Opowieści z Przeklętej Doliny: Język Plonów - część V

Autor: KonradStaszewski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 

"Język Plonów"

 

Część V-ta 

 

Hrabia wyjął z kieszeni spodni lnianą chusteczkę i zatkał sobie nos. Słodki zapach krwi przyprawiał go o mdłości. Nie patrząc pod nogi, podszedł do okna i otworzył je na oścież. Odsunął chusteczkę od nosa i odetchnął głęboko kilka razy świeżym powietrzem. Dopiero po chwili odwrócił się i ponownie omiótł spojrzeniem pomieszczenie. Dokoła niego panowała przejmująca cisza, nie licząc chmary much zbierających się nad ciałami. Mothman ostrożnie podszedł do ofiar makabrycznej zbrodni i pochylił się nad nimi z niesmakiem. Przyjrzał się zakrwawionej, wykrzywionej twarzy jednej z nich. W ofierze rozpoznał mężczyznę. Jego twarz była tak zdeformowana, że detektyw nie miał już wątpliwości, że ma do czynienia albo z psychopatycznym mordercą, albo z jakimś potworem. Może Aaron ma rację, pomyślał. Jaki człowiek zdolny byłby do takiego okrucieństwa, zdeformowania twarzy ofiary. Mimo tego, że była ona brutalnie zmiażdżona butem - Mothman dostrzegł na niej ślad odbitej podeszwy - to i tak została potraktowana łagodniej od pozostałych ofiar. Detektyw zastanowił się chwilę. Z drugiej kieszeni wyjął podręczny notesik i rysik, i zanotował swoje pierwsze spostrzeżenia.
Podszedł do kolejnych ciał. Były nienaturalnie powykręcane. Niektóre miały poodrywane kończyny, niektóre były pozbawione oczu lub innych części ciała. Mothman podszedł do wiszącego nad lampą nocną ciała mężczyzny. Domyślił się, że ma przed sobą ojca chłopca. Odór z rozszarpanej klatki piersiowej i gnijących już wnętrzności mężczyzny był nie do zniesienia.
Chodząc pomiędzy trupami, hrabia zauważył jeszcze jeden zdawałoby się drobiazg zupełnie bez znaczenia, ale zdecydował się go zanotować - na niektórych ciałach dostrzegalne było wgłębienie, jakby nakłucie, ale bez fachowej ekspertyzy Poitosa niczego więcej się nie dowie. Teraz musiał spotkać się z chłopcem.

* * *

- Wiesz, gdzie poszedł, prawda?
Chirurg spojrzał hrabinie prosto w oczy. Mimo licznych zabiegów kosmetycznych zastosowanych przez Agnes rany na jej ciele były nadal widoczne.
- Mogę się tylko domyślać. Powiedział, że musi kupić gazetę.
- Gazetę? - spytała zaskoczona. - Przyjechaliśmy tu odpocząć. Nie wystarczy mu radio?
- Wszystko zaczęło się od tego radia. Nie znajdziemy Johna stojąc nadal bezczynnie. Lepiej też kupmy gazetę, może dowiemy się czegoś od sprzedawcy. O, tam jest jakiś gazeciarz.
Wskazał dłonią chłopca wolno pchającego wózek i, nie czekając na hrabinę poszedł w jego kierunku. Agnes poszła za nim.
- Ale dzisiaj pustki na ulicach. Nudy. Nie ma nawet z kim porozmawiać - zagadnął Poitos.
- Państwo są tu nowi, prawda? - zapytał chłopiec. Przyglądał się im ciekawie swoimi czarnymi niczym smoła oczami.
- Tak - Agnes uśmiechnęła się do niego.
Pucołowata, blada twarz chłopca także odpowiedziała lekkim uśmiechem.
- Od razu to po was widać. Tutaj każdy z rana kupuje gazetę, czyta i chowa się w domu.
- Chowa, a dlaczego?
- Proszę pani, niech pani sama kupi i przeczyta. Wtedy nie potrzebne będą żadne pytania.
- Dobrze.
Hrabina wzięła od chłopca gazetę a Poitos sięgnął do kieszeni.
- Nie chcę od was pieniędzy - powiedział twardo młody gazeciarz. - Przyjeżdżając sprowadziliście nieszczęście. - Krzyknął i pobiegł przed siebie zostawiając wózek bez opieki.
Poitos i Agnes spojrzeli na siebie, nie wiedząc co myśleć.
- Ty wiedziałeś, że... - zaczęła z wyrzutem, ale zamilkła w pół zdania, gdy tylko otworzyła gazetę. Pierwszy artykuł, zajmujący prawie dziesięć stron maszynopisu, opowiadał o makabrycznym morderstwie w domu Aarona i zaginięciu matki chłopca. Artykuł był zatytułowany: "ZEMSTA NA J. MOTHMANIE".
Pod hrabiną ugięły się kolana i Pierre musiał ją podtrzymać, żeby nie upadła.
- Ostrzegałem go, żeby nie angażował się w tę sprawę.
- Nie usprawiedliwiaj się. Musimy go odnaleźć.
- W twoim stanie...
- Dziecko potrzebuje ojca - kobieta przerwała mu kategorycznie. - Może ten Aaron będzie coś wiedział. Znajdziemy jakąś dorożkę. Poitos nie miał wyjścia i musiał posłuchać hrabiny. Zastanawiał się tylko, co sprzedawca gazet miał na myśli mówiąc o sprowadzeniu przez nich nieszczęścia.

