NIE MA PENELOPY
daje mu siebie? No, może ostatnio nie. Próbuje być wierna. W ten sposób nie kłamie. Nie kłamie? Nie. Przecież mówi mu, że nie ma ochoty.
*
I to jest prawda. Nie oszukuje go. Nie zatrzymuje. Więcej, daje mu wolną rękę. Nie jest zazdrosna. Czy on ma prawo wymagać? I tak dostaje więcej niż powinien, Za to, co zrobił. Inna dawno by go rzuciła, a ona jest, jest z nim. Jest z nim? Tak. Przecież czeka. Krok, krok,krok.
*
Kłamie, kłamie, kłamie... „Kiedy będzie ktoś inny, powiem ci”. Nie ma nikogo innego. A to? To się nie liczy. To tylko sytuacja przejściowa. Na wszelki wypadek. Żeby nie zostać tak całkiem samą. To jest zupełnie nieważne. Raczej przyjemne, ekscytujące, zabawne. Ale nie – ważne. Ważny jest on. Nawet nie wie jak ważny. Podejrzewa, jest zazdrosny. Jak mu w tej sytuacji powiedzieć? Co powiedzieć?
*
Lepiej kłamać. Kłamać? Nie, to nie kłamstwo. To jest tylko trudna prawda, z którą sama musi sobie dać rade. Sama. Sama. Sama. Jest sama. A więc, czy jest z nim? Czy jeszcze jest z nim?
*
Czy go kocha? Tak! Tak, Tak? Czy to jest miłość? Kocha go, kiedy jest. A i tak nie zawsze. Czasami zwyczajnie się boi. Nie chce. Ucieka. Woli być sama. Sweter na drogę i cześć.
*
Dziecko, duże dziecko. To ją w nim rozczula, i denerwuje, i przeszkadza. Właśnie, dziecko. Już tak dawno nie mówili o dziecku. A przecież tak naprawdę ich połączyło. Nie ma dziecka, nie będzie dziecka. Stało się w międzyczasie zagrożeniem, lękiem przed nienadchodzącym.
*
Czy chciałaby z nim mieć dziecko? Tak. Nie. Też mi pomysł. Z nim? Jak? Kiedy? Gdzie? Nierealne. A ona jest realistką. Szaloną, ale realistką. I ten realizm właśnie... *
A więc powiedzieć. Tak, powiedzieć. Skończyć z tym nareszcie. Z kłamstwem wobec niego i dla niego. Przestać kłamać. Przecież to tak łatwo. Wystarczy
powiedzieć.
*
Mówiła. Mówi – no, może daje do zrozumienia. Gdyby on sam... byłoby o wiele łatwiej. A tak? Czemu tracić to, co jest? A jest dobrze. Jej jest dobrze.
*
Kto nie chce być kochany? Tak kochany. Dlaczego sobie tego odmawiać, skoro on tego chce?
*
Czy ma prawo? A on, czy on miał prawo? Te wszystkie jego dziewczyny. Niech cierpi. Zawsze może wrócić. Do domu, do innej. Nikt go siłą nie trzyma. Więcej, nie raz mu mówiła. I wrócił. Właściwie wrócił. Więc czego jeszcze chce? Chce się spotykać? Może, nikt mu nie zabrania.
*
Pieprzyć się? Tak, pieprzyć się, rżnąć. Czy do tego sprowadza się jego miłość? Czułe słówka, a potem ostre rznięcie i do domu. Nie jest jego materacem. Nie będzie jego materacem. Niech sobie poszuka innej. Potrafi, nie wątpi. Nawet to jej nie obejdzie. W końcu zawsze jest tak samo. Przyjemność, którą sprawić może ci każdy. Każdy? No nie, nie jest dziwką. Ale... Nie chce o tym myśleć. W końcu też jej się coś od życia należy. Grzech...Śmieszne. Skąd jej to przyszło do głowy? Czy ona naprawdę grzeszy? I Z kim grzeszy? Albo z kim bardziej?
*
Ale czy ma prawo? Czy ona ma prawo, żeby tak? Na ile to uderza w nią? Na ile ja to niszczy? Czy to nie odbije się kiedyś na niej?
*
Skąd nagle te myśli? Jest młoda. Nikomu nie robi krzywdy.Nikomu nie daje więcej niż może. I tyle. Każdy jest panem swojego losu. A tak skarpetka? Szalik? Jaki szalik? Jaki sweter? Penelopa? Jaka Penelopa? Nie ma Penelopy. A jeśli była? To nie była nią ona. A przynajmniej nie będzie. O tym mówiła. Powiedziała mu wprost. Nic nie planuje, nic nie zakłada, z niczym nie wiąże nadziei. Mówiła. Tak, mówiła. Jest w porządku, zupełnie w porządku, jak najbardziej w porządku.
*
Ona: stoi, czeka, patrzy na zegarek. Jest. Obcy? Bliski?