Morrigan: Posłanka Bogów - rozdział I
wienia odegranego przez specjalnie na tę uroczystość sprowadzony teatr obwoźny. Sztuka opowiadała o parze kochanków, których rozdzieliła mściwa macocha jednego z nich. Ale przedstawienie skończyło się dobrze. Wszyscy raz się śmiali a raz płakali i na końcu nagrodzili aktorów burzą oklasków. Nawet król momentami śmiał się ale książę wiedział, że jest to jedynie powierzchowny uśmiech. Cała rodzina królewska grała nie gorzej od zaproszonych aktorów. Jonatan wiedział, że zna skądś tą sztukę ale nie pamiętał skąd i czyjego była autorstwa. Aktorzy w nagrodę otrzymali od królowej Katriny purpurowe szarfy i zostali zaproszeni do wspólnej biesiady po zakończeniu ceremonii. Już bez hymnu, w ciszy i skupieniu na środek sali wystąpił ubrany na zielono niski człowieczek. Jego bystre, małe oczka obrzuciły zebranych, po czym ukłonił się rodzinie królewskiej zdejmując beret i zwrócił się do zebranych. Niby zastanawiał się co ma mówić, rozmyślnie drapał się po szpiczastej, czarnej bródce a w rzeczywistości puszczał zalotne spojrzenia pięknym damom tak ochoczo, że niejedna zarumieniła się i spuściła głowę pod jego wzrokiem. Jonatan domyślał się, że to jest ciąg dalszy przedstawienia ale postanowił sprawdzić jakie wrażenie karzełek wywarł na ofiarodawczyni czarnej róży. Ale ku swemu wielkiemu smutkowi nie zdołał jej wypatrzeć. Pomyślał, że musi być bardzo nieśmiała i pewnie schowała się przed jego wzrokiem. Ale przecież rzuciła różę. Ona go już wybrała. Nie wiedział co myśleć. I jeszcze to dziwne przeczucie, że coś się wydarzy. Niechętnie zwrócił uwagę na karzełka, który w tym czasie rozwinął rulon jakiegoś obwieszczenia i czytał pełen powagi. Księciu chciało się śmiać nie tyle z nader komicznej postaci herolda ile z całej tej farsy. Gdy mały człowieczek doszedł do słów "... ceremonia odbędzie się na zamku Króla Ethelreda 18.12.A.D.1803. Podpisano z ramienia Księcia Jonatana, Królowa Katrina M'Conaway" i zwinął pismo ponownie w rulon, wszystkie twarze skierowały się na króla. Ethelred kiwnął głową heroldowi i karzełek ustąpił środka sali; odwrócił się w stronę Jonatana i rzekł donośnie, tak, aby go słyszano nawet na końcu sali: - Synu, jesteś krwią z mojej krwi i kością z kości, jedynym i godnym następcą tronu Youngshire - przy tych ostatnich słowach zrobił znaczącą pauzę. Wszyscy mieli wrażenie, że patrzy na księcia, tylko Jonatan wiedział, że tak na prawdę patrzył gdzieś w dal, ponad jego głową. - Jako, że ja w twoim wieku poślubiałem już twoją matkę i obejmowałem tron pragnę utworzyć tradycję Rodu Youngshire, żeby zawsze na tronie zasiadała prawowita, młoda i mocna krew. Dzisiaj ty pójdziesz w moje ślady. To twój pierwszy krok, żeby stać się wielkim - po tych słowach król Ethelred zwrócił się do zgromadzonych gości. - Oddaję Wam tego oto młodzieńca, mojego jedynego syna aby wśród bukietu wybrał najpiękniejszy kwiat. Na salę weszło dwóch paziów królowej niosąc na aksamitnej, czerwonej ze złotymi obrzeżami poduszce obrączkę z przepięknym rubinem. W ich towarzystwie Jonatan zszedł z podium i po kolei przechodził koło każdej damy. Uśmiechał się, zamieniał kilka słów z nią a potem z jej rodzicami lub opiekunami i szedł ku kolejnej damie. Czynił wszelkie pozory dokonywania wyboru ale tak na prawdę szukał tylko jednej dziewczyny. Tak minęło pierwsze półtorej godziny i Jonatan już niemal namacalnie odczuwał presję wpatrzonych w niego oczu. Nie znalazł tej, której szukał. Odwrócił się w stronę króla i królowej - to był znak, że książę dokonał wyboru. Król Ethelred kiwnął przyzwalająco głową i Jonatan wziął do ręki obrączkę. Paziowie, którzy swoimi strojami nie odbiegali od wymogów ceremonii, cofnęli się o kilkanaście kroków i książę samotnie ruszył ku swojej wybrance. Była nią dziewczyna w jego wieku, wysoka, rudowłosa piękność. Dokonał chyba najlepszego, ze względu politycznego wyboru. Była córką hrabiego Westhorn, lorda Lericka, który był jednym z najznamienitszych polityków królestwa, strategicznym partnerem i miał duże posiadłości ziemskie.