Na Śmierć
Orderyk skoczył ku walczącym knechtom. Jeden z przeciwników zauważył go i rzucił się bez namysłu. Sparowany miecz zaorał tylko ziemie, kolejny sparowany tarczą a następny nawet nie sięgnął celu. Przyszedł czas na kontrnatarcie Orderyk zawył z wściekłością i grad ciosów spadł na przeciwnika, który ledwie je zbijał mieczem. Miecz w końcu wyleciał mu z ręki. „elf” padł na ziemie i krzyczał coś w niezrozumiałym dla nikogo języku. - Może prosi o łaskę - zastanowił się Orderyk - ale co tam, gówno – Dylemat został rozwiązany przez samego napastnika, wbijając nóż Orderykowi w lewą łydkę aż po rękojeść, wydał wyrok na samego siebie. Niemiec zawył z bólu i wbił miecz w ten piekielny pomiot chaosu. Poczuł jeszcze ból i nastała ciemność.
Orderyk obudził się. Po ciałach nie było ani śladu. Pamiętał wszystko dokładnie. Każdy najdrobniejszy szczegół tego snu. Ruszył w pogoń kuśtykając co jakiś czas. Napastnicy byli bardzo nieostrożni, gdyż nawet on-tropiciel od siedmiu boleści, bez trudu odnalazł trop. W końcu usłyszał swoja zwierzynę, śpiewali jakieś pieśni, w nozdrzach poczuł zapach sarniny. Wyjrzał zza krzaków i zauważył sześciu ludzi. Na pewno to tamte „elfy”. Miał już miecz w ręku a topór w drugiej. Tamci byli pijani… Tyle na temat podstawowych zasad zachowania ostrożności. Wyskoczył nie zważając na ból w nodze. Ściął dwie głowy z krzykiem na ustach. Kolejny trup padł na ziemię, kiedy w jego czaszce znalazł się topór. –NA ŚMIERĆ!!! – zawył Orderyk i rozciął mieczem dwóch kolejnych. Dopiero teraz miał stanąć do walki z przeciwnikiem, który miał miecz w ręku. Pijany „elf” nawet się nie bronił i kiedy człowiek uderzył toporem. Zabiła go jego własna zasłona, miecz wbił się w klatkę piersiową a Orderyk przebił go swoim ostrzem na wylot. Patrzył jak konają. Uśmiech zagościł na jego twarzy. Dobrze im tak. Uchechłał kawałek sarniny i zjadł, kiedy zauważył że w jego stronę biegnie jeszcze trzech „elfów”. Dwóch z nich miało miecze, trzeci dzierżył topór. Orderyk szybko uskoczył w tył unikając ciosu. Wykonał piruet i zbił miecze i topór elfa. Topornikowi rozpłatał lewe przedramię, zawył z wściekłości i przebił go na wylot.
- Zerstörung, die Söhne von Huren! – krzyknął w stronę „elfów” i ciął ich po nogach. Tylko jednemu udało się umknąć. Napastnik wykonał piruet i rozciął Orderykowi lewy bok. Człowiek zawył jeszcze raz tym razem z bólu i wściekłości i ciął „elfa”, który jeszcze stał. Ten chciał uniknąć cięcia, lecz na chceniu się wszystko skończyło. Miecz rozharatał mu gardło. Drugi przeciwnik leżał na ziemi i wył w niebogłosy trzymając się za nogę, Orderyk chciał utrzymać topór ale poharatana ręka nie zdołała utrzymać broni która upadła na ziemie z głuchym brzdękiem. „Elf” wpadł w furię - Jak to ten pieprzony człowiek napada nas i pozabija?! Nie może być! – Wyciągnoł sztylet z nogi Orderyka i patrzył jak ten osuwa się na kolana. Orderyk jeszcze chciał dobić leżącego na ziemi banitę, ale nie mógł znaleźć w sobie tyle siły. Kiedy człowiek już był na kolanach zbir jeszcze pchnął go nożem pod żebra. Orderyk opadł na „elfa” trzymając miecz zwrócony ostrzem w czubek jego głowy. Wbił go własnym ciężarem w ofiarę aż po rękojeść. Potem była tylko ciemność – Wyrównałem rachunki – ostatnia myśl przeszła przez głowę Niemieckiego giermka.