Moc bursztynu cz-3
- Przepraszam mamo, poniosły mnie nerwy – powiedział ze skruchą.
- Wiesz Tomku, mam propozycję – odezwała się ciepło.
- Jaka to propozycja?
- Zjedzmy kolacje, bo robi się późno…
- To jest myśl. Najpierw coś przekąsimy, potem napijemy się piwa, bo właśnie przywiozłem, jakie lubisz – wszedł jej w słowo.
- Dzięki. Ale chcąc zjeść smaczną kolację, trzeba ją najpierw uszykować. Nie sądzisz?
- Też prawda – przytaknął. Wyjął z kieszeni komórkę i zadzwonił po pizze. – Za pół godziny dostarczą nam kolację – powiedział do zaskoczonej matki i pocałował ją w nos.
Bywają ludzie, którzy podejmują natychmiastową decyzję, która przeważnie jest trafna. Są tacy, którzy się bardzo długo zastanawiają, w końcu nie podejmują jej wcale. Są jeszcze inni, którzy włączają muzykę i dumają przy kawie lub nad lampką wina. Natomiast ci ostatni, należą raczej do rzadkości, żeby wszystko do końca przemyśleć, potrzebują samotności, ciszy i spokoju. Właśnie do takiego typu ludzi należy Małgorzata.
Do tej pory nie musiała się nad niczym zastanawiać, gdyż robił to za nią Norbert. Jednak w tej chwili jest inaczej. Skoro została sama musi liczyć na swoje własne siły i jakoś sobie radzić. Nie kłamała, kiedy podkreślała, że jest sama w dużym mieszkaniu o wysokim czynszu. Patrzyła na świat trzeźwo i z otwartymi szeroko oczami, żeby nie zauważyć, co się święci.
Tomek więcej czasu spędzał w Berlinie u swojej dziewczyny, niż we własnym domu. Początkowo jej to nie przeszkadzało. Jednak kiedy się dowiedziała, że to coś więcej jak przelotny romans - zmieniła zdanie. Mówiła wprost, że bardzo lubi Martę, ale nie widzi w niej żony swojego syna. Dała również do zrozumienia, że powinien sobie znaleźć polską dziewczynę.