Nie skacze się w kapciach
– Jaka dedukcja. Nie złożyło się po prostu, pałko. Nie przychodzę tu często – mówię. – Zobacz, nie mam przy sobie telefonu.
To było przekonujące.
– Bo ci niepotrzebny. I buty też.
Spoglądamy na moje gołe stopy.
– Lubię chodzić boso – mówię.
– Po papie i smole?
Wie, że od początku pieprzę głupoty.
Dość, pajacu. Przecież zrozumie.
– Jak skakać w kapciach? – pytam już normalnym tonem. – Za dzieciaka marzyłem, że latam jak superman, nurkuję i odbijam tuż nad ziemią. A teraz miałbym przeżyć coś takiego ostatni raz przed śmiercią, w kapciach?
Ani trochę to nie było zabawne.
– I twoje chłopaki cię znajdą z rozpieprzoną czaszką, mózgiem na wierzchu i rozerwanym bebechem.
– Lepiej tak niż wiszącego. Właśnie przypomniałem sobie o złotym strzale. Robi się słodko w ustach i odjazd. I będę w jednym kawałku.
– I sra i szcza się w gacie jak w przypadku każdej innej śmierci, nie zapominaj o tym. Skąd wiesz, że słodko?
– Nie wiem, gdzieś słyszałem. Ale ten sposób wygrywa. Zrobię sobie wcześniej lewatywę.
– Weź się lepiej zamknij, bo cię obrzygam.
Zamykam się.
Kretyńskie gadanie – przyznaję.
Milczymy chwilę, potem Krystian pyta:
– Zabijesz się z powodu baby?
O, matko. Po co męczysz?
– Mam dość, stary – mówię. – Nie mogę znieść cierpienia chłopaków. Wpłynie na całe ich życie.
– Ile oni mają lat? Nigdy nie pamiętam.
– Trzy i pięć. To, co się dzieje między mną a Izą, rozdziera im serca. I przez to mnie.
– Myślisz, że aż tak to na nich wpływa?
– Szczególnie, kiedy drzemy na siebie mordy, a oni stoją tacy mali, trzymają się za rączki albo przytulają i nic nie rozumieją, za to przeżywają gigantyczny stres.
Czuję, jak łzy napływają mi do oczu. Walczę z tym.
– Myślisz, że to jej wina?
– To moja wina. Nie potrafię nad tym zapanować.
– Nie tylko ty powinieneś nad tym panować.
– To moja rola, by znaleźć sposób. Kiedy jest afera, mówię sobie, żeby nie odpowiadać, podkulić ogon i dać po sobie jechać do czasu, aż wymyślę, jak wszystko naprawić.
– Najważniejsze to zachować spokój – mówi Krystian.
Głos mi drży, nie chcę się rozklejać. Chrząkam i mówię niższym tonem.
– Potrafię się do tego zmusić tylko do pewnego stopnia. Ale kiedy ona podnosi głos i dolewa jadu, w końcu toksyna zaczyna działać.
– Kobiety jak nikt, potrafią świadomie dokręcać śrubkę – mówi Krystian. – Nie wiem, co ja bym zrobił, pewnie też uciekał.
Cieszę się, że mnie rozumie.
– Zanim ucieknę albo wybuchnę, proszę, żebyśmy się nie kłócili przy chłopcach. Gdyby ona choć raz poprosiła, nawet przez zęby, poszedłbym na to natychmiast.
– Ciężko się nie odezwać, kiedy baby dokładają do pieca.
– Gdybym umiał panować nad swoim niewyparzonym ryjem, pewnie i ona nad swoim by zapanowała.
– Nie wiadomo.
– Jak zniknę, skończą się problemy. Chłopaki są w takim wieku, że nawet nie będą mnie pamiętać.
– Myślisz, że będzie im lepiej? Wiesz, co ona będzie o tobie mówić?
Postawi mnie w gównianym świetle i o wszystko obwini.
– Wymyśli jakąś historię i będzie ją powtarzać, aż uwierzą, że jest prawdziwa – mówię.
– No właśnie – potwierdza kolega.
– Mam to w dupie.