Most
Dzień dojrzewał leniwie i spokojnie. Przez uchylone okno słychać było dźwięk kosiarek rozprawiających się z okolicznymi trawnikami, słońce wciskając się w szczeliny pomiędzy żaluzjami pełgało na podłodze i fotelach, a gdzieś w korytarzu po raz kolejny rozlegał się kobiecy głos.
- Justyna! Wstaniesz w końcu? Ileż można spać?! – chwilę później natomiast słyszeć się dało poirytowane, cichsze – Co za dziewczyna? Jak ona sobie w życiu da radę? Masakra.
Dziewczyna leżąca na łóżku w pozwijanej i pomiętej pościeli odwróciła się do ściany i nakryła głowę poduszką. Tylko brązowe włosy rozsypywały się dookoła, a długie, smukłe palce wbiły się mocno w miękką towarzyszkę nocy. Najmilszą. Nie chciała wstawać. Chciała spać. Najlepiej na zawsze i już nigdy nie wychodzić z łóżka. Poprzedniego dnia odebrała wyniki matury. Nie zdała. Oblała matmę. Na semestr miała mocną czwórkę, a na maturze oblała. Dziwiła się z resztą, że jakimś cudem zdała polski. Była pewna, że też obleje. Jeszcze nic nie powiedziała rodzicom. Nie wiedziała jak. Wszystko było nie tak jak trzeba. Wszystko przez Antka. Próbowała go sobie wybić z głowy, ale nie mogła. Wiedziała, że ma nową dziewczynę i świata poza nią nie widzi, a wokół jest mnóstwo innych facetów, ale to nic nie zmieniało. Kochała go każdą myślą, oddechem i pragnieniem. Nie potrafiła przestać. Ta jego nowa blondyna z drugiej klasy o długich nogach i dołeczkach w policzkach, kiedy się śmiała… zawsze zbierała solówki podczas występów chóru, zawsze każdego potrafiła skokietować… nienawidziła jej z całego serca, każdego jej uśmieszku i nadąsanej miny, jakkolwiek, może w innych okolicznościach byłaby w stanie nawet ją polubić, ale nie w takich, kiedy ta podła małpa zabrała jej ukochanego faceta. Przecież Antek był jej, miał zostać jej na zawsze. Niby tylko się przyjaźnili, rozmawiali, razem pracowali w gazetce szkolnej, ale widziała jak na nią patrzy. Odprowadzał ją do domu, żartował, rozśmieszał i umówił się z nią raz i drugi. Była taka szczęśliwa, jak jeszcze nigdy w życiu. Był inny niż wszyscy współcześni chłopcy. Zakochała się po uszy, ale wtedy zjawiła się tamta małolata i omotała go. Na studniówkę zaprosił tamtą blondynę i z nią już został. Te ich wszystkie czułe gesty, szczebiotanie i gruchanie do siebie nawzajem. Ile razy to widziała chciało jej się płakać i krzyczeć jednocześnie. Wiele razy powtarzała sobie, że on nie jest tego wart, że jego wybór, jego strata , a ona znajdzie sobie kogoś lepszego i mu pokaże i jeszcze będzie żałował, ale nie potrafiła. Nie potrafiła przestać tęsknić, płakać w poduszkę, kiedy nikt nie widział, ani skupić się na niczym. Wiedziała, że to ostatnie tygodnie przed maturą i trzeba przysiąść nad książkami, ale nie mogła. Rozkładała książki, próbowała czytać, ale myśli biegły zupełnie w innym kierunku. Czytała te same zdania po kilka razy i nie rozumiała nic. Była sama na siebie wściekła. Miała ochotę rzucić wszystkim o ścianę i zostawić, ale przecież miała plany. Chciała iść na studia, więc siadała nad książkami znowu. I znowu niewiele pożytku to przynosiło. Gdyby całkiem zniknął z horyzontu może by sobie w końcu z tym poradziła, ale oni byli wokół niej, wszędzie – zakochani, wpatrzeni w siebie, rozświergotani. W dodatku ta dziewucha momentami wydawała się taka głupia. Jak on mógł tego nie zauważyć?
