Nigdy nie wsiadaj do starej windy...
Jolka nie wiedziała, co robić. Postanowiła wezwać serwis. Tymczasem odpowiedziała, żeby pod żadnym pozorem nie wychodził z bramy. Max nie posłuchał, zaczął przysyłać coraz dziwniejsze fotki, ukazujące lampy gazowe, secesyjne motywy roślinne na jasnych kamienicach zupełnie nie pokrytych brudem, jak dziś, dekadentów i somnambulików, ubranych w czarne peleryny i przede wszystkim wielką przestrzeń miasta, które wyglądało jak niemal puste, ludzie raczej woleli siedzieć w domu.
“Rozejrzę się trochę. Postaram się wrócić” - brzmiał ostatni sms, zanim przyjechała ekipa serwisowa. Zbadała dokładnie windę. Pole magnetyczne było nieco podwyższone, ale nadal w granicach normy. - Czy Pani chłopak miał komórkę? - spytał jeden z mechaników. - Tak, najnowszy model Samsunga. - To niedobrze. Z tego, co Pani opowiedziała wynika, że winda zadziałała jak puszka Faradaya. Stare windy są ciężkie, pełne żelaza, stali i różnych metali - mówił serwisant, sprawdzając elektrykę dźwigu. - Mógł się więc nawet otworzyć portal do innych wymiarów. - dodał drugi z mężczyzn.
Potem, gdy windę sprawdzono na wszelkie sposoby, mechanik poprosił Jolkę, żeby napisała do Maxa. Miał wsiąść do windy w chwili, gdy mechanicy sztucznie podniosą pole elektromagnetyczne. Jolka napisała do Maxa, który międzyczasie zrobił kilkadziesiąt zdjęć ulicy Retoryka, pospacerował, będąc jeszcze w szoku i sam nie wierzył w to, co widział. “Masz za chwilę wejść do windy. Jest tu serwis, twierdzą, że winda zareagowała tak na twoją komórkę i otworzyły się jakieś wrota.” - brzmiał sms, a chwilę potem Max wrócił z obchodu okolic. Znał je wszystkie co do kamienia, poza tym nacykał fotki i zrobił kilka filmików. Jak na podróż do roku 1907 nie był ani w szoku, ani nie skakał z radości - był badaczem zjawisk paranoralnych, którzy z reguły powinni zachować dystans, umiar i powściągliwość.
Kiedy mechanicy sztucznie podnieśli poziom elektromagnetyzmu za pomocą jakichś kabli i urządzeń, Max wsiadł do windy. Potem zauważono, że na moment kamera umieszczona na parterze przed windą przełączyła datę z 19.06.2007 na 19.06.1907, a każda kamera monitoruje w czasie rzeczywistym. Kiedy zamknęły się drzwi, kamera pokazywała znowu rok 2007 i cyfry czerwone, które odliczały kolejne piętra. Gdy Jolka czekała na trzecim piętrze, ciarki przeszywały jej ciało. Wreszcie winda stanęła na piętrze. Jolka szybko otwarła drzwi i znieruchomiała - w kabinie było pusto…
***
“Max, gdzie teraz jesteś?” - szybkie pytanie, jak strzała przeszyło Maxa, który po wyjechaniu na trzecie piętro wyszedł z windy. Przez okna na klatce schodowej widział obrazy, jakich nie można ujrzeć obecnie. Podszedł do swoich drzwi mieszkania numer 8, ale zamiast znajomej tabliczki z jego nazwiskiem ujrzał inne, jakieś mało polskie, jakby zagraniczne, a może nawet - egzotyczne. Komórka z połową baterii jeszcze działała. Pokazywała teraz również dzień 19 czerwca, tyle, że w 2207 roku…
“Jola, przerzuciło mnie naprzód” - brzmiał esemes, ale pojawił się komunikat “esemesów już nie obsługujemy”, spróbował więc się połączyć telefonicznie, ale się nie dało. Również próby włączenia WhatsAppa, mesendżera czy Skype’a spaliły na panewce. Najwyraźniej tu, gdzie teraz był, czyli - jeśli wierzyć smartfonowemu kalendarzowi - w XXIII wieku, nie używano już w ogóle telefonów osobistych. Max próbował wsiadać i wysiadać z windy, ale nic to nie dało - za każdym razem był w tym samym 2207 roku.