Nie skacze się w kapciach
Samochód wygląda i pachnie normalnie.
Chyba nie zdążył nic zrobić!
Nie chcę nawet zakładać, co zamierzał. Jak by to skończył? Co z nią zrobił!
Czuję przypływ niewyobrażalnej wściekłości. Krystiana też bierze, zaciska pięści i pompuje. Chce pognać za typem.
– Dzwoń na policję – mówię. – Masz jakiś koc w aucie? I nóż? Trzeba przeciąć trytkę.
– Tak. – Biegnie.
Patrzę na dziewczynkę, a miejsce złości zajmuje współczucie i gorycz.
Co ona musi czuć...
Chcę ją jak najszybciej uspokoić. Robię wszystko, żeby głos mi nie drżał.
– Dziewczynko, tamten człowiek uciekł, kiedy nas zobaczył. Pomożemy ci wrócić do mamy. Już ci uwalniam ręce, trzeba przeciąć ten pasek. Jak masz na imię?
Odpowiada dopiero, kiedy uwalniam jej ręce.
– Zuzia.
Wybucha płaczem.
Też płaczę i żałuję, że się tak na tym dachu grzebałem.