Mój ch³opak nie jest gejem
Autor: AkFa
Czy podoba³ Ci siê to opowiadanie? 0
mo¿liwe!? Co jeszcze musi mi siê dzi¶ przytrafiæ!? Powinienem wiedzieæ, powinienem do cholery wiedzieæ, ¿e to by³o tylko preludium mojego wstydu. Ale nieee ³udzi³em siê jak zwykle i co! Ze wszystkich ludzi na ¶wiecie musze wpadaæ na ciebie!
Kyle w pierwszym zaskoczeniu po prostu pozwala³ malej furii waliæ piê¶ciami w jego tors. Nie móg³ mu wyrz±dziæ krzywdy. Przy jego budowie i posturze by³ jak ma³y ch³opiec, uparcie wal±cy ma³ymi pi±stkami. £zy sp³ywa³y po twarzy Bryana nieprzerwanym ci±giem. Blond w³osy mia³ przyklejone do spoconego czo³a i czka³ na przemian z ³kaniem. Cokolwiek siê sta³o Bryan Kerry zwariowa³, albo by³ bardzo blisko. Wnioskuj±c po jego stanie. Znudzony czekaniem a¿ m³odszy mê¿czyzna siê zmêczy, Kyle obj±³ go, niemal mia¿d¿±c w ramionach. Mo¿e nie by³ zbyt dobry w pocieszaniu, ale zobowi±za³ siê zaopiekowaæ Bryanem pod nie obecno¶æ jego rodziny. W Bryana jakby wst±pi³ nowy ogieñ. Zacz±³ rzucaæ siê jeszcze bardziej, na przemian odpychaj±c go to przyci±gaj±c.
– Bryan… Bryan uspokój siê.– Kyle stara³ siê przemówiæ jak najspokojniej.
– Nie mów mi, ¿e mam siê uspokoiæ, kiedy nie wiesz, o co chodzi! Nic nie wiesz i nic nie rozumiesz i nawet gdybym ci wyt³umaczy³ to by¶ nie zrozumia³! – Bryan wrzeszcza³ nadal szamoc±c siê z Kylem.
– Przestañ zrobisz siebie krzywdê.– Kyle u¿y³ wiêcej si³y, aby obezw³adniæ rozhisteryzowanego mê¿czyznê. Obawia³ siê jednak, ¿e zrobi mu krzywdê. Czasem sam nie pamiêta³ ile si³y posiada³. Wygl±da³o na to jednak, ¿e je¶li nie uspokoi Bryana to ma³y idiota zrobi sobie krzywdê sam.
– Jak by to mia³o jakiekolwiek znaczenie? My¶lisz, ¿e bêdê cierpia³ mniej ni¿ do tej pory? Nie, nie bêdê, bo to po prostu nie mo¿liwe. Nic nie pojmujesz, bo jak mo¿esz? Jeste¶ piêkny i cudowny i jak na z³o¶æ do cholery, oczywi¶cie inteligentny. Dlaczego, dlaczego, dlaczego, dlaczego? To takie nie fair. To takie nie sprawiedliwe. Ty tutaj ca³y idealny, mówisz mi, ¿e mam siê uspokoiæ! Gdyby¶ czu³ to, co ja, to nigdy nie mówi³by¶ mi, ¿e mam siê uspokoiæ!
– Bryan, to, co mówisz nie ma sensu. Powiedz mi, co siê sta³o? Co zrobi³em? – Kyle powa¿nie zacz±³ siê obawiaæ o Bryana. Jego twarz by³a zaczerwieniona i opuchniêta, usta niemal sine. Jego spokój jednak¿e zdawa³ siê podsycaæ gniew i rozpacz Bryana.
–Co zrobi³e¶?! Co zrobi³e¶? Oczywi¶cie, ¿e nie wiesz, co zrobi³e¶! Bo jak by¶ móg³ wiedzieæ. Z twojego piedesta³u przecie¿ nie widaæ, co siê dzieje u maluczkich! – Bryan wrzasn±³ znów siê wyrywaj±c. To, ¿e nie mia³ racji nic w tym momencie nie znaczy³o. ¯e by³ niesprawiedliwy te¿ nie. Mia³ prawo byæ z³y, mia³ prawo siê w¶ciekaæ…
– Bryan to, co mówisz nie ma sensu. – Znów jak najspokojniej Kyle stara³ siê przemówiæ do rozs±dku rozemocjonowanemu, dr¿±cemu ch³opakowi. Przypomina³ ma³± kulê energii bez wytchnienia szamoc±ca siê w jego ramionach.
– My¶lisz, ¿e nie wiem, ¿e to nie ma sensu! – Bryan znów krzykn±³. Jego cia³o by³o teraz wstrz±sane falami dreszczy. By³ te¿ coraz bardziej wyczerpany i tylko z³o¶æ nadal dawa³a paliwo jego cia³u. Md³o¶ci skrêca³y jego wnêtrzno¶ci. – Doskonale wiem, ¿e to bez sensu. Kto jak nie ja wie, ¿e to wszystko jest bez sensu? I o to mo¿e chodzi. Nie uwa¿asz, ¿e o to chodzi!? Moje ¿ycie to jeden wielki bezsensowny pomys³!
– Bryan. Przestañ …przestañ na chwilê. Pozwól mi… – Kyle spróbowa³ chwyciæ Bryana tak, aby wreszcie spojrzeæ mu w oczy. Unieruchomi³ jego g³owê trzymaj±c za kark. Mimo jeg