I Początek cz.3 - Podróżując przez czas

Autor: LenaVenator
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

   Młody mężczyzna pospiesznie zdjął kapelusz z piórem, który miał na sobie i oczom wszystkich ukazały się jego czarne włosy, sięgające do połowy długiej szyi. Ubrany był na czarno, jedynym kolorystycznym elementem jego ubioru był pas od spodni, który był koloru czerwonego.

Rafer był chyba najprzystojniejszym mężczyzną na całej sali, morskie oczy kontrastowały w piękny sposób z ciemnymi włosami tak jak jego niezwykle blada cera. Cała jego twarz była symetryczna i nie było tam elementu, który by nie pasował do reszty.

- Ty szczęściaro! – pisnęła cicho Rozen, rozpływając się nad wyglądem narzeczonego Kerry.

   Kerra nie wiedziała czy ma do niego podejść, czy poczekać może aż sam podejdzie. Jednak mężczyzna najwidoczniej nie miał zamiaru pójść do niej, zapewne także nie wiedział jak wygląda jego przyszła żona, więc zaczął po kolei witać się ze wszystkimi na sali. Kerra wyszła na balkon, potrzebowała świeżego powietrza. Oparła się o barierkę, starając się nie zemdleć ponownie. Jednak poczuła, że nie jest tu sama, obejrzała się za siebie spodziewając się ujrzeć hrabiego de Saint-Germain, jednak przed sobą ujrzała twarz młodzieńca, która otoczona była kruczoczarnymi włosami. Teraz z bliska mogła mu się lepiej przyjrzeć, prawdopodobnie był w jej wieku, na jego skórze nie dostrzegła żadnej niedoskonałości. Jedyne co mogła o nim pomyśleć to to, że był piękny, tak doskonały niczym posąg, lecz w porównaniu do posągu on był jak najbardziej żywy.

- Powiedz, że to Ty jesteś Kerra, Pani – powiedział i w tym momencie skłonił się nisko.

- To ja – Kerra przytaknęła i spojrzała na młodego mężczyznę, który uklęknął przed nią i chwycił jej dłoń w swoją.

- Wiedziałem. Od razu gdy wszedłem do sali przykułaś moja uwagę – zaczął.

- Nawet na mnie nie spojrzałeś – przerwała mu Kerra i wyrwała swoją dłoń, którą ponownie położyła na barierce, odwracając się od niego.

- Masz rację.

- Więc nie wygaduj kłamstw – dziewczyna spoglądała na skomplikowany labirynt stworzony z roślin

- Ale i tak zostaniesz moją żoną – Rafer stanął tuż obok niej i ujął jej podbródek w dłoń, zmuszając dziewczynę do tego, aby na niego spojrzała.

- To się jeszcze okaże – Kerra rzuciła walecznie i uderzyła go, w ramię, aby ją puścił, bo czym wybiegła na salę.

- Muszę odnaleźć hrabiego… - wymamrotała pod nosem i zaczęła przedzierać się przez grupki ludzi rozmawiających w kółkach, mijała tańczące pary, podchmielonych mężczyzn, którzy teraz lekko zataczali się, podpierając ściany. Dziewczyna zaczęła pytać ludzi o hrabiego, lecz nikt nie był w stanie jej odpowiedzieć gdzie hrabia mógł teraz przebywać. W końcu wróciła do swojej przyjaciółki Rozen.

- Rozen, widziałaś może hrabiego de Saint-Germain? Nikt nie wie gdzie jest… - zapytała zrezygnowana, nawet nie oczekując odpowiedzi od tej dziewczyny.

- Poszedł zaczerpnąć świeżego powietrza do ogrodu, spaceruje zielonymi labiryntami. – odpowiedziała.

Nie wdawała się w dalszą rozmowę z dziewczyną, miała dosyć słuchania o jej elementach garderoby, więc szybko wyszła z sali, szukając wyjścia. Postanowiła dojść do drugiego końca korytarza i przekonać się czy wyjście będzie się znajdować właśnie tam. Niestety Kerra nie znalazła tam wyjścia, lecz schody prowadzące w dół, schodząc po nich, spostrzegła wielkie drzwi. Zapewne to było to czego szukała. Suknia spowalniała jej ruchy, dziewczyna schodziła ostrożnie, aby nie potknąć się o materiał własnego stroju. Gdy już znalazła się przy drzwiach, szybko nacisnęła klamkę i znalazła się w ogrodzie. Rozejrzała się dookoła, lecz nie zauważyła ani śladu hrabiego.

-Saint-Germain! – krzyknęła, ruszając naprzód.

Chodziła przed labiryntem, lecz tam go nie znalazła, dlatego też postanowiła wejść do środka. Nie wiedziała jak stamtąd wyjść, ale Saint-Germain był chyba ostatnią i jedyną osobą, która wiedziała co tu się dzieje. Poza tym, na pewno ktoś na sali zorientuje się, że jej nie ma i wyruszą na poszukiwania, połączą fakt, że pytałam o hrabiego, a Rozen na pewno im powie, że poszłam go poszukać i znajdą mnie w zielonym labiryncie.  Nie martwiąc się o późniejsze wydostanie się, Kerra śmiało weszła do labiryntu. Wszędzie były krzaki, które ją otaczały, ostatni raz odwróciła się w kierunku wyjścia, po czym ponownie się odwróciła i tym razem ruszyła naprzód. Nie widziała nikogo, a wędrowała już jakiś czas, co chwilę wołając hrabiego. Gdy doszła do fontanny, którą widziała z balkonu, usiadła na jej krawędzi i postanowiła odpocząć. Spojrzała w górę, na taras i zobaczyła tam swojego narzeczonego wraz z Rozen, żywo o czymś dyskutowali. Kerra była ciekawa czy księcia Rafera tak interesowała moda czy bardziej zainteresowany był prześliczną Rozen. Zresztą nie obchodziło ją to, ten człowiek nie wydawał jej się byt miły i na pewno nie miała zamiaru go poślubić.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
LenaVenator
Użytkownik - LenaVenator

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-01-01 02:25:00