MśRwOiKaDtOłB0RzOł0
Siedzę w swoim pokoju. Jest noc. Nie jestem sam... Choć... może jestem? Być może ci, którzy śpiąc są ze mną w tym pokoju, na pewno są w tym samym miejscu? Być może, są gdzieś indziej, a ja jestem całkiem sam? Dlaczego każdy dźwięk sprawia mi tak dużo strachu? Czemu tak się boję znanego, jakby było nieznanym? To zmienia mój umysł. Trochę go niszczy. Otwiera. Jestem zmęczony, ale nie zamierzam spać. Sen jest tak bliski śmierci... Bliższy nawet niż mama synowi. Bynajmniej ja tak to widzę. Boję się... Nawet mój kot potrafi mnie w tej chwili wystraszyć. Swoim drapaniem się po kołnierzyku, uderzaniem głową w drzwi od mojego pokoju. Ale nie mogę przecież siedzieć tak w jednym miejscu i się bać, prawda? To wszystko to tylko moja chora wyobraźnia... Postacie, które istnieją tylko w ciemnościach... Gdy zapalę światło, znikną lub staną się tym kim są naprawdę. Tak. Na pewno. A co jeśli, gdy zapalę światło, okaże się że jednak nie? Że wyglądają tak jak tworzy je ma wyobraźnia? To chore, że tak myślę i dlatego nie zapalę światła. Wolę nie ryzykować.
Chyba pójdę się przejść. Może to mi pomoże... Może poczuję się lepiej... Pochodzę trochę po moim niewielkim mieszkaniu. Oswoję się z ciemnością. Może obejrzę telewizję. Może poczytam książkę. Ale jestem taki śpiący... A nie mogę pozwolić sobie na sen. Bo co jeśli gdy zasnę zaatakują mnie potwory istniejące tylko w mroku? Muszę być czujny... Ten kot zdaje się być jakiś wściekły. Wali tą głową o te drzwi, jakby w jakiejś agonii. I miałczy. Tak straszliwie. Jakby przepełniało go wielkie cierpienie. I nikt tego nie słyszy? Dlaczego oni nadal śpią? Przecież to taki głośny wrzask... Chyba chce tu wejść. Nie wpuszczę go. Nie chcę go widzieć. Nie chcę też widzieć jak jest cały we krwi i ma wnętrzności na wierzchu... Być może to mało prawdopodobne, ale co jeśli naprawdę tak jest? Co jeśli moja wyobraźnia jest odzwierciedleniem rzeczywistości? Wydaje mi się, że wtedy zwariuję. Będzie to koniec rozsądku. Rozwrzeszczę się na całe gardło i wszystkich obudzę. Jeśli to możliwe...
Jednak naprawdę idę się przejść. Ten koci wrzask...
(jakby jakieś dziecko bardzo cierpiało)
... doprowadza mnie do szaleństwa. Muszę zobaczyć co jest z tym kotem, ale tak cholernie boję się choćby uchylić drzwi, a co dopiero otworzyć... Ale jednak decyduję się na to. Otwieram je i widzę mojego kota. Czarna plama, na jasnej podłodze. Boję się, bo kot nie przestaje wrzeszczeć. I ten wrzask... Jest jakby w mojej głowie, i poza nią. Nie mogę tego znieść! Chcę żeby przestał, i staram się go uciszyć. Może go pogłaszczę jakoś...Dodam trochę otuchy... Jeśli mój dotyk nie przysporzy mu większych cierpień oczywiście. Zbliżam do niego rękę, a ten drapie mnie wściekle. Czuję i widzę jak mój kot (ciemna plama na jasnej podłodze) robi się coraz większy...Jak to możliwe? Czy to w ogóle on? Może to coś przysparza mu tak wielkich cierpień i dlatego tak krzyczy? Nie moge na to patrzeć. Uciekam więc do swojego pokoju. Zamknę się na jakiekolwiek kocie wrzaski, choć nie wiem jak boleśnie będą brzmiały. Być może mój ukochany kot leży tam, pod drzwiami mojego pokoju, obdarty ze skóry, z wnętrznościami na wierzchu, ale nie. Teraz mnie to nie obchodzi. Nie chcę mieć żadnego kontaktu z tym okropnym koszmarem. Może to po prostu moja wyobraźnia. Wolę myśleć w ten sposób i żyć takimi złudzeniami. Przynajmniej czuję się bezpiecznie.
Mój brat śpi. Mimo tych wszystkich kocich wrzasków. To takie dziwne... naprawdę jestem tu sam? Naprawdę mój brat jest gdzie indziej? Ale przecież słyszę jego oddech... Taki spokojny... Głęboki... Jak koci wrzask w mojej głowie i poza nią.
Nagle mój brat zaczyna się gwałtownie poruszać. Za chwilę rzuca się na wszystkie strony i krzyczy. Całe piętrowe łóżko się trzęsie. Teraz krzyczy i on i kot. Co za koszmar! Nie wyjdę z tego pokoju, choćby nie wiem co się działo. Może mojemu bratu po prostu coś się śni? Chyba przestaję myśleć racjonalnie. To wszystko jest takie chore. Widz