Mój chłopak jest gejem" 3 część serii (+18)
że nie chciał… tyle tylko, że wchodził!
Matt dyskretnie rozejrzał się po sali w poszukiwaniu wymówki, żeby zniknąć i uniknąć tej rozmowy. Niestety każdy był zajęty własnymi sprawami, a Kylowi i Bryanowi najwyraźniej się nie spieszyło. Z ciężkim westchnieniem spojrzał na siedzącego przy nim mężczyznę. Był przystojny, miły i wesoły, i maltretował go psychicznie. Dręczył urokiem i szczerozłotym sercem. Cholerny ideał.
– To było lata temu. Wszystko się zmieniło i nie ma co trzymać się na siłę starych planów – powiedział udając obojętność, nie przerwał też kontaktu wzrokowego z Donem. Małe zielone światełko błysnęło i zniknęło w tych ekspresyjnych oczach i tylko dlatego, że Matt tak uważnie mu się przyglądał udało mu się je dostrzec. Nawet nie chciał się zastanawiać nad tym, co to znaczy.
– Kyle i Bryan uważają, że to świetny pomysł… – Don dodał szybko, starając się zabrzmieć jak najbardziej przekonująco. – Moglibyśmy być wszyscy razem. Mieszkając i pracując.
Matt wściekł się tylko jeszcze bardziej.
– Widzę, że wszystko już przedyskutowaliście… – rzucił sarkastycznie wstając i wyszarpując garść pieniędzy z kieszeni. Nie licząc rzucił je na stół. Don również poderwał się na nogi, nie ośmielił się jednak powstrzymać Matta przed wyjściem z boksu, bo mężczyzna miał minę buldożera i gotów był przejść po nim. Nie mniej wyszedł za nim na ciemny, opustoszały parking.
– Matt zaczekaj! – zawołał. Kiedy jednak został zignorowany, złapał wysokiego mężczyznę za przedramię zatrzymując go w miejscu. Niewiele centymetrów różniło ich jeśli chodziło o wzrost i Red był prawdopodobnie o dwa lub trzy centymetry wyższy, ale Matt był muskularniejszy i silniejszy. Zamiótłby nim chodnik, nawet się nie pocąc.
Zawsze ciepłe brązowe oczy, tym razem mogłyby ciąć stal spojrzeniem.
– Matt, proszę cię pogadajmy.
– Nie rozumiem skąd ta nagła potrzeba – Matt parsknął ironicznie wyszarpując rękę z uścisku Dona. – Jakoś do tej pory żaden z was się nie kłopotał, żeby zapytać mnie o zdanie. Nie kłopoczcie się i teraz.
– To nie tak! – Don zaprzeczył, nie pozwalając się wyminąć ani zbyć. Stał murem.
– A jak?
– Kyle chciałby żebyśmy mieszkali wszyscy razem. Ostatnio wcale już się z nim nie spotykasz – zawołał Don z wyrzutem.
Matt powstrzymał cisnący mu się na usta komentarz, Don jednak nie był idiotą.
– Wiem, że chodzi o mnie… – powiedział badawczo spoglądając na niego. – Nie wiem dlaczego mnie tak bardzo nie lubisz, ale… – odchrząknął nerwowo – …ale, może jakbyś miał okazję mnie lepiej poznać, to mógłbyś tolerować moją przyjaźń z Kylem i Bryanem…
To wszystko było koszmarne! Nic, co Matt chciałby powiedzieć nie mogło wydobyć się z jego gardła. Miał wrażenie, że go dusi, choć i tak nie pozwoliłby słowom ulecieć. Mógł tylko patrzeć w bladą, lekko piegowatą twarz Donatello i zagryzać zęby do bólu. Musiał się opanować i zachować z rozwagą, inaczej ośmieszy się i wzbudzi podejrzenia.
– Nie pochlebiaj sobie. To nie ma nic wspólnego z tobą. – Wymusił ostatecznie najspokojniejszą odpowiedź na jaką mógł się zdobyć. Złość niemal w nim wrzała, więc był z siebie dumny.
Don jednak zdawał się nie kupować jego aktu. Jego oczy dostrzegały więcej niż Matt chciał zdradzić.
– Więc wprowadź się do nas i udowodnij, że to nie chodzi o mnie – rzucił z wyzwaniem i prowokacją w głosie. Zmniejszył też dystans między nimi, stając z Mattem pierś w pierś.
Stając prosto jak struna mężczyzna roześmiał się udając, że serce nie podeszło mu do gardła.
– To chyba najsłabsza prowokacja jaką mogłeś
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora