Misza
Marynarz zapłacił dolarami i wysiadł.
W środku natknął się na bramkarza, który wykasował od niego wstęp i wpuścił dalej, tam Misza poczuł zapach minionych nocnych zabaw.
Nikogo nie było.
Wczesna pora. – Zerknął na zegarek, z którego był dumny. Ludzie w wiosce mogli tylko o takim pomarzyć, jak też o podwieszanym sedesie, który sprawił mateczce w zeszłym roku. Cała wioska zeszła się, żeby zobaczyć toaletę i wypróbować.
Muzyka grała cicho, światła nie migały, kula nad parkietem się nie kręciła i było pusto, tylko dwie kobiety krzątały się za barem.
Skierował tam kroki.
Pamiętaj, tylko po angielsku.
– Heloł.
– Hi.
– Czemu tak pusto?
– Młoda godzina. Za chwilę przyjdą dziewczyny. Co podać do picia?
– Butelkę wódki.
Skąd ona wie, że zaraz przyjdą? I że o nie mi chodzi? Wzięcie ma ta dyskoteka?
Barmanka postawiła przed nim zamówienie i podała cenę. Misza zrobił wielkie oczy.
Łoj, ale drogo.
No nic, trzeba płacić i nie marudzić. Położył banknoty na blacie, po czym zabrał butelkę i usiadł obok w loży. Rozglądał się i czekał.
Miejsce zmęczone czasem. Przydałoby się odmalować i ponaprawiać kilka rzeczy. – Zauważył rozdarcie w czerwonym materiale siedzenia, zszyte na okrętkę słabo dobraną nitką. – Taka prowizorka? Powinni wymienić.
W końcu pojawiły się dziewczyny. Zaczęły wyłaniać się z jednego wyjścia blisko parkietu, jak pszczoły z ula. Wiele ubranych normalnie w sukienki, spódnice, spodenki, oszczędne w materiał oczywiście, ale też sporo odzianych jedynie w bieliznę. Wtedy Misza zorientował się, że to nie dyskoteka, a burdel.
Kurczę, chciałem na dyskotekę, do zwykłych dziewczyn.
Kilka razy, w innych portach, dał się wciągnąć w podobny schemat. Taryfiarze mieli układy z takimi lokalami i robili wszystko, żeby kursować do nich jak najczęściej.
Prostytutki potrafiły rozpoznać klienta. Powtarzalność zdarza się wszędzie. I mimo że Misza siedział sam, po urodzie i mowie ciała, widziały, że to Rusek, i już ustalały między sobą, które się do niego przysiądą. Skąd by nie był, to w końcu klient.
Przysiadły się dwie polki, bo Rosjanki, Ukrainki i dziewczyny z Białorusi unikały krajan, którzy z dziewczynami ze wschodu pozwalali sobie na więcej. Często nie silili się na maniery, byli niegrzeczni, opryskliwi, a nawet agresywni. „Swoje” dziewczyny traktowali jak własność i takie spotkania często kończyły się interwencją bramkarza.
Prostytutki, nauczone doświadczeniem, zawsze miały nadzieję trafić na kogoś normalnego w przypadku klientów ze wschodu, w końcu nie można generalizować. Liczyły na kogoś takiego jak Misza, dobrego, prostego chłopaka-cielaka, z którego da się wycisnąć sporo siana.
Tak też się stało.
Misza opowiadał o życiu na morzu, o sztormach i przygodach, a dziewczyny udawały zafascynowanie, znając prostą męską konstrukcję. Skupiały się na zarobku, który rósł z każdym drinkiem, i na tym z godzin spędzonych „na pokoju”, za dwie dziewczyny, bo bez trudu wywołały w cielaku wrażenie niechęci sprawienia którejś przykrości i pozostawienia samej na dole. A on połechtany atencją najbardziej był szczęśliwy z tego, że temat wojny się nie pojawiał.
I spędził Misza na górze dwie godziny z prostytutkami dotykając tylko jednej. Wcale nie dlatego, że chciał, ale za jej namową, bo żal jej się zrobiło tego ciamajdy, który bez gadania płacił za wszystko, za czas na pokoju i masę koszmarnie drogich drinków, w których nawet alkoholu nie było, a sam pił tylko wódkę.
A idź ty – pomyślał po wszystkim o dziewczynie. – Jadę na łajbę, starczy tego dobrego.
Kiedy zeszli na dół, gości w klubie było już sporo, muzyka grała głośno, światła migały, słychać gwar i śmiechy dokoła.
Towarzyszki próbowały go naciągnąć na kolejne drinki w cenie kolacji w restauracji dla dwojga za jeden, ale miał dość. Próbował się pożegnać, mówiąc, że musi wracać. Stał przy loży i już drugi raz ścierał serwetką to, co kapnęło Weronice ze słomki. Był pijany i nie chciał nawet myśleć, jak ucierpiało jego konto. Jednak grzecznemu chłopakowi nie tak łatwo przychodzi odmawiać, szczególnie że dziewczyny naciskały.