jaką cholerę angażowałem się w to całą duszą. No po co? Przecież nie ma ładnych ciał i pięknych serc. Na świecie musi być równowaga. Chcesz miłej i grzecznej dziewczyny? Umów się z brzydulą! Będzie ci wierna do zasranej śmierci. Wierna i nudna...
Na szczęście samochód się zatrzymał. Niemal wyskoczyłem z taksówki. Nie tylko po to żeby otworzyć drzwi i podać mej towarzyszce ręke, ale po to żeby chłodny wiatr ostudził me gorące myśli kotłujące się w głowie. Nie zauważyła mojej skwaszonej miny. Wysiadła i ze zdziwieniem rozejrzała się dookoła
- Gdzieś ty mnie wywiózł?! - Padało podczas podróży i nie mogła zauważyć jak wyjechaliśmy z luksusowej dzielnicy. Deszcz znikł ale krajobraz się zmienił. Zniknęły wystawy sklepowe, bary i restauracje pełne klientów, drogie samochody na ulicy, artyści z chodnika. Zrobiło się pusto. Zostały brudne chodniki, budynki z odpadającym tynkiem, ściany umazane wulgarnymi graffiti, szczelnie zasłonięte okna zniszczonymi roletami.
Staliśmy naprzeciw wąskiej ulicy rozdzielającej dwa siedmiopiętrowe budynki. Droga była ciemna, zaledwie oświetlona przez księżyc. W głebi nie było widać nic, ponieważ widok zasłaniała para wydobywająca się z kanalizacji. Ruszyłem kilka kroków do przodu, zatrzymałem się i spojrzałem na nią z pytaniem w oczach
- Chyba żartujesz? - Stwierdziła z drgającym głosem. Pewnie z zimna i strachu. Wyciągnąłem ramię z otwartą dłonią zachęcając ją do pójścia ze mną. Ruszyła niepewnym krokiem w moim kierunku i przytuliła się do mej piersi.