* * *

- Niestety nie mam dobrych wieści - John Mothman rzucił bez ogródek, gdy tylko Sean otworzył drzwi. Wszedł do domu i spojrzał smutno, ale poważnie na chłopców stojących w progu do salonu. Sean zamknął za nim drzwi.
- Czy możemy zostać sami? - zapytał detektyw wskazując wzrokiem Steve'a.
- Oczywiście. Wejdźmy do salonu. Napije się pan czegoś?
- Z chęcią, mocnej kawy.
- Steve, pomożesz mi w kuchni ,a Aaron zaprowadzi naszego gościa do salonu - zadecydował Sean.
Chłopcy posłuchali bez mrugnięcia okiem.

- Chciałby mnie pan o coś zapytać zanim przyjdzie Sean?
- Nie, poczekajmy na niego - odparł hrabia siadając na skórzanej kanapie obok chłopca. - A ty mnie?
- Znalazł pan moją mamę?
- Jeszcze nie, ale znajdę ją.
Odwrócił głowę słysząc odgłos kroków zbliżającego się Seana.
- Proszę. - Mężczyzna postawił porcelanową, parującą filiżankę na stoliku, tuż przed Mothmanem. Usiadł naprzeciwko niego i chłopca.
- Ładna zastawa - rzucił niby od niechcenia detektyw i podniósł delikatnie filiżankę do ust.
- Pozostałość po dawnych czasach. Przed Rewolucją byliśmy dość poważaną rodziną.
- Rewolucją? - zainteresował się Mothman. - Nie słyszałem o niej.
- Mało o niej pisano. To Czarna Karta naszej przeszłości. Z początku objęła tylko Przeklętą Dolinę, ale z czasem, niczym zaraza, zalała sąsiadujące z nią tereny.
Mothman widział, że ta opowieść sprawia Seanowi dużo bólu. Lekko pogłaskał Aarona po głowie.
- Krążyły plotki, że jej prowodyrami byli członkowie Zakonu Ansuzyjczyków, prowadzący od lat między innymi badania genetyczne, ale prawdy do końca nikt nie zna. Rewolucja została cudem powstrzymana po dwunastu miesiącach walki, ale mimo to wtedy, dwadzieścia cztery lata temu, wszystko się zmieniło. - Sean zamyślił się na chwilę i wyglądał, jakby nie tylko wspomnieniami wrócił do tamtych czasów.
- A kto kierował tą rewolucją? - zapytał hrabia.
- Ponoć jakiś hrabia - odpowiedział bezwiednie Sean.
- Cagliostro - dopowiedział chłopiec.
Podejrzenia Mothmana zaczęły się potwierdzać.
- A możesz mi opisać, co dokładnie widziałeś w ogrodzie?
- Nie widziałem dokładnie. To był jakiś duży ciemny kształt. Jakby zwierzęcy.
- Jakby?
- Tak. Nie wiem czy był owłosiony, ale był pół ludzki, pół zwierzęcy. Wzrost jednak miał przeciętny.
- Czy wydawał z siebie jakieś odgłosy? - drążył dalej detektyw.
- Nie.
- A czy widziałeś żeby porywał lub niósł gdzieś twoją matkę?
- Nie.
- Dobrze. - Mothman jeszcze raz pogłaskał chłopca po głowie. - To mi na razie wystarczy. Będziemy w kontakcie. Wstał z kanapy i Sean dopiero teraz jakby wrócił do rzeczywistości. Także podniósł się z fotela i odprowadził Johna do drzwi. Uścisnęli sobie dłonie na pożegnanie.
- Jakbyście sobie coś jeszcze przypomnieli, to kontaktujcie się ze mną w każdej chwili.
- Dziękuję w imieniu chłopca i swoim - powiedział Sean. Otworzył Mothmanowi drzwi na zewnątrz i detektyw omal nie krzyknął stając twarzą w twarz ze zmęczoną Agnes i Poitosem.
- Nie mogłem jej powstrzymać.
Detektyw spojrzał na chirurga i powiedział:
- Wiem Pierre, znam swoją żonę.
- To dziecko rozwiąże zagadkę.
Mothman i Sean odwrócili się zaskoczeni tymi słowami. Agnes Mothman i Pierre Poitos także spojrzeli na chłopca stojącego w progu do salonu. Aaron wskazywał palcem na brzuch hrabiny.
- Wasza córka jest rozwiązaniem i przeznaczeniem całej doliny.
Oczy chłopca błyszczały jak w malignie.
- On już się na was mści.
Sean ukląkł obok chłopca i dotknął dłonią jego czoła.
- Ma gorączkę - stwierdził mężczyzna. - O czym mówisz? - zapytał go łagodnie.
- O zmianach, które pojawiają się na ciele hrabiny - powiedział Poitos.
- Miałem zamiar zapytać cię o to w domu.
- Wiem. - Chirurg spojrzał na hrabiego. - Z początku myślałem, że to może dziecko bije ją od środka ale potem... Na moich oczach coś ją zaatakowało, coś niewidzialnego. Z zewnątrz.
- Chcesz mi wmówić, że walczę z duchami? - zapytał hrabia z niedowierzaniem w głosie. - Czy chłopiec może mieć rację, że to będzie dziewczynka?
- Bardzo szybko chce wyjść na świat. Przeważnie to dziewczynki tak dążą do porodu.
John tylko spojrzał na Aarona.

