Moc bursztynu cz-11
- Dawid? A kto, to taki? Już wiem. To ten, co strzelał z procy. Nie wiedziałam, że też jesteś w niebie. Ale możesz już odejść? Jestem bardzo zmęczona; przyjdź jutro.
Dawid wolno się podniósł, pocałował ją w czoło i wyszedł. Stwierdził, że chociaż majaczy, ale lepsze to, jakby miała leżeć nieruchomo. W dalszym ciągu nie mógł nawiązać kontaktu z Tomkiem, widocznie nie przyjechał. Postanowił zadzwonić do ciotki Antoli, ale jak jej powiedzieć o wypadku, by ją nie zdenerwować. W końcu zdecydował, że pojedzie i osobiście przekaże jej tą smutną wiadomość. Gdy był z Małgorzatą u ciotki, odniósł wrażenie, że patrzyła na niego przychylnym okiem; nawet z nim żartowała i pozwoliła, aby na nią mówił ciotka. Wsiadł do samochodu i ruszył przed siebie. Po niecałej godzinie, zatrzymał się przed bramą wjazdową i nacisnął dzwonek. Po chwili odezwał się brzęczyk. Popchnął z metalowych prętów drzwi, wszedł na prywatny teren posesji jednorodzinnego domu. Uniósł głowę i ujrzał przed sobą młodą, o jasnych włosach dziewczynę. Popatrzyła na niego nieufnie, jakby się zastanawiała, czy go w ogóle wpuścić do mieszkania.
- Ciociu, ktoś do ciebie! – krzyknęła i zniknęła za drzwiami.
Niemal w tej samej chwili, podbiegła ciotka i niedowierzaniem spojrzała spod okularów.
-Boże! Co cię sprowadza, Dawidzie?! – spytała, patrząc na jego zmęczoną twarz. – Co z moją siostrzenicą?
- Ciociu, Małgosia miała wypadek, jest w szpitalu, czeka na operacje głowy – powiedział jednym tchem.
- Uspokój się Dawidzie. Skoro czeka na operację, to jest szansa na przeżycie. Wejdź, napijesz się herbaty i ze spokojem wszystko po kolei mi opowiesz. Gdy wszedł do pokoju, zastał młodego mężczyznę i tą samą dziewczynę, która otworzyła drzwi. – Pozwól Dawidzie, że ci przedstawię syna Małgorzaty. Dawid przywiózł smutną wiadomość, twoja mama miała wypadek, zabrano ją do szpitala – zwróciła się do Tomka.
Tomek zerwał się z miejsca. Zmarszczył czoło i obrzucił Dawida piorunującym spojrzeniem.
- To twoja wina! Wykorzystałeś jej słabość i przyczepiłeś się do nie, jak rzep psiego ogona! Mojej matce też zdrowo odbiło, na stare lata, zakochała się w żigolaku. Czy to dla ciebie, sprzedała antyki?
Dawid patrzył na niego niedowierzaniem, nie w takim świetle przedstawiała go Małgorzata.