Moc bursztynu cz-2
Ciotka wyszczerzyła swoją sztuczną szczękę.
- Wiesz Małgorzato – odezwała się swoim piskliwym głosikiem. – Jestem więcej jak pewna, że Norbert wszystko przemyśli i do ciebie wróci.
- Dlaczego ciocia nie spyta, czy ja w ogóle chcę, żeby do mnie wrócił? Poszedł sobie, niech mu to wyjdzie na zdrowie. Natomiast ja nie chcę widzieć w moim mieszkaniu, zużytego palanta. Możesz mu to powiedzieć, przy pierwszej okazji, gdy go spotkasz.
Ciotka obrzuciła Małgorzatę swoim fałszywym uśmieszkiem, zamrugała małymi paciorkowymi oczkami i już miała na języku, by coś powiedzieć. Gdyby nagle Agnieszka nie poderwała się z miejsca.
- Idziemy do wody! – krzyknęła do Małgorzaty. – Karolu, idziesz z nami?! – spytała męża.
- Skoro wy idziecie się kąpać, w takim razie ja idę do Rycha. Ale jeszcze do was przyjdę! – krzyknęła na odchodne.
Małgorzata odetchnę z ulgą.
- Ciekawe, od kogo się dowiedziała o tym nieszczęściu? - mruknęła pod nosem.
- Jak to od kogo? Od tego samego, co my – rzekł Karol popychając żonę do wody.
Małgorzata zamyśliła się. W jednej chwili poczuła się jak kretynka, nad którą większość będzie się rozczulała. Zdała sobie sprawę, że nie tylko ciotka Bożena jest wścibską plotkarą, ale znajdą się jeszcze inni z którymi przyjdzie jej się zmierzyć. Jednak dość prędko się otrząsnęła. Norbert zadrwił z niej, a ona odda mu to z nawiązką i rozwiedzie się z nim oraz całą jego rodzinką.
Karol z Agą pływali po jeziorze, pluskając nogami – śmiali się wesoło. Małgorzata oparta o barierkę – zastanawiała się nad swoim życiem. Nie mogła zrozumieć, że odejście Norberta, zniosła z niespotykanym spokojem. Ale to zły objaw, nawet bardzo zły. Oznacza to bowiem, że żyli obok siebie, wcale się nie kochając. W takim razie, co ich łączyło? Najpierw dziecko, a potem przywiązanie. Ale na pewno nie miłość. Dlaczego dopiero po dwudziestu pięciu latach, na pozór udanego małżeństwa zdała sobie sprawę, że byli ze sobą o dwadzieścia lat za długo?