Misza

Autor: BrunoKadyna
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Pokraczną konwersację Miszy z dwiema dziewczynami słyszeli goście w sąsiednich lożach. W jednej bawili się hałaśliwi starsi Norwedzy, którzy mieli już nieźle w czubie i nie skupiali się na tłumaczeniach marynarza zrusyfikowaną angielszczyzną. W drugiej siedziało czterech dobrze zbudowanych młodych panów, którzy świętowali zamknięcie intratnego interesu polegającego na wymuszeniu. Poważni i skupieni na nieokazywaniu emocji, zwrócili uwagę na drażniący akcent.

Miszy udało się w końcu grzecznie pożegnać z dziewczynami i wyjść z klubu. Zaraz za nim wyłonił się taksówkarz w wędkarskiej kamizelce. Czekał na niego inkasując najpierw należność za kurs, potem wstęp do klubu, który zapłacił Misza, a następnie działkę z każdej godziny, które marynarz spędził z prostytutkami na pokoju. Przyszedł czas na ostatni zarobek, za kurs z powrotem na statek. To była całkiem udana noc.

Z klubu wyszło też trzech młodych mężczyzn spośród tych czterech, którym nie spodobał się akcent Miszy i jego aparycja. Czwarty został z dziewczynami, ten, który miał największe problemy z prokuraturą i nie było potrzeby, żeby jeszcze ryzykował.

Jeden z typów klepnął taryfiarza w ramię.

– Jedź stąd – powiedział.

Starszy pan spojrzał na tę trójkę i zrozumiał od razu.

Drugi z nich stanął Miszy na drodze do tylnych drzwi auta.

Oj, coś nie idzie jak trzeba – pomyślał porządnie pijany marynarz.

Z przyćmionym wódką żalem patrzył, jak wędkarska kamizelka taksówkarza znika wewnątrz mercedesa, rozbrzmiewa silnik i gablota odjeżdża.

Chcą się przyczepić. Okradną? Pobiją?

– Co, Rusku, dobrze ci u nas? – zapytał ostrzyżony na krótko, gniewny człowiek.

– Slava Ukraini – wymamrotał Rosjanin. – Ja z Ukrainu.

Popatrzyli po sobie. Wyglądający na przywódcę mężczyzna nie mógł ustać w miejscu, przebierał nogami, jakby szykował się do biegu. Wpatrywał się w Miszę gigantycznymi źrenicami napompowanymi kokainą.

– Może faktycznie – powiedział inny, ale bez przekonania.

– Gówno, nie z Ukrainy. To Rusek, Ukraińcy gadają inaczej, znam dobrze kilku.

– Ale na Ukrainie też mówią po rosyjsku.

– Zobacz jego ryj, to Rusek.

Misza nie rozumiał polskiego języka. Miał nadzieję, że te chłopaki poprzekomarzają się z nim i na tym się skończy. Może nawet przybiją piątki na pożegnanie bratu z Ukrainy.

Niepotrzebnie odesłali taksówkę. Jak teraz wrócę na statek?

Podrapał się w lewy bok pod pachą i spojrzał na rozdeptane opakowanie po papierosach obok niespokojnych nóg przywódcy. Miał ochotę je podnieść i wyrzucić do kosza.

– Patrz, jak się frajer drapie, jaki wyluzowany.

Niespodziewany i mocny policzek zamroczył Miszę na moment.

Co?!

Nie bolało. Znieczulające działanie alkoholu przeszkadzało w kontaktach z kobietami, ale w tej sytuacji było dobre.

– Ruski śmieciu, nauczymy cię pokory.

Misza zauważył, że nogi tych chłopaków zrobiły się jeszcze bardziej niespokojne, jakby chciało im się tańczyć.

Drugi policzek. Kilka pokracznych kroków uchroniło Miszę przed upadkiem.

– Szto?!

Nadzieja, że to tylko przekomarzanie, chwiała się odepchnięta przez inną.

Poszturchają mnie i zostawią. Zdarzają się takie rzeczy.

Zacisnął zęby, żeby to przetrwać, ale poczuł się niesamowicie samotny. Daleko od domu, jak nigdy wcześniej, a pływał przecież po całym świecie.

Cios w brzuch.

– Uff. – Misza zgiął się w pół, stracił na chwilę oddech.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
BrunoKadyna
Użytkownik - BrunoKadyna

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-10-11 00:53:04