Moc bursztynu cz-7
- Posłuchaj chłopczyku. Na dzisiejszej randce nie jesteś z dziewczyną, tylko z dojrzałą kobietą – sprostowała.
- Dla mnie każda jest dziewczyną… Chociażby miała więcej, jak osiemdziesiąt lat – rzekł nie dając za wygraną.
Już miała zrobić zeza, jednak nienajlepiej by to wyglądało, więc zatrzepotała powiekami.
- Skoro tak się rzeczy mają, mam propozycję. Idźmy na Stary Rynek, napić się piwa.
- Zaraz, zaraz niech się zastanowię. O której wróciłaś z pracy? Bo jak mi wiadomo, kończysz pracę o siedemnastej.
- Dzisiaj wróciłam dość późno; przed osiemnastą.
- To znaczy, nic nie jadłaś?
- Coś tak przekąsiłam – wzruszyła ramionami.
- Coś, to znaczy nic – też wzruszył ramionami.
- Co cię tak dziwi? Przecież zostałam zaproszona na kolację, więc dlaczego przedtem miałabym się objadać?
- Też prawda. Wobec tego, najpierw coś zjemy, a potem napijemy się piwa i trochę porozmawiamy o sobie.
- Jeśli chodzi o mnie, nie mam zbyt ciekawego życia. Mam na głowie, dom, męża i oczywiście syna, który dopiero, co ukończył studia. Nie uwierzysz, ale jestem tak zagoniona, że chwilami brakuje mi czasu, żeby poczytać gazetę.
- Posłuchaj, Małgosiu. Z twojej rozmowy wywnioskowałem, że jeszcze do tej pory nie spotkałaś zapracowanej kobiety.
- Znawca kobiet się znalazł – prychnęła.