- Chciałbym żebyś przeprowadził oględziny i może zrobił sekcję zwłok.
Detektyw wyjął notatnik z kieszeni i podał go Poitosowi. Usiadł na kanapie i chirurg patrzył na niego z góry.
- Agnes jest na ciebie wściekła.
- Przejdzie jej. Przejrzyj to.
- Naprawdę myślisz, że to jest ważniejsze niż zdrowie twojej żony i dziecka? Ty na prawdę wierzysz w tę historię. - Poitos nadal nie mógł w to uwierzyć. - Nie będę przeprowadzał żadnych oględzin. Jesteś chory na punkcie swojej pracy.
Poitos rzucił notatnik na podłogę nawet go nie otwierając. Wstał i skierował się wyjścia z pokoju.
- Zastanów się co robisz, Pierre.
- Zastanowiłem się. Dla dobra twojej rodziny jutro wyjeżdżamy, a ty rób co chcesz.
Chirurg był już w drugim pokoju gdy usłyszał słowa detektywa:
- W takim razie nie wyrażam zgody na twój ślub z moją siostrą. Zaręczyny można zerwać w każdej chwili.

Gdy Poitos wyszedł hrabia zamknął się w pokoju. Mothman podniósł swoje notatki. Wyjął z nierozpakowanej do końca jeszcze walizki czystą kartkę papieru, idealnie zaostrzone pióro i kałamarz, "Autobiografię" Mary Mothman i swój pamiętnik. Zastanawiał się, co powinien napisać w liście do Nikki, a właściwie jak go rozpocząć; wiedział, co chciał jej napisać. Kilkanaście minut później wyszedł z domu. Agnes i Poitos usłyszeli tylko odgłos zamykanych drzwi.