Justyna była w dołku po tym jak Antek wybrał inną, a to lawiną pociągnęło kolejne rzeczy. Miała problemy w szkole. Nie mogła skupić się na lekcjach, zapominała pracy domowej, dostała kolejne złe oceny, nauczyciele niby dla motywacji, ale jednak stali się przykrzy w swoich słowach, kierowanych do niej, więc ona była nabuzowana złymi emocjami, pokłóciła się z przyjaciółką, a z resztą koleżanek i znajomych nawet nie chciała się widywać. Oni chcieli się bawić, a ona chciała się zamknąć przed światem i płakać. Powtarzała sobie, że to nie koniec świata i musi się ogarnąć, ale to nie było takie proste. Przed maturą postanowiła sobie, że zostawi przeszłość i swoje urojenia z nią związane za sobą. Miała iść do przodu. Napisać maturę najlepiej jak się uda, iść na studia, poznać nowych ludzi. Ubrała się w elegancko skrojoną białą bluzeczkę i czarną spódniczkę na szelkach, podkreślającą kształty. Jej jasno brązowe włosy, przy jasnej karnacji, smukłej twarzy i piegach na nosie mogły być odbierane jako rude. Teraz lśniły świeżo umyte i rozpuszczone. Duże szare oczy nawet bez podkreślenia kredką wyglądały pięknie w swej naturalnej oprawie. Wyglądała pięknie, wiedziała o tym i to dodało jej pewności siebie. Jednak tuż przed egzaminem z polskiego wpadła wprost na Antka. Zaśmiał się, zagadnął, a później usiadł nieopodal. Jeszcze na nią zerknął, uśmiechnął się. To ją tak rozkojarzyło, że nie mogła się skupić na tym co ma napisać. Była pewna, że obleje. Kiedy wyszła z sali, stała tam już i czekała jego blondyna, aby wpaść w jego ramiona. Nie chciała na to patrzeć. Uciekła. Do matematyki nawet nie przykładała się. Była zmęczona po nieprzespanej nocy i było jej wszystko jedno. Dopiero po wszystkim zaczęła panicznie się bać, że nawaliła i zrujnowała sobie przyszłość. No i w dniu wyników okazało się, że faktycznie nawaliła. Polski jakimś cudem zdała, inne, wybrane przedmioty też, a matmę oblała. Nie mogła pójść na studia, nie było szans na poznanie nowych ludzi. I teraz miała powiedzieć rodzicom, że oblała. Nie wiedziała jak. Przekręcała się na łóżku. Patrzyła to w sufit, to w ścianę, to znów wciskała się pod kołdrę. Chciałaby uciec od tej sytuacji. Gdyby tak chciał ją z niej ktoś uwolnić… W końcu nad jej łóżkiem zawitała postać mamy.
- Justyna co z tobą? Chora jesteś czy co?
- Nie. – odburknęła tylko.
- Więc wstawaj, bo mamy remont do zrobienia. Pamiętasz? Malujemy klatkę schodową i twoja pomoc by się przydała, wyobraź sobie. Ojciec się uwija, ja się uwijam, a ty się tu wylegujesz jak hrabianka. Może służbę jeszcze do szanownej panienki poprosić. Co?
- Ja nie zamawiałam żadnego durnego remontu. Tak? – tu Justyna usiadła - Dla mnie było dobrze jak było. Chcecie coś zmieniać to zmieniajcie, ale mi nic do tego. Tak?
- To ty taka jesteś? My tu z ojcem zabiegamy o wszystko, dwoimy się i troimy, żebyś wszystko miała i nic ci nie brakowało, a tobie nawet palcem nie chce się ruszyć, żeby cokolwiek pomóc. Dosyć tego moja panno. W tej chwili wstajesz i bierzesz się do roboty, bo zobaczysz.
- Justyna! Asia dzwoni i pyta czy jedziesz z nią składać papiery na uczelnię! Zejdziesz?! – z korytarza rozległ się męski głos.
- Nie! Powiedz jej, że dzisiaj nigdzie nie jadę! Mam remont!
Na chwilę zaległa cisza, a zaraz potem w pokoju zjawił się smukły, wysoki mężczyzna w starej, wyciągniętej koszuli z lekką łysiną nad czołem. Spojrzał na dziewczynę spod brwi.
