Nie wiedziałem, że anioły umieją płakać
kwita...Moja dłoń z oparcia ławki wróciła na jej ramię. Zdecydowanie wolę dotyk ciepła skóry kobiety od dotyku farby olejnej jaką jest pokryta ławka.Chwilę póxniej zaczeła już mocno cwaniaczyć i nie wiem czy się w tym zagalopowała czy żartowała.Patrzyłem w jej źrenice i na mojej twarzy w ułamku sekundy zagościł lekki grymas cwaniactwa.Z jej oczu przenisłem spojrzenie ciut niżej i niżej... Prosto tam gdzie jej jasnozielona koszulka zakończona była dość sporym dekoltem. Nie dużym ani nie małym bo pewnie takim jakim ona chciała. Pokazywał bowiem swoją urodę raczej skromnie niż blachary świecące cyckami.Z ręką na sercu z mojej perspektywy kard był zacny a widoki bezcenne.Rozkminiła mnie w mniej niż mrugnięcie powieką.Może nie wlepiałem w nią wzroku jak dzikus, który co dopiero zaciągnął zdobycz do jaskini i mogł tam spokojnie zaspokajać drugie prawo natury.No wiedziała, że moje spojrzenie błysneło jak iskra, na moment.Byłem typem badacza, archeologa, który włąsnie odkopał jako pierszy ruiny miasta azteków.Pewien niżyjący już myśliciel indyjści powiedział coś ciekawego... "podważajcie wszystko co przeczytaciue, usłyszycie, zobaczycie czy poczujecie. Sprawdzajcie i powątpiewajcie by odkryć prawdę"Moja prawda ześlizgiwała się jak narciarz po stoku w jedenej z alpejskich dolin w piękną słoneczną pogodę powoli wzdłuż stoku jaki tworzyły jej jędrne młode piersi.Nagle Wi zrobiła się czerwona, chwile potem granatowa.. krzykneła wręcz:-co ty robisz?!Głos chrapał niprzyjemnie jak Ssmanowi przesłuchującego agenta jednego z wrogich mocarst.Mój wzrok wrócił na jej twarz.-że niby co ja robie?-gapisz mi się na cycki-nie gapię się na twoje cycki-kłamiesz-mówię prawdę, łgałem Do tych słów dołączyłem jeden z garnizonu moich uśmiechów, ten najbardziej niewinny. Musiałem wyglądać idiotycznie.Nie jestem pewien, ale chyba się zawstydziła, tak mówiły je policzka.Trwaliśmy w milczeniu przy blasku pełni księżyca, który to od jakichś 70lat był najbliżej Ziemi i robił wrażenie większego.-wiesz, że D. Jest moim bliźniakiem z poprzedniego wcielenia?Spytałem.-przez chwile ją zbiłem z tropu myśli, ale zaraz trzeźwo zapytała-skąd to wiesz?-D. i ja mamy takie same linie na dłoni lewej ręki.. no znaczy te główne no i mamy jeszcze wiele wspólnych zainteresować.Parskneła tak, że aż się opłuła. Zastanawiałem się nad przysłowiem, które mówi, że jeżeli coś wydsarzyło się jeden raz a później drugi to jest wielkie prawdopodbieństwo, że wydarzy się po raz trzeci...Wiedziałem, że uwielbia konie, ale nie byłem pewien czy to parskanie wynika z jej pasji czy to jakiś utrwalony w dzieciństwie nawyk.-co się śmiejesz? Powiedziałem z pełną powagą.Trzeci raz parskneała a wieć to prawda.-widziałaś incepcję ? -no-D. zrobiła mi taką incepcję choć nie do końca bo ona wskrzesiła, odnalazła idee.Na pocżatku było to nawet miłe, jak powiew wiatru przez szybę w samochodzie, ale potrzymaj dłużej rękę, na tyle dłużej by poczuć jak marzną ci kości.Moje cudowne marzenie stało się brzemieniem i nie ma dnia od tamtej pory bym o tym nier pomyślał.Tak samo boli jak i przyciąga. Vwolałbym zepchąć je spowrotem w zakamarki podświadomości.Muszę przyznać zaimponowała mi teraz mówiąc :-okłamujesz się sam bo w głębi duszy pragniesz tego. Poza tym sam coś pierdzieliłeś o innym głębszym znaczeniu idei tego marzenia...dobrze przytoczyłam twoje słowa?Dobra jest, za to ją właśnie cenie. Choć swoiste poczucie tego, że czyta we mnie jak w otwartej książce ciągło się za mną jak sadza z zatkanego komina pozostała na ubraniu.-boisz się..-jaki strach dziewczyno.. to pytanie co dalej i jak ? Odbijające się echem po ścianach.
Sytuacja patowa.-Porażka i sukces to dwie różne strony tej samej monety...O cholera pomyślałem... nieźle pozmieniała moja sentencję albo też oglądała Grę o tron... Uśmiecnołem się do swoich myśli.-z wielk