* * *

Nikki usłyszała kołatanie do drzwi, ale nie mogła teraz ich otworzyć. Przed chwilą dostała nową paczkę książek do biblioteki i niosła je teraz z zamiarem dopisania do zeszytów spisu nowych pozycji. Im szybciej to zrobi, tym szybciej otworzy bibliotekę.
- Kto tam? Teraz nie mogę otworzyć drzwi. Proszę przyjść za godzinę - wysapała z trudem.
- Panienko, mam list dla panienki.
Dziewczyna rozpoznała głos jednego ze służących. Z początku nowa biblioteka mieściła się w oddzielnym, przylegającym do domu Mothmanów budyneczku ale odkąd powstał nowy, specjalnie przeznaczony na bibliotekę budynek, sfinansowany przez Mary Mothman, służba musiała od czasu do czasu przemierzać pół Przeklętej Doliny z wiadomościami. Nikki wychodziła z domu wcześnie rano, a wracała dopiero wieczorem po zamknięciu biblioteki.
Usłyszawszy słowa służącego, machinalnie puściła książki, które z głuchym trzaskiem spadły na podłogę i podbiegła do drzwi.
Otworzyła je i wyrwała list z ręki starszego mężczyzny.
- Czy mogę już odejść?
- Oczywiście, dziękuję.
Mężczyzna zamknął za sobą drzwi i Nikki została sama. Rozerwała kopertę z nadzieją, że pierwsze słowa, jakie przeczyta od swojego narzeczonego, będą mówiły o jego rychłym powrocie. Jednak uśmiech nie zagościł na jej ustach. Dopiero teraz spojrzała na nadawcę na kopercie. List został napisany przez Johna Mothmana. W liście detektyw prosił ją o pomoc. Narysował krwawy znak.
Dziewczyna wiedziała, że to runa i chciała jak najszybciej wyrzucić list od brata. Pamięć o wydarzeniach, których była uczestnikiem dziewięć miesięcy temu, była jeszcze zbyt świeża. Jednak tego nie zrobiła. Dziwne, ale ta runa jakoś ją przyciągała.
Kilkakrotnie przebiegła wzrokiem treść wiadomości od Johna. Relacjonował w niej swoje spostrzeżenia związane z jakimś morderstwem i prosił siostrę o pomoc. Miała mu znaleźć cokolwiek, choćby jakieś tylko wzmianki na temat rewolucji w Przeklętej Dolinie. Nikki nie wiedziała nawet, gdzie tego szukać. Mothman jakby mimochodem wspomniał w liście o Zakonie Ansuzyjczyków, ale dziewczyna właśnie od tego punktu postanowiła rozpocząć swoje badania.
Pierwszą książką, którą zdjęła z półki była "Historia Zakonu Ansuzyjczyków". Nikki przypuszczała, że i tak pewnie będzie musiała skontaktować się ze swoją matką. Nie chciała jeszcze jechać nad Zapomniane Jezioro, póki nie dowie się czegoś więcej.

* * *

- Gdzie byłeś?
Poitos w odpowiedzi tylko spojrzał na detektywa trzymającego w rękach gazetę. Chirurg zamknął za sobą drzwi, żeby Agnes nie słyszała ich rozmowy. Zdjął płaszcz i buty i usiadł koło Mothmana w milczeniu. Detektyw nadal nie odrywał wzroku od lektury.
- Ta gazeta - mówił spokojnym głosem - ukazała się trzy dni temu, czyli wtedy, kiedy tu przyjechaliśmy, a ty do tej pory nie znalazłeś czasu, żeby mi ją pokazać. Jest w niej ciekawy artykuł o zemście tajemniczego mordercy na mojej rodzinie. Rozumiem, że tak bardzo byłeś zajęty pakowaniem swoich i mojej żony bagaży na podróż, że nie miałeś czasu na nic innego? A może przeprowadzałeś oględziny? - zapytał złośliwie i spojrzał na przyjaciela.
- Tylko wstępne - odburknął chirurg.
- Oczywiście - hrabia uśmiechnął się lekko. - Ciekawe co cię skłoniło do zmiany decyzji. I do jakich wniosków doszedłeś?
- Do tak samych jak ty.
- Czyli mordercą jest kobieta?
- Kilka ciosów zostało zadanych obcasem, ale to jeszcze niczego nie przesądza. Trzeba przeprowadzić autopsję. Jutro to zrobię. Jeszcze muszę napisać list do Nikki.
- Ja już napisałem trzy dni temu. Uprzedziłem ją, że możemy tu zostać nieco dłużej, aniżeli planowaliśmy.
Poitos nie mógł uwierzyć, że hrabia mówi to tak spokojnie. Miał ochotę rzucić się na niego i udusić go gołymi rękami, ale opamiętał się powiedział wstając z fotela:
- Idę zobaczyć, jak się czuje Twoja małżonka.
- Dobrze. Ja idę porozmawiać z chłopcem.
- Miej się na baczności - ostrzegł go Poitos. - To dziecko jest już drugim, u którego zauważyłem te same objawy. Jego błyszczące oczy, nadzwyczajna inteligencja i śmiertelnie blada cera nie są naturalne. Nie podobają mi się te objawy.
- Będę miał to na uwadze - detektyw był już w przedpokoju i wkładał płaszcz. - Wiecie gdzie mnie szukać.