- To były już wyniki z tych matur, czy nie? – spytał – Podobno mieliście składać papiery po otrzymaniu wyników, a ty wczoraj mówiłaś, że wyników jeszcze nie ma. Tak?
Dziewczyna obróciła się do ściany nie mówiąc nic. Serce waliło jej jak werbel. Nie była w stanie tego wykrztusić. W oczach zaczęły się zbierać łzy.
- No były te wyniki, czy nie do cholery jasnej?! Nie potrafisz odpowiedzieć jak do ciebie mówię?! – mężczyzna wyraźnie zdenerwowany podniósł głos, a dziewczyna, zamiast odpowiedzieć, ponownie położyła się i nakryła głowę kołdrą. Chyba już dla obojgu rodziców wszystko było jasne, ale matka jeszcze chciała się upewnić.
- Oblałaś? Nie zdałaś matury? – Justyna nadal milczała jak zaklęta, ale to wystarczyło za odpowiedź.
- Cholera jasna! – zdenerwował się ponownie mężczyzna – To twoje wychowanie. Masz tu efekty. Nawet odpowiedzieć nie potrafi. Próżniak, jołop i do niczego się nie nadaje. Myślałem, że chociaż dobrze się uczy, to odpuszczałem pomaganie i wszystko, a tu masz. Patrz tu jak do ciebie mówię! – mężczyzna zbliżył się do łóżka na którym leżała dziewczyna, chwycił ją za ramię i obrócił w swoją stronę. Spojrzała zamglonym wzrokiem. Wystraszyła się. Tak zdenerwowanego ojca jeszcze nie widziała – Masz coś do powiedzenia? – spytał – Będziesz tu teraz cały dzień leżeć i udawać niemotę? Co się z tobą dzieje?
- Artur, zostaw ją – próbowała załagodzić sytuację matka – Ja z nią porozmawiam.
- A ty ją jeszcze będziesz bronić? – zwrócił się ze zdenerwowaniem do żony – Przez ostatnie miesiące nic nie zrobiła, nic nie pomogła, bo niby uczy się do matury. Tak? Tolerowałem i teraz widać efekty. Aśka zaliczyła, choć ledwo zdała gimnazjum, a nasza córka, co? Coś ty tu do cholery robiła, jak siedziałaś, niby się ucząc? Pewnie w Internecie na jakichś forach siedziałaś.
- Daj jej dojść do słowa. Niech wytłumaczy.
- No przecież cały czas czekam na tłumaczenie, tylko nasza księżniczka jakoś języka w gębie zapomniała. To twoja wina. Ja mówiłem, że dziewczyna w tym wieku powinna wszystko w domu zrobić, we wszystkim pomóc i ugotować i posprzątać i jeszcze się nauczyć do szkoły. Żadnych obowiązków i żadnych umiejętności. Do niczego się nie nadaje. Nawet na sprzątaczkę jej nie wezmą, bo to sprzątać nie umie. Zero. Kompletne zero! – ojciec zdenerwowany wyszedł z pokoju, a matka patrzyła chwilę na córkę smutnym wzrokiem, zanim przy niej usiadła.
- Z czego oblałaś? – spytała
- Z matmy.
- Z matmy? Jak mogłaś? W ubiegłym roku miałaś piątkę. Matematyka zawsze dobrze ci szła. Co się stało? Gdzieś się pomyliłaś? Takie skomplikowane zadania były, czy co?
Dziewczyna ponownie nie odpowiedziała nic, stwierdzając, że żadne tłumaczenie nie będzie tu dobre, więc tym razem zdenerwowała się matka.
- A ty mogłabyś mi cokolwiek odpowiedzieć? Umiesz jeszcze mówić? Jak ty w ogóle wyobrażasz sobie swoje przyszłe życie? Pójdziesz zamiatać ulice, czy co?
- A pójdzie. Niech mnie szlag trafi, ale pójdzie. – zagrzmiał z korytarza ojciec – Darmozjada tu trzymał nie będę. Zarobi własne pieniądze na swoje utrzymanie, to zobaczy co to znaczy. Wszystko za lekko jej przychodziło. Wszystko dostawała na tacy. Teraz tak nie będzie. Skończyłem.