* * *

Nikki przeszukała całą bibliotekę, ale nie znalazła niczego, co mogłoby pomóc Mothmanowi w śledztwie. Spojrzała na stojący pod ścianą drewniany zegar. Kukułka obwieściła godzinę szóstą wieczorem. O tej godzinie kończyła się msza w Klasztorze St. Mary. Nikki postanowiła jak najszybciej odwiedzić matkę. Znalazła ją w zakrystii.
Mary Mothman kończyła się właśnie przebierać i stała odwrócona plecami do drzwi. Nie usłyszała odgłosu kroków Nikki.
- Mamo, potrzebuję twojej pomocy.
Mary zaskoczona odwróciła się w stronę źródła głosu i dziewczyna pierwszy raz miała okazję przyjrzeć się skutkom eksperymentów Cagliostra. Mary, widząc szok córki wywołany swoim wyglądem, błyskawicznie ponownie odwróciła się do niej plecami.
- Co ty tu robisz?
- Potrzebuję twojej pomocy. Chodzi o wydarzenie w historii tej doliny, które może mieć wpływ na dalsze życie całej naszej rodziny.
- O czym mówisz?
- O Rewolucji w Przeklętej Dolinie.
Mary Mothman zatrzymała się w połowie zdejmowania sutanny.
- Skąd o niej wiesz? - zapytała chłodno, nadal nie odwracając się do córki.
- John wspomniał o tym w liście i zdaje mi się, że sprawa, którą prowadzi, może być ściśle związana z tą rewolucją.
Mary zdjęła sutannę i założyła długi, czarny płaszcz, całkowicie zakrywający defekty jej skóry. Dopiero teraz odwróciła się i spojrzała poważnie na córkę.
- Wiem coś o niej, chociaż osobiście nie brałam w niej udziału. Musisz dodać mi jednak więcej szczegółów.
- Mam tylko ten list od Johna.
- Pokaż go i siadaj.
Nikki podała Mary list i siadła na krześle przy stole. Z ciekawością i zniecierpliwieniem przyglądała się reakcji matki na treść pisma. Niezdeformowana twarz kobiety najpierw spoważniała i spochmurniała, potem z każdym czytanym wyrazem stawała się coraz bledsza. Dłoń trzymająca list trzęsła się jak w febrze.
- Mamo, co się dzieje? - zaniepokoiła się Nikki.
- Hiobowe wieści mi przynosisz, córko - odparła ledwo dosłyszalnym głosem.

C.D.N.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
KonradStaszewski
Użytkownik - KonradStaszewski

O sobie samym: Twórczość wydana to: OPOWIEŚCI Z PRZEKLĘTEJ DOLINY: UCIĘTA MOWA, wydawnictwo BLACK UNICORN, 2009r. (30 egzemplarzy); Wsłuchaj się w siebie, wyd. E-bookowo, 2008r.; Wiersze rodzinne: W hołdzie Zygmuntowi Dubińskiemu, wyd. Serwis Literacki WWW.knowacz.pl, 2008r.; Wiersze wybrane głosami internautów: Zapisane głosami, wyd. Serwis Literacki WWW.knowacz.pl, 2008r.; ARKUSZE LITERACKIE Stowarzyszenia Twórców Wszelakich Nr 1/2/2008 Grudzień 2007 r./ Styczeń 2008 r. (fragmenty Opowieści z Przeklętej Doliny: Ucięta Mowa); Magazyn literacko-artystyczny szafa, nr. 26/27 (grudzień 2007) (opowiadanie pt. Sen?); Opowieści z Przeklętej Doliny: Ucięta Mowa, wyd. Serwis Literacki WWW.knowacz.pl, 2007r.; tete a tete spojrzenia wiersze, wyd. Spółka Wydawnicza HELIODOR, 2006r. (3 wiersze konkursowe).
Ostatnio widziany: 2012-12-14 18:31:47